Słońce świeciło na tle jasnego nieba, a temperatura była tak wysoka, że nie potrzebowałam kurtki. Wszyscy zostali uwolnieni, każdemu dano świeże ubrania, dostęp do łazienki oraz własne łóżko.
– Słuchajcie! – rozległ się głos Vince'a na środku stołówki. Nie było trudno o uwagę, te dzieci były cichsze niż mysz pod miotłą, co sprawiło, że zrobiło mi się ich jeszcze bardziej żal. – Podejdźcie. Wiem, że przeszliście piekło. Chciałbym powiedzieć, że to koniec problemów, ale to jeszcze nie teraz. DRESZCZ wciąż istnieje i się nie podda – wskazał na nich palcem. – Bo macie coś, czego chcą. Zabrali was, bo jesteście odporni na Pożogę, chorobę która ogarnęła świat. Chcieli was poświęcić, żeby znaleźć lek. Cóż, ja nie. – rozległy się szepty pomiędzy niektórymi, więc Vince odchrząknął. – Za dwa dni odpłyniemy tym statkiem i wydostaniemy się stąd.
– Gość ma niezłe przemowy – odezwał się Patelniak za mną a ja kiwnęłam głową, nie odwracając wzroku od mężczyzny.
– Znajdziemy miejsce, gdzie DRESZCZ nas nigdy nie znajdzie – ciągnął Vince z zaangażowaniem. – Zaczniemy od nowa i nazwiemy go domem. To tyle na dzisiaj. Idźcie odpocząć.
– Chodź – Patelniak odwrócił się tyłem do stołówki i kiwnął na domek za nami. Jako jedyni zebraliśmy się, żeby posłuchać co Vince powie nowym osobom. – Musimy iść do reszty. Chyba rozmawiają z Arisem.
Weszliśmy do oddziału, który odpowiadał tu za nasz szpital.
Aris siedział z Sonyą na jednym z łóżek i przykładał sobie lód do sinego policzka. Thomas kucał przy nich najbliżej z całego towarzystwa. Zaraz przy nim siedział Newt i Harriet, a trochę dalej Brenda z Jorge.– Nie wiedziałam, że jakieś miasto ocalało – usłyszałam zdziwiony głos Harriet. Spojrzałam na Patelniaka z ukosa z pytającym wyrazem twarzy. Wygląda na to, że przyszliśmy w idealnym momencie.
– No bo nie ocalało – powiedziała Brenda z założonymi rękami. Aris spojrzał na mnie, odrywając wzrok od Thomasa.
– Cześć – uśmiechnęłam się.
– Cześć.
Patelniak kiwnął do niego głową, a ja uśmiechnęłam się do Sonyi.
Nastała chwilowa cisza, kiedy Thomas odezwał się:– A co z Minho? Czemu nie było go w pociągu?
– Przykro mi, Thomas.
Aris spojrzał w ziemię, powodując u każdego mieszane uczucia.
– Był.
***
– Kocham Cię – powiedział po raz kolejny dzisiejszego dnia Newt. Uśmiechnęłam się przy jego policzku, czując motyle w brzuchu i spytałam:
– Czemu mówisz to tak często?
– A czemu nie?
– Nie wiem. Zawsze wydawało mi się, że mówi się to okazjonalnie.
– Życie jest za krótkie, żeby nie mówić kocham cię do osób, które się kocha. A ja czuję to cały czas.
Oddaliłam się lekko, żeby na niego spojrzeć.
– Kocham Cię.
– Też Cię kocham – odpowiedziałam, a on przyciągnął mnie do siebie. – Newt?
– Hm?
– Nie boisz się... Że to wszystko dzieje się za szybko? – spytałam szczerze.
– A ty tak sądzisz? – nie odpowiedziałam, bo nie miałam pojęcia co powiedzieć. – Nie musisz odpowiadać mi tym samym, jeśli nie czujesz się gotowa.
CZYTASZ
My Maze Story // Newt
FanfictionHej. Nie pamiętasz co jadłeś na kolację? Ja nie pamiętam całego mojego życia. Cóż, pozwól mi opowiedzieć ci historię. Moją historię z labiryntu. − Jesteśmy − oznajmił po chwili i stanął jako pierwszy przed wielkimi drzwiami, zamkniętymi na kłódkę...