(I) Rozdział 10 „Hop, hop!"

729 27 19
                                    

3 miesiące i 3 tygodnie później

W całej Strefie rozległa się syrena. Powstrzymałam się od zakrycia uszu i spojrzałam na Minho porozumiewawczo. Pudło wjeżdża.

Nie było to nic nowego, dzisiaj wypadał ten jeden dzień w miesiącu, w którym przybywał nowy Strefer. Do tej pory zawsze to był chłopak, nie licząc mnie, więc i tym razem nie miałam żadnych nadziei.

Pobiegliśmy w stronę Pudła, zresztą jak każdy w pobliżu. Wszyscy chcieli zobaczyć następnego świeżaka. Zawsze to było coś nowego, zagadkowego: jak będzie wyglądał, czy będzie kolejnym Pomyjem, a może, ku zdziwieniu chłopaków, okaże się najlepszym ze wszystkich? Definitywnie zabolałoby to ich ego.

Dźwięk syreny ledwo ucichł, ale na miejscu był już co najmniej połowa Streferów. Wszyscy okrążyli cztery strony Pudła.

Przepchnęłam się na początek i stanęłam obok podekscytowanego Chucka. Rozśmieszyło mnie to, jednak nie dziwiłam mu się. Marzył, żeby zostać kimś innym, niż Pomyjem, a dzięki temu, że oficjalnie od dzisiaj nie jest już świeżakiem, może mieć na to większe szanse. I przy okazji może przestanie być wyśmiewany przez chłopaków.

Gally z Newtem weszli na podest a żelazne drzwi rozsunęły się, wpuszczając światło do środka. Alby pojawił się chwilę później przy Chucku, gotowy by zacząć swoją przemowę.

Pod ścianą na przeciw mnie siedział chłopak z niebieskiej koszuli o czarnych włosach i jasnej cerze. Zasłonił ręką światło, więc nie widziałam jeszcze jego twarzy. Chłopcy zaczęli mruczeć coś pod nosem rozbawieni. Jakby, cholera, oni nie byli w takiej sytuacji. Dlatego nie przepadałam za tym dniem.

Gally wskoczył do środka i pochylił się nad świeżym. Przesunęłam lekko głowę w stronę Chucka, żeby zobaczyć twarz chłopaka, ale nie zdążyłam, ponieważ blondyn odezwał się:

− Cześć, świeżyno − złapał go za kołnierz i popchnął brutalnie do góry. Nowy, wciąż bardzo zdezorientowany, ledwo złapał linę i zaczął się po niej wspinać. Gally wskoczył z powrotem na górę. − No, szybciej − ponaglił i pociągnął go za koszulkę. Chłopak nagle szarpnięty do góry, stracił równowagę i upadł na trawę.

Rozległy się śmiechy chłopaków. Spojrzałam na Gally'ego z zażenowaniem, a nawet z lekką irytacją. Wzruszył ramionami, prawie mówiąc "Nic na to nie poradzisz". Przewróciłam oczami i usłyszałam kolejne krzyki i wyzwiska w stronę nowego.

− Patrzcie na niego!

− Ile może mieć lat?

− Przyda się w kuchni.

− Odjechana koszulka, szczylniaku!

O boże.

Nagle chłopak podniósł się, jakby odzyskał wszystkie siły i przepchnął przez Zarta i Newta, biegnąc przed siebie jak najszybciej potrafił. Rozległy się śmiechy i krzyk tego pierwszego.

− Mamy Zwiadowcę!

Wtedy chłopak się potknął i przewrócił, wręczając kolejną dawkę śmiechu swojej widowni. Spojrzałam na Newta, który uśmiechał się lekko, po czym odwróciłam wzrok i znów skupiłam się na nowym.

Wstał z trawy i rozejrzał się powoli po każdym milimetrze murów wokół nas. Wyglądał bardzo blado, ale nie mogłam stwierdzić czy to przez strach i zdezorientowanie, czy po prostu miał taką cerę.

− Co z nim robimy? − spytał Jackson Alby'ego, a ja odwróciłam się i spojrzałam na nich, nie ukrywając irytacji. "Co z nim robimy?", czy oni sobie żartują? To chłopak, nie mięso.

My Maze Story // NewtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz