Capitolo ventisei

185 19 16
                                    

[Choi San: Seul, Korea, Kilka minut później]

Zbliżyłem sie do niewielkiego, prostokątnego stolika ze złotego dębu, układając na nim dwie, obito zastawione mahoniowe tace, przepełnione małymi miseczkami ryżu, warzyw oraz smażonych kawałków mięsa. Ich kuchnia zaskakiwała mnie każdego dnia, zważywszy na fakt, jak wiele naczyń zużywali, aby zapełnić swój jeden posiłek o poranku. Wszystkie stoły takie były, gdy dyskretnie obserwowałem ich jasne blaty, przechadzając się z zamówieniem w ramionach metrową alejką pomiędzy.

Seonghwa wybrał niewielką, bezpieczną kawiarenkę dwie aleje od pracy, a małe, kameralne miejsce uchwyciło moje serce w czułym uroku. Ściany były bowiem ciemne, a gładka u dołu cienka, ściana, która po półtora metra zaczynała swą kratkowaną strukturę, przegroda działowa ciągnęła się przez środek, dając odrobinę prywatności przylegającym do siebie stolikom.

-Wróciłem - Odpowiedziałem triumfalnie, układając zgrabnie obie dość ciężkie blaszki na blacie stołu, podejmując szybką decyzję, aby usiąść na twardej ławce tuż obok Wooyounga, który przyciskał się lekko do wspomnianej już drewnianej ścianki.

Stan chłopaka mnie martwił. Był blady, a gdyby się uważnie przyjrzeć niewielkie krople gromadziły się tuż przy linii jego ciemnych loków. Powieki opadały mu zaś niechętnie, gdy wyraźnie walczył ze snem, a ciemne, brutalne pręgi pod oczami nie pomagały w zmianie tej opinii. Wydawał się tak wątły, szczególnie w swojej definitywnie za dużej, czarnej bluzie, iż bałem się, że opadnie nieprzytomny przy byle podmuchu niesfornego wiatru.

-Smacznego - Życzył Seonghwa, zabierając jedną z miseczek ryżu, aby używając pałeczek, unieść sklejoną cząstkę do ust. Zmarszczyłem brwi... jak? Jak to działa? Jak to funkcjonuje?

Poddałem się już na samą myśl, łapiąc również jedną z miseczek o białych, śnieżnych ziarnach w środku, aby podać ją pod nieco spiętego Wooyounga, samemu chwytając widelec do ręki. Nie będę się przecież męczył. Żwawo nabiłem sobie kawałek dobrze wysmażonego mięsa, dostrzegając, jak Park macza jego część w miseczce. Uczyniłem to samo, naśladując go pilnie w dziwnych przyzwyczajeniach.

-Dlaczego nie jesz? - Spytałem, marszcząc brwi, gdy dostrzegłem bezruch chłopca obok mnie, jednak ten wzdrygnął się, niemal zupełnie wyłączony, nim przeprosił cicho wyraźnie słabym głosem, unosząc drżącą dłoń w kierunku pałeczek. Coś było z nim nie tak i zdecydowanie nie chodziło tylko i wyłącznie o choróbsko. Przyglądałem mu się przez sekundę, obserwując jego powolne, pozbawione euforii ruchy, gdy z wolna uniósł pałeczki do swych ust, zamykając oczy w ciemne kreski, jak gdyby rozkoszował się posmakiem ryżu na swym podniebieniu.

Spojrzałem na Parka, doskonale wiedząc, iż zapewne i on myśli o tym samym co ja. 

-Wooyoung - Starszy mężczyzna przyciągnął uwagę chłopaka, który zamrugał lekko, spoglądając na Seonghwę z całą swoją zaoszczędzoną uwagę - Czystałem twój artykuł i mam dla ciebie propozycję. 

-P-przeczytał Pan? - Zająknął się dziecka, wyraźnie zdezorientowany, gdy wpatrywał się z uwagą w szarowłosego. Zignorowałem ich więc, ograniczając się jedynie do milczenia, gdy sięgałem po kolejne kęsy, zapychając swe usta całkiem poprawnym posiłkiem. Jakże tęskniłem za wytworną kuchnią włoską...

-Hym. Powiem więcej, jestem pod wrażeniem, jak dokonujesz poprawnej selekcji informacji, ujmując je w odpowiednie, schludne słowa, aby nie przedłużać, a zarazem zaciekawić. Podoba mi się. Masz własny styl, co jest rzadkie. Dlatego też chcę ci oferować wyższe stanowisko z oczywiście adekwatnie odpowiednim zarobkiem, co ty na to? - Uśmiechnąłem się lekko, dostrzegając kątem oka, jak gorączkowe oczy chłopaka zabłysły w podnieceniu na te słowa, a on pospiesznie skinął głową.

-D-dziękuję bardzo! Obiecuję, że dam z siebie wszystko - Powiedział nieco niewyraźnie, wciąż mdły, choć nieco podekscytowania wciąż tkwiło w jego młodzieńczym umyśle, przebijając się przez otępienie znużenia. Wooyoung szybko pochylił się... zmarszczyłem brwi, dostrzegając drażliwy, czarno-czerwony cień pokrywający wierzch jego karku. Tatuaż? Jeśli tak to wyjątkowo niezadbany, gdyż skóra błyszczała krwistymi odcieniami wyraźnego podrażnienia.

-Staraj się dzieciaku, ale do tego potrzebujesz sił, więc jedz, a później wróć do domu i wypocznij odpowiednio, jasne? - Seonghwa uniósł pojedynczą brew, wpatrując się w chłopca, który znów uniósł swoją głowę, odbierając mi niepokojący widok.

-Tak jest - Powiedział z delikatnym, słodkim uśmiechem, który desperacko kradł moje serce, nim sięgnął swoją bladą dłonią do pojedynczego naczynia, zbierając kilka kęsów warzyw, powracając do dawnych, ospałych ruchów, wyzbytych z naturalnego wypoczęcia i snu.

-Choi, tak się zastanawiam, czy nie lepiej byłoby, gdybyś spróbował wdrożyć się już w swoje obowiązki - Prychnąłem na komentarz swojego przyjaciela, przewracając uwagę na jego komentarz.

-Dobrze mi z tym, czym jestem aktualnie - Wymruczałem, pozwalając, aby mężczyzna zaczął produkować się na temat jakichś wyciągów, czy czegoś podobnego. Nie byłem pewien. Nie słuchałem go, potakując jedynie raz na jakiś czasu cichym pomrukiem, sięgając po kolejne kęsy i czujnie obserwując, jak ciało chłopca obok staję się coraz to wątlejsze. Marne szanse, iż nie zaśnie do zwieńczenia swojego posiłku.

I nie czekałem długo, dostrzegając, jak chłopak chwieje się lekko, aby następnie opaść drobno swą skronią w stronę blatu. Wyciągnąłem dłoń, nim jego rozpalone czoło uderzyło boleśnie o drewno, spoglądając zdezorientowany w kierunku Parka.

-Jest rozpalony. Powinniśmy go wziąć do szpitala? - Spytałem, unosząc obie brwi, jednak ku mojemu szczęściu skinął skronią, szybko wstając ze swojego miejsca. Pomimo nieświadomości Wooyounga, który dosłownie zemdlał na moim ramieniu, jego ciało wciąż drżało brutalnie w gorączkowych spazmach.

-Pośpieszmy się - Zawołał, zabierając swoją kurtkę, gdy ja wstałem, powoli wsuwając dłoń za plecy chłopca i pod jego uda, unosząc jego przeraźliwie lekkie ciałko do góry, ku mojej piersi. Jego rozpalona głowa spoczęła na moim ramieniu, wystarczająco blisko, abym słyszał jego ciężki, choć płytki oddech zwieńczony lekkim, wycieńczonym chrapnięciem - Tak się opiekowałeś swoim niewiniątkiem? - Prychnął mężczyzna, gdy powoli wychodziliśmy z kawiarni, żegnając się lekko ze słodką parą, zajętych kasą dziadków tuż za ladą, którzy obsłużyli mnie wcześniej z niezwykłą uprzejmością, nie spoglądając krzywo na mój wymóg widelca, a teraz spoglądali troskliwie w kierunku moich pełnych chłopca ramion.

-Vaffanculo [Tł. Odpieprz się], ten dzieciak może mieć większe problemy, niżeli pierwotnie sądziliśmy.


Il mio demone // WooSanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz