Minęły dwa miesiące odkąd zabrali Minho. Od tego czasu mieszkaliśmy w tak zwanej przez Vince'a –bezpiecznej przystani.
Miasteczko było położone nad morzem, a my spaliśmy w parunastu domkach zbudowanych na wysokich palach, żeby woda nie wlewała się do środka. Oprócz tego zostało wyznaczone miejsce na ognisko, duża kuchnia w oddzielnym domku. Zaraz obok mieliśmy plażę i wydmy. Było bardzo przytulnie, a zachody słońca były najpiękniejsze jakich byłam świadkiem (choć nie widziałam ich wcześniej za wiele).
Dostałam domek z Brendą, dzięki czemu się lepiej poznałyśmy i bardzo ją polubiłam. Być może nie na tyle, żeby porównywać ją z chłopakami, ale dobrze było poznać kogoś nowego. Wszyscy trzymaliśmy się razem. Chyba, że chciałam być sama; wtedy wchodziłam na wydmy i patrzyłam się na morze.
Atmosfera była tu spokojna. Nikt się z niczym nie śpieszył. Patelniak wparował pierwszego dnia do kuchni i został pomocnikiem tutejszego kucharza. Jedzenie nie było najlepsze, więc wiedziałam, że niedługo zajmie jego miejsce. Miło, że odnalazł swoje powołanie.
Vince wciąż szukał ze swoimi ludźmi kolejnych odpornych, a Thomas wyrywał sobie włosy ze zdenerwowania. Szykował plan, który miał ocalić Minho ale nie mieliśmy informacji co się z nim działo, od miesiąca. Codziennie wyjeżdżał z samego rana z Newtem i obserwował drogę, oraz szukał wskazówek w radiu. Ciągnęło się to już ponad pięćdziesiąt dni, ale dzięki temu czuli się potrzebni.
Ja z kolei szkoliłam się w naszym domku odpowiadającym za szpital, od pewnego mężczyzny, mniej więcej w wieku Vince'a. Miał na imię Garrett.
Pokazywał mi najróżniejsze przyrządy i uczył, jak czego używać. Wiedziałam, że nie mogę zmarnować tego, czego nauczył mnie Jeff. Być może moja przyszłość będzie wiązała się właśnie z tym. O ile nie umrę w wieku szesnastu lat. Choć kto wie, być może mam już siedemnaście. Nawet nie wiem, kiedy mam urodziny.
Żeby nie stracić wprawy, codziennie rano po wstaniu szłam na plażę i ćwiczyłam ciosy oraz gimnastykę, tak jak kiedyś Gally w Strefie. Czułam, że był moim starszym bratem, którego nigdy nie miałam.Pod wieczór Newt i Thomas wracali z wyprawy, Patelniak wołał na obiad, a Brenda i Jorge zostawiali brudną robotę w pracowni na bok, i szli na jedzenie. Mężczyzna uwielbiał naprawiać. Cokolwiek, co nie działa – on się za to brał, a Brenda mu w tym pomagała. W pewnym momencie tyle rzeczy zepsuło się naraz, że zaczęłam podejrzewać, że Jorge robi to specjalnie.
Każdego dnia, siedząc przy stole w naszej zwartej grupie, grzebałam widelcem w talerzu, słuchając ich rozmów. Czy chłopcy usłyszeli coś nowego, czy Patelniak stworzył swoje własne danie lub Jorge doznał olśnienia. Zazwyczaj siedziałam cicho. Nie miałam nic ważnego do powiedzenia. Jeśli ktoś się skaleczył, albo udawał że nic się nie stało, albo przychodził po plasterek. To zabrzmi dziwnie, ale po tylu wydarzeniach, było tu bardzo spokojnie. Nie chciałam narzekać, że jest nudno, bo potrzebowaliśmy tego, aby w końcu być zwykłymi nastolatkami.
Ale to nie był jeszcze koniec. Musieliśmy uratować Minho, a do tego było jeszcze daleko.
Czasem aż czułam napięcie w domku, gdy omawialiśmy co nowego zdarzyło się przez ostatni tydzień.Z początku Vince, co prawda, nie był zachęcony do tego, żebyśmy okupowali ten dom co tydzień, ale z czasem przyzwyczaił się. A Thomas starał się za każdym razem, aby spotkanie było inne i efektywne.
Czułam się bardzo dziwnie. Teraz byłam tylko ja i Brenda. Harriet jednak była bardziej samotnym wilkiem. Oczywiście, spędzałyśmy razem czas, ale wiedziałam, że Sonya jest jej najlepszą przyjaciółką, i nie zapomni o niej ot tak. Na naradach zazwyczaj siedziała dziwnie cicho, ale może nie zgadzała się z pomysłami Thomasa, które rzeczywiście czasem wydawały się niemożliwe do zrealizowania.
CZYTASZ
My Maze Story // Newt
FanfictionHej. Nie pamiętasz co jadłeś na kolację? Ja nie pamiętam całego mojego życia. Cóż, pozwól mi opowiedzieć ci historię. Moją historię z labiryntu. − Jesteśmy − oznajmił po chwili i stanął jako pierwszy przed wielkimi drzwiami, zamkniętymi na kłódkę...