Rozdział 4

651 58 1
                                    

Senne koszmary są zmorą każdego. Nawet mnie czasami dopadały, ale zdarzały się bardzo rzadko.

Pamiętam tylko okropny ból w głowie i ogromny strach. Tak. Bałam się. Samotność była moim najgroźniejszym wrogiem. Często śniłam o tym, jak moi przyjaciele leżą w kałuży krwi, a ja trzymam miecz o szkarłatnym ostrzu. Potem biegnę przez las wiedząc, że coś mnie goni, ale nie mam pojęcia, co. Wiem tylko, że nie mogę się bronić i jestem sama.

Ale tym razem było inaczej. Zobaczyłam siebie i Thorina. Leżał, trzymając się za brzuch. Spomiędzy jego palców tryskała krew. Jego granatowy kaftan zaczął ciemnieć. Trzymałam księcia w ramionach. Byłam w ciemnoniebieskiej, pięknej sukni, a na głowie miałam diadem wyłożony maleńkimi diamencikami i szafirami. Płakałam. Zobaczyłam, że Thorin coś mówi do drugiej mnie. A druga ja odpowiada. Nie słyszałam słów.

Ale potem on zamknął oczy. Widok jego piersi unoszącej się po raz ostatni zapamiętałam do końca życia. Gdy wydał ostatnie tchnienie, druga ja podniosła głowę. Spojrzała prosto na mnie. Jakby wiedziała, że tam jestem. Miała gadzie oczy o kolorze płomieni.

Wtedy poczułam okropny ból głowy.

Twoje przeznaczenie. Samotność. Samotność na wieki.

Szept powtarzał się kilka razy w mojej głowie. Przyciskałam dłonie do uszu, chcąc się od niego odgrodzić, ale on był wszędzie. Był dźwiękiem, obrazem, światłem, twarzą, kolorem i snem, który przeżyłam. A więc krzyknęłam rozbijając koszmar na kawałki, jak stłuczone lustro.

***

Obudziłam się dysząc. Coś mnie dusiło, opierając się na mojej klatce piersiowej. Zaczerpnęłam haust powietrza i odepchnęłam to owe coś.

- Nika - usłyszałam. Usiadłam prosto na posłaniu, starając się dojrzeć coś w gęstej ciemności, jaka zapadła w jaskini. Coś musnęło moją rękę.

- Thorin? - spytałam cichutko. Bałam się, że już nigdy go nie zobaczę.

- Tu jestem - odpowiedział cicho na moje wezwanie. Wyłonił się z mroku i przysiadł obok mnie na posłaniu. Rzuciłam mu się na szyję, a po moich policzkach popłynęły łzy. - Już dobrze - mówił, gładząc mnie po plecach. - Ciii, jestem tu i cię nie opuszczę. To był tylko zły sen - nie puszczał mnie. Kołysał się na boki, a ja powoli się uspokajałam.

- Bałam się, że już cię nigdy nie zobaczę - szepnęłam znowu zanosząc się płaczem.

- Cicho już. Spróbuj zasnąć. Będę tu. Śpij.

- Nie zostawiaj mnie samej - wyszeptałam w jego włosy. Ścisnął mnie mocno w ramionach.

- Nigdy - powiedział, całując w czubek głowy. - Śpij.

Ukojona jego słowami, ciepłem ramion, które mnie otulały i, oczywiście, jego silnym zapachem, dałam się ponieść fali czarnego snu.

***

Następne dwa dni przesiedzieliśmy w jaskini. Thorin nie wymuszał na mnie odpowiedzi na pytanie, co mi się śniło. Domyślał się, że to było coś naprawdę złego. Aż tak, że doprowadziło mnie do płaczu i drżenia. Nie wspominał o niczym, co stało się tamtej nocy.

No, może napomknął coś o zasmarkanej koszuli.

***

Trzeciego dnia wyruszyliśmy. Nie byłam może jeszcze całkiem sprawna, ale mogłam chodzić bez obawy, że się przewrócę.

Śnieg topniał, pozostawiając po sobie śmieci, które uzbierał przez całą zimę. Angus nareszcie mógł wyjść z jaskini. Wcześniej mu nie pozwalałam w obawie, że gdzieś w pobliżu czają się orkowie. Chociaż wątpiłam w to, bo trzeba byłoby jeszcze przeciągnąć kundle przez rzekę, co nie było zbyt proste.

Dzieci Aulëgo ➳ Król i Smok (Hobbit FanFiction) ~korekta~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz