(I) Rozdział 11 „Pokaż co umiesz"

753 28 18
                                    


Doszliśmy do miejsca, w którym rozpalaliśmy ognisko, czyli mniej więcej na środku zachodniej części Strefy. Nie było jeszcze wszystkich, wręcz połowa chłopaków dopiero zaczynała się zbierać.

Zobaczyłam, jak Gally pomaga Patelniakowi dźwigać wielki gar, prawdopodobnie z kolacją, a później z herbatą. Za nimi szedł inny Strefer, noszący kubki i talerze oraz sztućce.
Podeszłam do stołu, słysząc jak Chuck drepta za mną.

− Hej − przywitałam się z Patelniakiem i Gallym. Pierwszy uśmiechnął się, a drugi kiwnął do mnie głową.

Gdy odłożyli wszystko na stół, odeszli, żeby zapalić z innymi Streferami ognisko. Chwyciłam kubek i zaczęłam sobie nalewać herbatę.

− Nie idziesz? − spytałam Chucka, czując że wciąż za mną stoi. Chłopak wydał z siebie niezadowolony jęk.

− Nie wiem czy mogę.

Spojrzałam na niego, podnosząc brew i odwróciłam się w jego stronę z kubkiem herbaty w ręce.

− Jak to nie możesz? Nikt Ci nie zabroni − powiedziałam i ujrzałam w jego oczach iskierki nadziei.

− No idź! − ponagliłam. − Bo zaraz będzie za późno.

Chłopak zerwał się i pobiegł za Gallym. Parsknęłam lekko śmiechem i oparłam się o stół, patrząc w ich stronę. Chwycili długie gałęzie i podpalili je, po czym odliczając rzucili na stertę drewna, powodując jej podpalenie. Krzyknęli radośnie i patrzyli jak ogień się powiększa i sunie do góry. 

Po chwili już wszyscy Streferzy byli na miejscu. Ruszyłam się z mojego miejsca, bo wiedziałam że zaraz wszyscy pobiegną do jedzenia, a nie chcę zostać stratowana. Usiadłam na pniu naprzeciwko Jeffa i Clinta, którzy rozmawiali i śmiali się razem z Winstonem.

Oparłam się rękami o swoje kolana i spojrzałam na prawo. Gally już rozgrzewał nadgarstki. Większość chłopaków podniosła się z siedzeń i poszła go okrążyć. Wiedzieli, że niedługo blondyn zmierzy się z nowym i tego nie mogli przegapić.

Cóż, prawdę mówiąc, ja też nie.

Wstałam i odłożyłam kubek na ziemię, mając nadzieję, że nikt mi go nie weźmie. Stanęłam obok Jacka i założyłam ręce na ramiona, przyglądając się blondynowi. Chłopak przekręcił głowę najpierw na lewo, później na prawo. Słychać było jego kości przesuwające się w szyi.

− Dobra, to kto pierwszy?

Rozejrzałam się, zastanawiając, kto się zgłosi. Chłopaki kręcili głowami lub nagle patrzyli wszędzie, ale nie w oczy Gally'ego. Spojrzałam na Zarta, który otwierał usta, żeby się zgłosić, kiedy usłyszałam:

− Elle, może ty?

Gally uśmiechał się w moją stronę. Zamrugałam.

− Ja?

− Chyba właśnie to powiedziałem.

Przewróciłam oczami. Chłopak rozłożył ręce z uśmiechem. Rozległy się gwizdy i śmiechy.
Zagryzłam wargę i pokręciłam głową z uśmiechem. Westchnęłam i przybliżyłam się do niego o krok, wchodząc do kręgu.
Chłopcy zaczęli klaskać. Nie czułam wielkiej tremy, ponieważ ćwiczyliśmy razem od pół roku. No i wiedziałam, że i tak z nim nie wygram.

Stanął z rozłożonymi ramionami i czekał na mój ruch. Wzięłam zamach zamierzając kopnąć go w piszczel na początek. Chłopak cofnął się, unikając ciosu. Rozległy się ciche śmiechy i gwizdy.
Gally złapał mnie za łydkę, przez co straciłam równowagę. Chwyciłam go za koszulę, żeby się podtrzymać, ale oboje upadliśmy na piasek.

My Maze Story // NewtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz