Rozdział 13

419 49 0
                                    

Ogromny, biały lew wyszedł z cienia i przysiadł przed nami, przypatrując mi się uważnie czerwonymi ślepiami. Były koloru rubinów. Za Duchem stanęła kobieta o złotych włosach.

Szarpnęłam się i poczułam, jak ciepła strużka krwi spływa mi po szyi w dół.

- A więc znów się spotykamy - powiedziała cicho Leyla podnosząc z namaszczeniem sztylet ze stołu. Coś blokowało moje myśli i nie mogłam zawołać żadnego z lwów. - Ojciec niestety nie pozwolił mi ciebie zabić - westchnęła ciężko i zbliżyła się w moją stronę. - Ale powiedział - stanęła przede mną - że będę mogła ci zadać ból. I nikt cię nie usłyszy.

Przeciągnęła ostrzem po mojej szyi w dół, śladem strużki krwi, która wcześniej się polała. Chłód stali przebił się przez cienki materiał koszuli na moim brzuchu, gdy zatrzymała się nad pępkiem. Księżniczka i ten trzymający mnie mężczyzna górowali nade mną. Dziewczyna zaczęła naciskać na mój brzuch ostrzem sztyletu. Zacisnęłam zęby, gdy broń przebiła się przez skórę. Ciepła krew popłynęła maleńką strużką, barwiąc białą koszulę. Jęknęłam cicho, kiedy Leyla zagłębiła ostrze jeszcze bardziej.

- Pani? - spytał niepewnie mój oprawca. Kiedy księżniczka nie odpowiedziała, on rozluźnił trochę nacisk dłoni na moje usta. - Leyla?

- To za mojego brata - syknęła przez zęby i przekręciła ostrze. Nie potrafiłam powstrzymać krzyku bólu, a mężczyzna zacisnął mocniej dłoń na mojej twarzy. Poczułam na policzku swoją łzę. Dziewczyna wyjęła z szarpnięciem sztylet z mojego ciała. - Połóżcie ją na ziemi i przytrzymajcie mocno - poleciła i odsunęła się.

Ktoś rzucił mnie na podłogę. Chciałam od turlać się na bok, ale chwycili mnie mocno za nogi i ręce. Starałam się krzyknąć głośno, ale zatkano mi usta. Próbowałam to zrobić w myślach, ale bariera tylko się nasiliła. Ktoś rozerwał mi koszulę na brzuchu i wzdrygnęłam się, czując zimno na nagiej skórze.

- A więc - zaczęła Leyla. Trzymała ostrze nad płomieniem świecy - czas zostawić wiadomość dla naszych królów - spojrzała na mnie z wściekłym błyskiem w oczach - i księcia.

Trzymali mnie mocno, a ja nie mogłam się poruszyć w żaden sposób. Dziewczyna przyklękła przy mnie i położyła dłoń na moim brzuchu.

A potem zaczęła wodzić rozgrzanym ostrzem po mojej skórze. Zacisnęłam powieki, spod których zaczęły płynąć łzy bezsilności. Jęczałam za każdym razem, gdy rozgrzane ostrze dotykało skóry, pozostawiając za sobą krwawy ślad. Krzyczałam w myślach do wszystkich, którzy mogliby ich przegonić. Do Luny, Alexa, Thróra i Thráina, do Malcolma. I do Thorina.

Kiedy skończyła, ktoś odjął dłoń od moich ust. Załkałam, obracając głowę na bok. Nie chciałam wiedzieć, jak wyglądam w ich oczach.

Proszę, szeptałam w myślach. Proszę, niech ktoś tu przyjdzie.

Leyla wstała i na moment zniknęła, aby pojawić się przy mnie z piórem i kartką w dłoni.

Proszę! Krzyknęłam, szarpiąc się. Dziewczyna zanurzyła końcówkę w mojej ranie na brzuchu.

Nagle jakiś strzępek wspomnienia przemknął mi przez głowę. „Wiedziałam, że nic mi nie grozi, bo on by do tego nie dopuścił."

Proszę cię, powiedziałam w stronę wspomnienia. Księżniczka zaczęła coś zapisywać na karcie. Spraw, aby te słowa nie były tylko moim wymysłem. Obudź się!

Bariera w moim umyśle zaczęła ustępować. Leyla ponownie zanurzyła pióro w mojej krwi.

Błagam cię, motylek zatrzepotał skrzydłami. Proszę, pomóż mi. Obudź się!

Nagle cała chmara motyli wzbiła się w powietrze, unosząc mój głos i z ogromną siłą uderzyła w barierę. Ona pękła pod ich naciskiem, a stworzenia zaczęły roznosić moje wołanie do wszystkich. Szczególnie do jednej z bliskich mi osób.

Thorinie, potrzebuję cię! Pomóż mi!


Leyla złożyła kartkę i położyła ją na stole.

- Pani, ona się przedarła - odezwał się Duch. W jego głosie było coś zimnego. - Za chwilę tu będą. Wszyscy.

Księżniczka zacisnęła pięści.

- Nie mogłaś się powstrzymać, co? - powiedziała i kopnęła mnie z rozmachem w bok. Zdusiłam krzyk. - Ach, zapomniałabym - odezwała się po chwili i znowu zniknęła. - Nie chciałabym, abyś za trzy dni nie stawiła się na polu walki. - wróciła z dymiącym sztyletem w dłoni. - Miałabym wyrzuty sumienia. - W jej oczach błysnął gniew i przyłożyła dymiące żelazo do rany na brzuchu.

Krzyknęłam znowu, tym razem głośniej.

- Pani, nadchodzą! - ostrzegł ją Duch.

- To nie koniec - syknęła mi do ucha, a potem się podniosła.

Puścili moje ręce i nogi, ale biały lew położył łapę na moim brzuchu. Spotkałam się z nim spojrzeniem. Tak na chwilę. W jego oczach było tyle złości i nienawiści, że odwróciłam wzrok. To nie był Duch.

Co oni mu zrobili?

- Jesteś moja - szepnął i zatopił pazury w moim ciele.

Zacisnęłam zęby z bólu i skuliłam się, drżąc z zimna.

Dzieci Aulëgo ➳ Król i Smok (Hobbit FanFiction) ~korekta~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz