(II,5) Rozdział 31"Kochasz go?"

544 18 15
                                    

Następnego dnia spotkaliśmy się na śniadaniu.

Nie wiedziałam, czy pójść tam o tej samej porze co zwykle, czy poczekać aż Newt i Thomas wyjadą. Ale moje plany, a raczej myśli legły w gruzach, kiedy Brenda obudziła mnie wcześniej niż zamierzałam wstać, ponieważ skąd mogła wiedzieć co się wczoraj wydarzyło.

Na razie byłam na etapie, w którym miałam nadzieję, że nikt nie zorientuje się co się stało, dopóki sama nie przemyślę tego, jak się czuję.

Nawiązałam kontakt wzrokowy z blondynem i usiadłam przy Thomasie, który siedział obok niego. Brenda wcisnęła się do Patelniaka na przeciwko nas. Powstrzymałam się od zrobienia jakiejkolwiek miny, ale dziewczyna i tak posłała mi ostrzegawcze spojrzenie.

Śniadanie przebiegło normalnie. Nawet jeśli chłopaka ruszyły wczoraj moje słowa, dzisiaj nie dawał po sobie tego poznać. Nie mogłam się zdecydować, czy czuję przez to większą ulgę czy smutek.

Następne parę dni mijało bardzo podobnie. W grafiku nic się nie zmieniło, ale udało mi się pojechać na wyprawę dwa razy, tak jak Newt i Thomas. Chłopcy zaczęli żartować, że nie puszczą mnie z blondynem, bo może się to źle skończyć.

Śmialiśmy się z tego, jednak słysząc to, czułam się dziwnie, mając z tyłu głowy naszą sytuację.

Niekomfortowo, ale nawet nie z powodu ich słów, tylko tego... Że to się nie stanie. Ponieważ zerwałam z nim, zanim nawet zaczęliśmy ze sobą chodzić.

Przez te dni nic się nie działo, oprócz tego, że udało nam się wytargować nasz udział – mój, Brendy, Patelniaka i Jorge. Od teraz oprócz Thomasa, Newta i Vince'a, byliśmy my we czwórkę. Oni byli codziennie, my co trzy dni.
Nie ukrywam, że po jakimś czasie zaczęło być nudne – siedzenie cały dzień przy drodze, licząc że cokolwiek się stanie, jednak musieliśmy i chcieliśmy to robić. Dla Minho.

Wymieniliśmy się jednak, więc co jakiś czas byłam z inną osobą w aucie. Tym razem padło na Brendę. Siedziała za kierownicą, a ja obok niej z nogą opartą na siedzeniu. Wszystkie okna były otwarte przez ciepłą temperaturę i lekki wiatr, co stwarzało niemal idealne warunki na dzień taki jak ten.

Położyłam głowę luźno na oparciu i popatrzyłam na pustynię. Obie byłyśmy już zmęczone, więc słuchałyśmy szumu piasku przemieszczającego się obok nas i nie rozmawiałyśmy.

Nawet nie zauważyłam, jak znów zaczęłam myśleć o Strefie i o tych wszystkich, których tam zostawiliśmy. Coraz częściej łapałam się na myśleniu o nich i powoli zaczynało mnie to wykańczać.

Ale wtedy przypominałam sobie, że nasza ucieczka z DRESZCZu wcale nie trwała roku lub nawet miesiąca. To były dni, godziny. Oni nie zginęli tak dawno, a czułam jakby tak było.

Wydawało się, jakbym znalazła się w Strefie bardzo dawno temu. Jak poznałam wszystkich: Jessie'ego, Jeffa, Clinta, Winstona, Chucka, Gally'ego, Seana. A oni wszyscy nie żyją. Już ich nie ma.
Zostaliśmy tylko my, nasza mała garstka. Czwórka. Piątka, jeśli Minho żyje.

Jeśli Minho żyje.

Pociągnęłam nosem, i szybko wytarłam łzę z policzka, nie spuszczając wzroku z pustyni.

– Elle?

– Hm?

– Płaczesz.

– Nie.

– Spójrz na mnie.

Nie posłuchałam, choć wiedziałam, że nie mam zbytniego wyboru. Byłyśmy same w samochodzie, przez co najmniej następne dwie godziny.
Przekręciłam głowę i spojrzałam na nią. Siedziała oparta o okno plecami, przodem do mnie.

My Maze Story // NewtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz