(I) Rozdział 13 „Pudło wjeżdża"

698 25 25
                                    

Jak Thomas mógł być taki głupi i pobiec do środka?

Czułam, że zdenerwowanie nie opuszcza mnie od paru godzin. Noc zapadła, a my musieliśmy się położyć. Bawiłam się kawałkiem materiału mojej bluzy, nerwowo patrząc na mury, wiedząc że gdzieś w środku tuła się Minho.

− Wrócą − powiedział do mnie Chuck, nagle zjawiając się obok. − Czuję to.

Bardzo chciałam w to wierzyć, ale już dawno straciłam nadzieję.

− Zazdroszczę Ci optymizmu.

− Jesteś jedną z najbardziej optymistycznych osób tutaj − powiedział ze zmarszczonymi brwiami, a ja uśmiechnęłam się smutno. Nie tym razem.

− Nie możesz spać? − spytałam po chwili, widząc jak połowa Streferów jednak zasnęła. Chuck pokręcił głową.

− Nie wiem, czy w ogóle zasnę.

− Ja też nie. Ale musimy spróbować. I tak nie przejdą przez zamknięte wrota, więc musimy poczekać do rana.

Chłopiec pokiwał głową.

− Dobranoc, Elle.

− Dobranoc, Chuck.

Położyłam głowę z powrotem na materiale. Patrzyłam przed siebie na polanę, mając lekko przekrzywioną głowę na lewo, aż zamknęłam oczy.

***

Obudziłam się przed świtem, przyzwyczajona do tego czasu wstawania na treningi z Gallym. Rozejrzałam się: Większość Streferów jeszcze spała. Zablokowałam spojrzenie z blondynem, który leżał, jednak z otwartymi oczami. Miał zaciśniętą szczękę i wyglądał na złego.

Wiedziałam, że dzisiaj odpuszczamy trening, jednak rzeczywiście było mało prawdopodobne, żebyśmy nie wstali o tej samej godzinie. Byliśmy do tego zbyt przyzwyczajeni.

W końcu Gally kiwnął do mnie głową i sam zaczął zakładać buty. Wstałam z mojego hamaka, przeciągając się i na chwilę zapominając, co wczoraj się zdarzyło.

Chłopak minął mnie i poszedł w kierunku polany jednak wolno, abym mogła go szybko dogonić. Założyłam buty i pobiegłam za nim, po chwili będąc obok.

− Nie mów, że ćwiczymy − powiedziałam, patrząc na niego i jednocześnie idąc.

− Nie prosiłem, żebyś za mną szła − odezwał się, patrząc przed siebie, a ja wydałam z siebie obruszony jęk. Trzeba było się na mnie nie gapić, może wtedy bym zrozumiała.

− Co do niego masz? − spytałam, myśląc o Thomasie. Gally zamrugał i aż zatrzymał się na chwilę w pół kroku.

− Co, co do niego mam? − parsknął sarkastycznym śmiechem. − Nie widzisz jaki burdel się robi? − pokazał ręką na Strefę. − Wszystko od jego przyjścia.

− Nieprawda − powiedziałam, podchodząc o krok, słysząc jak głos mi zadrżał. − To wszystko przez Stwórców − przypomniałam mu. − To oni są źli. Nie Thomas, nie nikt inny.

Chłopak spuścił lekko wzrok.

− To przez nich nie żyje George – mówiłam. − I Dylan, i Ben, i Sean − czułam jak łzy napływają mi do oczu, ale nie pozwoliłam im popłynąć. − I Minho i Thomas. Nie wmawiaj tego sobie.

Gally wypuścił wolno powietrze nosem, a ja wiedziałam, jak uchodzi z niego złość lub jakiekolwiek zirytowanie. Spojrzał na mnie i zagryzł policzek, po czym podszedł do mnie. Zastanawiałam się co robi, bo nie zatrzymywał się, aż gdy dzielił nas zaledwie metr. Rozłożył ramiona i czekał, aż go przytulę. Oparłam głowę o jego klatkę i poczułam jak mnie obejmuje. Poczekał, aż mój i jego oddech całkiem wróci do normy, po czym odsunęliśmy się od siebie.

My Maze Story // NewtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz