Rozdział 12

464 44 0
                                    

Usiadłam wygodnie na sofie przed kominkiem i sięgnęłam po kromkę chleba. Dis przysiadła obok i razem jadłyśmy, rozmawiając o różnych sprawach, w tym o księciu.

- Wiesz, on na ciebie patrzy, jakbyś była dla niego całym światem - powiedziała, kiedy odłożyłyśmy puste talerze. Ja sączyłam powoli zioła od Malcolma na wzmocnienie, a księżniczka piła wino ze srebrnego kielicha. - Gdyby tylko mógł, to by gapił się na ciebie wiekami. On coś do ciebie czuje, Nika.

O mało nie zakrztusiłam się ziołami. Przez głowę przeleciała mi scena w jaskini, gdy odbiłam go z rąk orków. Czyżby wiedziała...?

- Dis, nie sądzę, żebyśmy... - przerwałam na chwilę, nie mogąc znaleźć słów. - Że my..., nie, nie, nie, mylisz się. Przecież on jest księciem, wasz ojciec pewnie już ma dla niego jakieś plany...

- Tatę zawsze mogę przekonać do zmiany zdania - przerwała mi. - A poza tym znacie się już prawie dwadzieścia lat. Coś musi być między wami.

Odłożyłam kubek na stolik, wzdychając z irytacją i pokręciłam głową. W takich sprawach nigdy nie umiałam przegadać Dis.

A może ona jednak miała rację?

Usłyszałyśmy pukanie do drzwi wejściowych, które znajdowały się po naszej prawej stronie. Alexander uniósł łeb, a Luna przysiadła obok niego przy kominku.

- Proszę - powiedziała Dis.

Do komnaty wszedł... król i jego syn.

- Wasze Wysokości - zaczęłam, wstając z kanapy. Thrór uśmiechnął się.

- Nie wstawaj - powiedział i stanął obok sofy. - Musisz trochę odpocząć.

- Więc jak się czujesz? - zapytał Thráin, stając obok córki z drugiej strony.

- Malcolm powiedział, że muszę jeszcze trochę poleżeć, ale czuję się na tyle dobrze, że mogę wstać z łóżka.

Król uśmiechnął się i usiadł na fotelu obok. Zdziwiłam się, nie widząc przy nim sir Ludwika. Olbrzym zawsze przy nim czuwał, rzucając cień na króla.

- A co z Thorinem? - spytał o swojego wnuka. Uśmiechnęłam się.

- Odpoczywa w moim pokoju - powiedziała szybko Dis. Król zmarszczył brwi na słowa swej wnuczki.

- Ale jak? Próbowało wiele osób, ale on nie chciał się ruszać z miejsca. - Dis zarumieniła się lekko.

- Księżniczka potrafi być bardzo przekonująca - powiedziałam, uśmiechając się do niej. Thráin zaśmiał się i ucałował w czoło swoją córkę.

- No tak, ma to po swojej matce - odezwał się król. Przeniosłam wzrok na płomienie w kominku.

Podskoczyłam w miejscu na dźwięk pukania w drzwi. Nie czekając na pozwolenie, do środka wszedł Balin. Uśmiechnęłam się na jego widok.

- Mój panie - zwrócił się do króla i ukłonił głęboko.

- Balinie - rzekł Thrór na widok krasnoluda - coś się stało?

Zapytany podniósł wzrok.

- Lord Gilian prosi o audiencję. - przerwał na chwilę. - Teraz.

Król zmarszczył brwi i wstał.

- Czyżby coś się stało? - powiedział na głos.

- Nie wiem, mój panie, ale prosił cię o szybką rozmowę. Czeka w waszej komnacie.

Król skinął głową i podniósł się, a ja razem z nim.

- No nic, trzeba będzie to sprawdzić. Tymczasem ty leż i wracaj do zdrowia.

Skinęłam głową z uśmiechem i odprowadziłam wzrokiem jego i Thráina, gdy odchodzili razem do drzwi.

- Jak się czujesz? - spytał Balin, kiedy zniknęli za drzwiami.

- Dobrze. Nic mi nie jest, a rany się prawie zagoiły - powiedziałam i uśmiechnęłam się do krasnoluda. On odchrząknął i postąpił krok w stronę drzwi.

- Przepraszam - odezwał się po chwili. - Przepraszam, że cię zawiodłem. Że nie dałem rady ciebie stamtąd wyciągnąć.

- Ale gdyby nie ty, nikt by mnie nie znalazł - przerwałam mu. - Tylko ty zauważyłeś, że Daltor się dziwnie zachowuje. Tylko ty wpadłeś na pomysł, aby go śledzić. I gdyby nie ty, to ja byłabym już martwa, więc nie wygaduj głupstw. Dziękuję za to, że mnie znalazłeś.

Na jego twarzy wymalował się szeroki uśmiech.

- Jestem ci winna życie i jeszcze więcej - powiedziałam. Oparłam się o poręcz sofy, nie mogąc dłużej ustać na nogach.

- Balinie, powinniśmy ją zostawić - odezwała się niespodziewanie Dis, biorąc go pod ramię. - Musi odpoczywać i ledwo stoi na nogach. Chodź. - pociągnęła go w stronę wyjścia. - To widzimy się jutro - powiedziała i zamknęła za sobą drzwi.


Westchnęłam cicho i wstałam z kanapy.

Idź i odpocznij, usłyszałam Alexa w głowie. My też będziemy się zbierać.

Podniósł się i otarł o moje nogi, kierując swoje kroki w stronę drzwi. Za nim podreptała Luna.

Dobranoc, powiedziała, zanim drzwi się za nimi zamknęły.

W Ereborze zawsze było troszkę ciemniej, niż na zewnątrz. W mieście wykuto w ścianach małe otwory, które wpuszczały świeże powietrze, ale to nie wystarczało. Pochodnie i lampy paliły się cały czas na korytarzach i w salach. A i tu w tej komnacie kilka z nich było zawieszonych pod sufitem, lecz i tak pokój był w półmroku.

Położyłam się na łóżku. Pościel pachniała przyjemnie; była miękka i ciepła. Zamknęłam z rozkoszą oczy i dałam się ponieść fali czarnego snu.


Obudził mnie cichy szept wiatru. Usiadłam na materacu, przeciągając się. Na kominku tliło się jeszcze kilka kawałków drewna, a po miskach po posiłku nie było śladu.

Lecz na stoliku leżała kartka. Biały, zwykły kawałek papieru. Przetarłam oczy i wstałam z łóżka. Znowu poczułam ból w dole brzucha, tym razem ostrzejszy. Skrzywiłam się i przytrzymałam poręczy łóżka. Coś było ze mną nie tak.

Kiedy wreszcie stanęłam pewnie na kamiennej podłodze, uderzyło mnie zimne powietrze wiejące od strony balkonu. Ale nie przyciągnęło to zbytnio mojej uwagi. Coś leżało na stoliku przed kominkiem.

Kartka złożona była na pół. Obok niej, po lewej stronie, leżał sztylet, a po prawej gęsie pióro. Przed nimi stała zapalona świeczka. Chwyciłam drżącą dłonią kartkę papieru i otworzyłam ją. Na samym środku były napisane cztery słowa:


ACHTE KER DE ECHWAN

(ŚMIERĆ DLA NIEJ BLISKA)


Wypuściłam kartkę ze zduszonym krzykiem w krtani. Wyczułam za sobą jakiś ruch, ale nie zdążyłam się obrócić. Ktoś zatkał mi usta dłonią i przyłożył coś zimnego do gardła.

- Jeśli zaczniesz krzyczeć, to zakrztusisz się własną krwią - usłyszałam cichy syk tuż przy uchu. Chciałam się wyrwać, ale ostrze nacisnęło boleśnie na moje gardło.

- Nie zacznie. Nie jest aż tak głupia.

Na dźwięk tego głosu zamarłam. O nie. Tylko nie on. Zamknęłam oczy, modląc się w duchu do wszystkich bogów, aby mi się tylko zdawało.

Dzieci Aulëgo ➳ Król i Smok (Hobbit FanFiction) ~korekta~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz