Szliśmy długim korytarzem. Z boku były różne wejścia do małych pomieszczeń, jednak z wnękami wokół. Minho szedł do jednej, świecąc wszędzie latarką.− Ej, chodźcie tu − powiedział i poszedł w głąb, do jednego z pokoi.
W środku było mnóstwo śmieci, parę stolików ze szklanymi fiolkami oraz lampa, którą zaraz zapalił Patelniak. Przyjrzałam się bliżej i zauważyłam, że na materacu leżało parę latarek.
− Ktoś tu mieszkał − odezwał się Minho, patrząc mi przez ramię. Na materacach były porozrzucane ubrania, koce i plecaki.
− Gdzie są teraz? − spytał Newt, rozglądając się z latarką w ręce, a pomiędzy nami zapadła pełna trwogi cisza.
− Weźcie coś − powiedział w końcu Thomas za nami. Właśnie zakładał niebieską kurtkę. − Wszystko może się przydać. Rozdzielmy się i poszukajmy czegoś więcej.− Wszystko to dużo − mruknął Patelniak, rozglądając się po sali.
− Kocham twoje poczucie humoru.
Powstrzymałam się od uśmiechu, słysząc słowa Winstona. Próbowałam się zorientować, kto zostaje a kto wychodzi. Nie chciałam wychodzić bo się bałam, a jednocześnie wolałam wyjść, bo bałam się że nigdy się stąd nie wydostanę.
Zanim zdążyłam się namyśleć, chłopaki zebrali się i zniknęli za zakrętem.
Wraz ze mną została Teresa, Newt i Patelniak. Odetchnęłam lekko w duchu, czując się bezpieczniej i zaczęłam przeglądać ubrania. Znalazłam czarną jeansową kurtkę, która pewnie wcześniej należała do tęgiego mężczyzny, po czym od razu założyłam ją na siebie.
Zauważyłam w rogu buty sportowe, podobne do tych, które dostawaliśmy w labiryncie, wiec wstałam i wzięłam je.− Masz.
Podałam Teresie obuwie. Dziewczyna uśmiechnęła się i podziękowała, po czym zaczęła je zakładać na obolałe stopy.
Wzięłam ze stołu wolną latarkę i zapaliłam ją. W głębi widać było porozrzucane śmieci po jedzeniu, ubrania a nawet kilka książek. Był tu bałagan.
− Chyba się gdzieś spieszyli... − powiedziałam i natrafiłam latarką na coś, co bardzo przypominało ludzką rękę. − Boże!
− Co? − rozległ się od razu głos Newta z tyłu. − Wszystko w porządku?
Odetchnęłam lekko w duchu, widząc że to tylko postać z wosku.
− Tak − odpowiedziałam, czując jak serce łomocze mi w piersi.
Ruchome schody, parę pięter, duża przestrzeń, mnóstwo pomieszczeń a teraz figura z wosku. Może to nie był wosk?
− To chyba było... centrum handlowe − wróciłam do Patelniaka i Newta, którzy usiedli chwilowo na materacu i pakowali potrzebne rzeczy do plecaków.
− Po co komuś centrum handlowe na pustyni?
− Nie wiem.
Zaczęłam wątpić w moje słowa po pytaniu Patelniaka. To rzeczywiście nie miało sensu.
− Zaraz wrócę − oznajmiła Teresa z garścią ubrań w ręku.
− Nie zgub się − rzucił za nią Newt. Ale nie poszła daleko. Stanęła za kotarą w pobliżu woskowych manekinów. Nie było to zbyt dobre miejsce, ale w tej sytuacji trudno było znaleźć lepsze.
Przyłączyłam się do chłopaków i usiadłam na brzegu materaca koło Newta. Odkręcił nakrętkę z butelki, spojrzał czy coś jest w środku, po czym zamknął ją i wepchnął do środka plecaka. Zerknęłam na Patelniaka, który przy zamykaniu swojego uciekał co chwilę wzrokiem w lewą stronę.
CZYTASZ
My Maze Story // Newt
FanfictionHej. Nie pamiętasz co jadłeś na kolację? Ja nie pamiętam całego mojego życia. Cóż, pozwól mi opowiedzieć ci historię. Moją historię z labiryntu. − Jesteśmy − oznajmił po chwili i stanął jako pierwszy przed wielkimi drzwiami, zamkniętymi na kłódkę...