(I) Rozdział 17 „Rozejrzyj się idioto!"

568 19 20
                                    

Obudziłam się przez promienie słońca, padające prosto w moje oczy.
Zmrużyłam je i zakryłam ręką słońce, by móc spojrzeć na Gally'ego i Winstona. Spali.

Trąciłam blondyna, który był bliżej, w nogę, chcąc go obudzić. Prawie od razu otworzył oczy i usiadł w pogotowiu. Kiedy zobaczył mnie, uspokoił się. Kiwnęłam w stronę Winstona. Gally trącił go łokciem. Chłopak sennie otworzył oczy, ale zaraz też się rozbudził.

− Chodźmy.

Wstaliśmy i zeszliśmy na ziemię po pniu. Gally skoczył. Oczywiście tak było szybciej, ale  wolałam nie złamać przypadkiem nogi, szczególnie w tej sytuacji.

Minęliśmy ciało Jesse'ego, a ja znów poczułam jak łzy napływają mi do oczu. Blondyn objął mnie ramieniem i poprowadził dalej. Pod wielką metalową kupą złomu widać było rękę Jacka.

− Chodź − kiwnął do mnie, przerywając milczenie i pociągnął w odwrotną stronę. Nie mogłam na to patrzeć. Wiedziałam, że nigdy nie zapomnę tej chwili i wczorajszego wieczoru.

Wyszliśmy z lasu w milczeniu. Poszliśmy w stronę miejsca, w którym spaliśmy. Mimo, że połowa hamaków była rozszarpana, garstka chłopaków siedziała tam i rozmawiała przyciszonymi głosami. Skubali jedzenie, ale wyglądali strasznie. Nie chciałam wiedzieć, ile nas zostało.

Winston zobaczył Ryana i resztę ze swojej grupy. Podszedł do nich i przytulił każdego po kolei.

Nie było tam jednak większości Streferów.

Wymieniłam spojrzenia z Gallym. Miał niespokojny wyraz twarzy.

Wyszliśmy ze strefy hamaków i weszliśmy na polanę. Rozejrzeliśmy się i utkwiliśmy wzrok w Domie Narad. Miał zapadnięty dach z prawej strony, a słoma została tam przerwana.

O nie.

Poszliśmy prędko po polanie w stronę domku.

Nie mogli umrzeć. Nie.

Przyspieszyliśmy kroku. Kiedy byliśmy już na tyle blisko, żeby zobaczyć coś więcej, niż tylko sam domek, drzwi drgnęły. Instynktownie stanęliśmy, czując zagrożenie. Wpatrywaliśmy się w wejście, czekając na to co się zdarzy.

Wtedy drzwi otworzyły się, a w nich stanął Patelniak. Wypuściłam powietrze, czując ulgę. Wznowiliśmy krok. Za chłopakiem pojawił się Minho. Później Chuck. Cross. Charlie.

Wciąż byłam zaniepokojona, bo nie widziałam Newta, Thomasa i Alby'ego.

Wtedy z domku, przepychając się przez Charliego i Crossa, wyszedł Thomas, a za nim Newt.
Czułam jakby kamień spadł mi z serca.

Newt spojrzał na mnie od razu. Czułam, że zaraz się rozpłaczę. Ale nie wiedziałam czy to dlatego, że bałam się że umrzemy, czy że tak cieszyłam się, że to się nie stało.

Blondyn przepchnął się przez chłopaków i podbiegł do nas.

Objął mnie ramionami i mocno przytulił. Owinęłam ręce wokół jego szyi i schowałam twarz w jego ramieniu i poczułam jak ściska mnie mocniej. Zamknęłam na chwilę oczy, ciesząc się jego obecnością.

W końcu odsunęłam wolno głowę, dotykając jego policzka swoim i spojrzałam za jego ramię. Newt odwrócił się w stronę chłopaków, podążając za moim spojrzeniem.

Wszyscy wyglądali na zmęczonych, jednak patrzyli w naszą stronę z zaciekawieniem.
Patelniak próbował się nie uśmiechnąć, Chuck za to nie opierał się. Wtedy z domku wyszedł kulejący Jackson, zwracając tym na siebie uwagę.

− Jeszcze ktoś zamierza wyjść? − zażartował lekko Gally z widoczną ulgą. Później jednak zmarszczył brwi i jakby policzył wszystkich. Mina mu zrzedła.

My Maze Story // NewtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz