Rozdział 15

544 45 0
                                    

Cień pokrywał wszystko. Kolumny i posągi o kamiennych i zimnych spojrzeniach, uschnięty bluszcz zwisający z gruzów wielkich budowli, oraz ruiny czterech wież, pnących się w górę, do nieba zasnutego chmurami. Do moich uszu dochodziła skłębiona fala przeróżnych dźwięków. Skrzypienie drzwi, dzwonienie łańcuchów, pokrzykiwania i szepty. Były niskie i wysokie. Wdzięczne i skrzekliwe. Nasilały się z każdą chwilą. Zatkałam uszy, przyciskając ręce najmocniej, jak potrafiłam. Dźwięk zdawał się narastać w mojej głowie, rozsadzając ją od środka.

~ Wstawaj! ~ usłyszałam jakiś głos. Potem trzask bicza na chwilę odgonił ten dźwięk, który był mieszaniną różnych odgłosów. Poczułam na plecach falę bólu, pomieszaną z ogniem.

~ Wstawaj! ~ bicz trzasnął znowu, a ja krzyknęłam głośniej. Podniosłam głowę. Nade mną stał Daltor, uśmiechając się złośliwie.

~ Wstawaj! ~ zamachnął się, a ja zasłoniłam twarz rękami.

~ Jesteś sama ~ usłyszałam szept tuż przy uchu. ~ Jesteś moja.

Duch tu był i trzymał łapę na moim brzuchu.

~ Nikt mi ciebie nie odbierze ~ powiedział i zatopił kły na moim gardle.

~ Powiedziałam wstawaj! ~ Leyla strzeliła batem w powietrzu.

Na plecach czułam ogień i krew spływającą po skórze. Wszystkie dźwięki z otoczenia zaczęły mnie zamykać w klatce. Miałam wrażenie, że rozpadam się na kawałki. Że całe moje ciało jest nieruchome i tylko czeka na koniec. Krzyczałam z bólu, ale nikt nie przychodził mi z pomocą.

Wszystkie głosy, szepty i dźwięki pulsowały w mojej głowie. Skuliłam się w sobie, zaciskając powieki.

~ Wstawaj! Wstawaj! Wstawaj!


***


Usiadłam wyprostowana na łóżku, dysząc ciężko. Dotknęłam pleców z ulgą stwierdzając, że nie są mokre od krwi, ale od potu. Czując łzy pod powiekami przykryłam oczy dłońmi. Po chwili moje nozdrza wypełnił znajomy zapach, gdy ktoś przysiadł obok na materacu. Ciepłe palce musnęły moje dłonie, które niechętnie odsunęłam od twarzy. Po policzku spłynęła mi łza, ale książę starł ją czułym gestem. Spuściłam głowę, uwalniając się spod jego ręki.Nie chciałam, żeby widział, jak płaczę. On z powrotem chwycił moją twarz w obie dłonie, zmuszając mnie, abym na niego spojrzała. Utonęłam w jego oczach. W dwóch błękitnych skrawkach nieba, które jakimś cudem znalazły się tu, głęboko pod ziemią.

Przez chwilę trwaliśmy w ciszy, przerywanej jedynie naszymi oddechami.

- Krzyczałaś - zaczął książę swoim aksamitnym głosem.

Przełknęłam ślinę.

- To był tylko sen, nic więcej - odpowiedziałam mu. Puścił mnie, ale nie spuszczałam głowy. - Wspomnienia.

Nie odzywał się już, ale przypatrywał mi się uważnie. Czekał.

- Nadal nie mogę uwierzyć, że tu jestem. Że to nie jest sen. Ciągle mam wrażenie, że zaraz się obudzę i znowu zacznie się... - głos mi się zatrząsł i przerwałam na moment. Thorin słuchał cierpliwie, nadal siedząc obok mnie. Wzięłam głęboki oddech. - To bicie aż do nieprzytomności. Szydzenie i wyśmiewanie. Wiszenie na łańcuchach godzinami. Czasami nie potrafiłam zasnąć, bo ból był zbyt duży. Tam dla mnie nie było dnia, czy godziny. Odliczałam każdy kopniak, każdy cios wymierzony w moją stronę. Trzask bicza tuż przy moim uchu - zadrżałam i objęłam się mocno ramionami. - Dopóki nie ty - szepnęłam, a książę spojrzał mi w oczy. Poczułam coś mokrego pod powiekami. - Dopóki nie przyszedłeś tam po mnie.

Dzieci Aulëgo ➳ Król i Smok (Hobbit FanFiction) ~korekta~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz