[Altimari Santano: Isola del Liri, Włochy, teraz]
-̶ ̶G̶o̶f̶f̶r̶e̶d̶o̶ ̶A̶m̶b̶r̶o̶s̶i̶a̶
̶-̶ ̶A̶l̶f̶o̶n̶s̶o̶ ̶T̶o̶r̶r̶i̶s̶i̶
̶-̶ ̶R̶e̶n̶a̶t̶o̶ ̶D̶i̶ ̶B̶i̶a̶s̶e̶- Lorenzo Bonanno
Ostatnie nazwisko na mojej liście, nim zupełnie odetnę się od tego życia i ruszę przed siebie. Ostatnie, które wiązało mnie z tym piekielnym miejscem.
Zacisnąłem więc dłoń na spuście, wpatrując się w tego, który niegdyś był mym bratem. Kimś z kim dzieliłem swe życie, ratując je i zyskując ratunek, Niedostrzegalny był w jego oczach smutek, czy obawa śmierci. Był z nią pogodzony... jak każdy z nas. Jedyne co mogłem odróżnić od niemej apatii to bolesny zawód mą osobą. I nie mogłem się mu dziwić. Zasługiwałem na to. Byłem zdrajcą. Hańbą oblewającą ich rodzinę... moją rodzinę.
-Perché stai facendo questo? [Tł. Dlaczego to robisz?] - Spytał nagle, gdy poprawiłem uścisk. Ze wszystkich osób, które zabiłem od tamtej nocy, obiecując sobie, iż jest to ostatni krok, aby uporać się z problemami, był pierwszym, który stanowił tak duży problem w mojej głowie. I nie mogłem się dziwić, był dla mnie najbliższym.
-Non sarò più un burattino nelle sue mani [Tł. Nie będę już więcej marionetką w jego dłoniach] - Warknąłem, niepotrzebnie odpowiadając, powinienem już dawno wystrzelić, nim więcej tych łajdaków zapełni piętro apartamentowca, szukając właśnie mej osoby. Lecz nie zabiją mnie. Nie. Wyrządziłem juz zbyt wiele szkód dla dobra naszej rodziny i rodu. Schwytają mnie i postawią przed naszym ojcem, aby ten wydał rozkaz mych tortur. Nie będę już liczył się w jego oczach, o ile ktoś taki może rzeczywiście posiadać honor odznaczenia.
-Qual è il tuo piano? [Tł. Jaki masz plan?] - Nie będzie próbował mnie przekonać? Nie spróbuje sprawić, bym powrócił, jak grzeczny, bezpański kundel?
-Esco e mi nascondo da qualche parte [Tł. Wyjadę i ukryję się gdzieś] - Dlaczego zdradzałem mu swój plan.
-Va bene. Fallo bene perché credimi, non si riposerà fino al giorno in cui la tua testa si piegherà sotto il suo ginocchio [Tł. To dobrze. Zrób to dobrze, gdyż wierz mi, on nie spocznie do dnia, gdy twa głowa nie sczeźnie pod jego kolanem] - Nie była to groźna. Daleko tym słowom było od tego, aby rzeczywiście nią być. Nie. To było ostrzeżenie przed tym, co czekało mnie w przyszłości, choć już od dawna wiedziałem, jak zakończę swego żywota, pozostaje jedynie pytanie kiedy to się stanie i jak wiele niebłagalnie upływającego czasu mi pozostało. Godziny? Dni? Miesiące? Lata? Jedyne co wiedziałem, to iż skończę swe życie, jako buntownik, jedyny, który postanowił oprzeć się temu światu.
-Grazie per la cura [Tł. Dzięki za troskę] - Prychnąłem, nim niczym dziecko odwróciłem spojrzenie, śledząc rysy nocnego, włoskiego miasta o wielobarwnych światłach, które utrzymywały je żywe.
Mój dom stał się moim przekleństwem.
-Riposare in pace - Wystrzeliłem, nie odwracając się za siebie, gdy ciało uderzyło o ziemię z brutalnym stukotem. Nie spojrzałem wstecz. Nie mogłem już. Nie po tym, co uczyniłem. Nigdy nie będę mógł wrócić do swej rodziny.
Uniosłem skroń dumnie, wychodząc przez drzwi z bronią wciąż tkwiącą w ręku. To wszyscy, których życie musiałem ukrócić przed tym, jak zniknę na wieki.
Wszyscy, których cenił mój ojciec, a teraz pozostało jedynie jedno nazwisko na liście: moje własne.
![](https://img.wattpad.com/cover/318516142-288-k221494.jpg)
CZYTASZ
Il mio demone // WooSan
Fanfiction"Jeśli anioł stróż istnieje, to ja otrzymałem demona" Zastrzel - Dobrze. Utop - Dobrze. Uduś - Dobrze. Każde posłuszeństwo, nawet to najbardziej oddane ma swe granice. Niewielka prowincja i cel, który sprawił, iż coś w nieczułym sercu pękło, a San...