Rozdział 29

351 33 4
                                    

UWAGA!!! I właśnie od tego momentu rozpoczyna się prawdziwe fanfiction. Bogowie i ich przymioty nie są zgodne z tym, jak opisał to J. R. R. Tolkien.




Ktoś potrząsał mnie za ramię. Nie chciałam otwierać oczu i tylko mruknęłam coś niewyraźnie przez sen.

- Nika, na bogów! - usłyszałam znajomy głos. - Obudźże się!

Otworzyłam jedno oko, ale nie rozpoznałam otoczenia. Przynajmniej nie wtedy, gdy leżałam. Spojrzałam na postać pochylającą się nade mną.

- Draco?

- No, nareszcie - odetchnął z ulgą, pomagając mi wstać. - Myślałem, że cię nie dobudzę.

Przetarłam oczy, rozglądając się wokół. Nie poznawałam tego miejsca, ale było mi dziwnie znajome. Jakbym już kiedyś słyszała szum drzew otaczających polanę i czuła ten delikatny, ciepły wiatr na skórze.

- Bo to prawda, chociaż byłaś taka maleńka i drobna. Oboje byliście.

Odwróciliśmy się szybko, słysząc ten głęboki głos. Na niewielkim głazie przed nami siedział mężczyzna i puszczał z fajki kółeczka z dymu, które rozwiewał wiatr, zanim uniosły się na wysokość jego głowy. Na sobie miał tylko luźne, ciemne spodnie i grube buty okute żelazem. Pas zapięty na jego biodrach miał żelazną klamrę, oraz przypięty do niego duży nóż w skórzanej pochwie. Znałam go, ten głos...

- Kim jesteś? - spytał szeptem Draco.

Zapytany uśmiechnął się i odłożył fajkę na bok, wstając. Był ogromnej postury i gdy zbliżył się do nas, cofnęłam się z niepokojem o krok.

Olbrzym uśmiechnął się uspokajająco, zatrzymując się kilka kroków przed nami.

- Nie bójcie się, nie zamierzam was skrzywdzić.

Jego ciemnoniebieskie oczy jakoś dziwnie mnie uspokajały. Przełknęłam ślinę, przyglądając mu się uważnie. Na lewym ramieniu miał wytatuowanego czarnego kruka, a na piersi, tuż nad sercem maleńką, ośmioramienną gwiazdę. Natomiast prawą rękę, od barku po nadgarstek, pokrywały runy, oznaczające kolejno: siłę, mądrość, odwagę, rasowość, młodość, nadzieję, wdzięk, muzykę, szczerość, kreatywność, energię, a na nadgarstku, jako największą runę, miłość.

Jego tors był naprawdę imponujący. Klatka piersiowa unosiła się z każdym oddechem tego ogromnego... człowieka. Włosy miał krótko przystrzyżone, a jego ciemnobrązowa, krótka broda podkreślała głębię ciemnoniebieskich oczu; ogromne dłonie skrywały grube rękawice bez palców. Wyglądał jak kowal.

- Czy to jest sen? - powiedziałam cicho.

Ten skinął głową.

- Gdzie jesteśmy? - odezwałam się ponownie, tym razem głośniej.

Spytany uśmiechnął się.

- W domu, dzieci.

Zmarszczyłam brwi, słysząc jego ostatnie słowo. Spojrzałam na brata, który odwzajemnił moje niespokojne spojrzenie.

- Kim jesteś? - spytał głośniej Draco.

- Znacie mnie z różnych legend, pieśni, obrazów i pomników. No i z modlitw, oczywiście.

Otworzyłam szerzej oczy, gdy na myśl przyszła mi tylko jedna taka postać. Bóstwo; Ojciec Narodów, czczony przez Terramor, oraz przez wszystkie siedem królestw krasnoludów.

Dzieci Aulëgo ➳ Król i Smok (Hobbit FanFiction) ~korekta~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz