Weszłyśmy do dużego pomieszczenia z mnóstwem półek, fiolek i innych rzeczy, których nigdy nie widziałam. W środku było paru pracowników w długich białych płaszczach lekarskich oraz chłopaki. Thomas i Newt siedzieli na stołkach z wyciągniętymi rękami, jak na pobieraniu krwi, przez co zaniepokoiłam się. Mimo, że Ci ludzie nas uratowali, nasze zaufanie zostało nadwyrężone. Nie chciałam mieć nic wstrzykiwanego do żył.− Co to jest? − usłyszałam głos Newta, gdy przechodziłyśmy obok.
− Różne rzeczy – odpowiedział mu lekarz. − Witaminy, wapno, wszystko czego potrzebujecie.
Chłopaki wyciągnął rękę, jednak wciąż lekko nieufnie.
Parę kroków dalej Minho trenował na bieżni, a Patelniak i Winston stali pod ścianą, gdzie jedna z kobiet przystawiała im coś do głowy na dwie sekundy.
− Witajcie − rozległ się głos za nami. Odwróciłyśmy się w tym samym czasie do ciemnowłosej kobiety w jasnym fraku. Wyglądała całkiem miło. − Nareszcie jesteście.
Spojrzałyśmy na siebie niepewnie. Byłyśmy tam aż tak długo?
− Najpierw poproszę Teresę. Później przyjdzie kolej na Ciebie − uśmiechnęła się, po czym wskazała ręką na oddalony stół. Dziewczyna posłusznie poszła za nią, a ja zostałam na środku. Trochę zdziwiło mnie, że kobieta znała imię dziewczyny.
Zorientowałam się, że krzesło na którym siedział Thomas zostało puste. Nie chcąc zająć jego miejsca, szybko ewakuowałam się do Minho, który wciąż był na bieżni. Stanęłam obok i patrzyłam na mechanizm maszyny i zmieniające się cyferki na ekranie.
− Co tu się dzieje? − spytałam go cicho, udając że bardzo ciekawi mnie co robi, by nie wywołać u nikogo podejrzeń.
− Wstrzykują nam witaminy i sprawdzają nasz stan zdrowia − odpowiedział i wcisnął coś, sprawiając że zaczął szybciej biec.
− Wszyscy to mieli? − spytałam, kiwając głową na Newta, który właśnie miał pobieranie krwi. Minho skinął głową.
− Powinnam się bać?
− No jasne − odpowiedział, nie odwracając wzroku od lekarza przy blondynie. − Ale nie masz wyboru.
Przełknęłam ślinę, czując że on też nie ma do nich zaufania. Wtedy wzrok mężczyzny rzucił się na mnie. Cholera.
Kiwnął w moją stronę, przywołując na krzesło.− Jak umrę... − zaczęłam, próbując zażartować.
− Wtedy raczej my umrzemy pierwsi − skończył.
− Racja.
Powstrzymałam uśmiech i poszłam w kierunku lekarza. Newt wstał ze stołka i minął mnie, w przelocie kładąc rękę na moim ramieniu. Usiadłam na krześle i spojrzałam z ukosa na mężczyznę. Kazał mi wyprostować rękę i zbliżył się z igłą, by przyłożyć ją do mojej skóry.
− Co to jest?
− Witaminy i wapno − powiedział, po czym nieprzyjemnie wbił się w moją skórę. Przynajmniej powiedział to samo każdemu.
Gdy zmierzono mi temperaturę i zrobiono pięć innych rzeczy, których nie mogłam pojąć (było mi za to trochę wstyd, bo w końcu byłam lub wciąż jestem strefowym Uzdrawiaczem), jeden z lekarzy odezwał się:
− Koniec badań. Macie pójść do reszty, kierując się w lewo, za zakrętem w prawo i prosto.
Minho skończył biegać, a wszyscy zebrali się posłusznie przy wejściu. Zmarszczyłam brwi i usłyszałam, jak Patelniak wypowiada moje myśli na głos:
CZYTASZ
My Maze Story // Newt
FanficHej. Nie pamiętasz co jadłeś na kolację? Ja nie pamiętam całego mojego życia. Cóż, pozwól mi opowiedzieć ci historię. Moją historię z labiryntu. − Jesteśmy − oznajmił po chwili i stanął jako pierwszy przed wielkimi drzwiami, zamkniętymi na kłódkę...