Rozdział 5 „Jesteś denerwujący"

867 32 19
                                    

− Postaraj się! − kazał mi Gally za każdym razem, gdy próbowałam go uderzyć.

− Przecież się staram!

− To się nazywa doping.

Przewróciłam oczami, na ile to było możliwe, żeby nie dostać od niego pięścią w twarz.

− Uwaga... − ostrzegł mnie i wysunął rękę do przodu aby uderzyć mnie w brzuch. Przesunęłam się o parę centymetrów jak mnie uczył, przez co jego ręka przecięła powietrze, a ja chwyciłam ją i wygięłam.

Chłopak zacisnął usta, a ja chwilę później puściłam jego rękę.

− Nie jesteś tragiczna − powiedział.

To w języku Gally'ego inaczej: jest coraz lepiej. Komplement od niego znaczył wiele więcej niż kogokolwiek innego.

Uśmiechnęłam się, dumna z siebie. Ćwiczyliśmy to już dwa tygodnie.

− Może nawet kiedyś zaczniemy z bronią − zaśmiał się, a ja zamrugałam. − Chyba nie chcesz się bronić tylko rękami? − odpowiedział na moje zdziwienie. − Z bronią nie wygrasz. 

Pokiwałam głową i odetchnęłam.

− Za szybko się męczysz. Musimy nad tym popracować.

Znów pokiwałam głową.

− Okej − wysapałam.

− Koniec na dziś.

− Okej.

Gally spojrzał na mnie rozbawiony. To ten mój pot lejący się z czoła tak go rozbawił?

− No już, idź.

− Okej − powtórzyłam po raz trzeci z przyspieszonym oddechem i powoli odwróciłam się, po czym zaczęłam iść w stronę mojego hamaka, z którego nie zamierzałam się ruszać aż do końca dnia.

Ledwo się do niego doczłapałam, ale gdy już usiadłam poczułam, że moje ciało się rozluźnia.

Oparłam się o materiał, mając idealny widok na aktualnie otwartą bramę labiryntu. Wypatrywałam szczegóły, na ile to możliwe, jeśli chodzi o wielką skałę i jej mechanizm. Poczułam, jak powieki mi ciążą i po paru sekundach zamknęłam oczy, nie walcząc z moim zmęczeniem.

Obudził mnie dźwięk przesuwanych się ciężkich drzwi, czyli dzisiejszego zamykania się labiryntu. Zamrugałam, chcąc się rozbudzić i zobaczyłam, że przy wejściu nikogo nie ma.

To znaczy, że Minho i Sean już wrócili i wszystko było w porządku.

Również znaczy to, że zaspałam na obiad i na jego zmywanie.

Kurde.

Wstałam gwałtownie z hamaka, czując się chwilowo rozbudzona, ale gdy stanęłam na nogach poczułam mroczki przed oczami. Oparłam się ręką o drzewo i po chwili wszystko wróciło do normy.

Szczerze mówiąc, trochę bałam się reakcji, być może nie Patelniaka, ale Alby'ego. Jeszcze nigdy nie zaspałam na swoje obowiązki, a oni są bardzo surowi co do tych spraw. Ale dlaczego nikt mnie nie obudził i nie okrzyczał?

Potrzebowałam się rozbudzić, ponieważ czułam jak moje nogi się telepią, ale zignorowałam to i poszłam szybkim krokiem w stronę kuchni.

Gdy byłam blisko, zobaczyłam na horyzoncie Alby'ego rozmawiającego z Jackiem i o mało nie wywróciłam się o wystający korzeń drzewa. Schowałam się za namiotem, mając nadzieję, że mnie nie zauważył. Przecisnęłam się przez wejście do namiotu i od razu zaczęłam się tłumaczyć:

My Maze Story // NewtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz