(I) Rozdział 19 „Ktoś tu był"

630 19 29
                                    

Nienawidzę ciemności. Poczułam jak oddech mi przyspiesza i narasta we mnie panika. Właśnie wyszłam z pieprzonego labiryntu w jednym kawałku, a boje się właśnie tego. Ciemności.

− Powiedzcie, że tu jesteście − odezwałam się.

− Jesteśmy − odpowiedział Minho, a ja mogłam odetchnąć.

− Gdzie?

− Nie ruszyliśmy się z miejsca przez ostatnie pięć sekund − odezwał się jakiś Strefer.

− Ej − usłyszałam ostrzegawczy ton Newta. Na pewno był bliżej niż Minho i ten drugi chłopak. Myślę, że byłam zbyt zestresowana, żeby rozpoznać jego głos. Może to był Winston?

Nie zdążyłam się rozejrzeć kto gdzie był, chwilę przed tym jak spadliśmy w dół, bo zupełnie nie spodziewałam się, że wylądujemy w takiej sytuacji.

Nagle poczułam, jak czyjaś ręka niechcący uderza mnie w kość przy łokciu. Z moich ust wymknął się dziwny odgłos, coś w rodzaju odchrząknięcia. Zrobiłam to nieumyślnie, to była moja zwyczajna reakcja na ten ruch.

Po chwili znów ją poczułam, jednak tym razem dotknęła mojego nadgarstka i zeszła w dół, zaraz potem lekko ściskając moją dłoń. Poczułam się lepiej, wiedząc że to nie tylko głuche głosy, ale też dotyk innego człowieka. Nie wiedziałam kto to, co było lekko przerażające, ale w tamtej chwili zupełnie mi nie przeszkadzało. Czułam się bezpieczniej.

Wtedy nagle rozległ się klik gdzieś przed nami i po chwili otworzyły się drzwi z pomieszczenia, w którym byliśmy przez chwilę uwięzieni, dopuszczając trochę światła. Odetchnęłam i podziękowałam za to, że w końcu coś widać.

Ktoś popchnął drzwi wpuszczając go jeszcze więcej. Ale nie było to słońce, ani żadne naturalne światło, tylko pojedyncza, niebieska lampa na korytarzu.

Spojrzałam na osobę obok, która wciąż trzymała moją rękę i wpatrywała się w korytarz jak wszyscy. To był Newt.

Poczułam szybsze bicie serca, ale musiałam to zignorować, ponieważ chłopak ruszył się do przodu jak inni Streferzy przed nami. Wyszliśmy jako ostatni, za Minho. Wszyscy rozglądali się, szukając potencjalnego wyjścia. Rozległ się dźwięk podłączania czegoś do prądu, lub trzaśnięcia włącznika do światła i nagle reszta lamp na korytarzu zaczęła się świecić na zimny, morski kolor. Byliśmy po środku długiego korytarza, który wyglądał jakby nie miał końca.

− W prawo? − spytał Thomas lekko drżącym głosem i spojrzał na Newta.

− W prawo.

Szliśmy po korytarzu w ciszy, będąc gotowi na najmniejszy, podejrzany ruch. Ale nic takiego się nie wydarzyło. Była zupełna cisza, słychać było tylko nasze kroki. Po kilku minutach doszliśmy do jedynych drzwi, jakie widzieliśmy. Obok nich paliła się zielona lampka.
Thomas stanął przed nią.

− Widziałem ją – powiedział i spojrzał na napis umieszczony nad drzwiami.

"Wyjście"

− Serio? − spytał Patelniak. – Żartujecie.

Thomas ruszył się i podszedł ostrożnie do drzwi. Złapał wolno klamkę, jakby bojąc się, że nagle wybuchnie. Ta zapadła się, a drzwi się otworzyły. Rozległ się głos alarmu z oddali.

Brunet wszedł do pomieszczenia, a później Teresa, Chuck i każdy po kolei. Newt przepuścił mnie jako przedostatnią, jednocześnie puszczając moją rękę. Przeszłam przez drzwi i o mało nie podskoczyłam. Zaraz przy wejściu leżała kobieta o czarnych włosach z krwią rozlewającą się po podłodze. Miała nienaturalnie opartą głowę o ścianę. Najwidoczniej się z niej zsunęła. Wszyscy zaczęli się rozglądać. To nie było jedyne ciało. Wszędzie leżały trupy.

My Maze Story // NewtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz