[Choi San: Seul, Korea, Kilka minut później]
-San - Zwróciłem ponownie uwagę wprost na źródło głosu Jongho, który po raz drugi już tego dnia wyłonił się zza ogromnej struktury. Nie był jednak sam, jak poprzednim razem, choć tym razem nowy mężczyzna szedł przed nim w wyjątkowym stroju... Pielęgniarza?
-O mój boże... - Zawahał się mężczyzna z ciężkim westchnieniem ze swoich płuc, a ja jedynie poprawiłem się lekko, jęcząc, gdy nóż poruszył się wraz ze mną w swej nowej ranie. Nie podobał mi się świadek, gdyż każde oczy mogły zdradzić prostymi słowami, które były równoznaczne z końcem mojego istnienia. Nie podobało mi się to - Nie ruszaj się - Zawołał pielęgniarz, padając na kolana tuż obok mojego ciała, nim wyciągnął dłonie w kierunku ostrza. Mimowolnie wzdrygnąłem się z niepożądaniem, spoglądając na Jongho.
-W porządku, nic nie powie, prawda? - Lekki warkot w głosie barczystego mężczyzny był wystarczającym zapewnieniem dla mojego tępo kującego umysłu, iż mam obowiązek mu zaufać. Może mieli jakieś porachunki. Albo znali się? Nie była to moja sprawa, choć ostatnią... drugą opcję mogłem swobodnie wykluczyć, zważywszy, jak Jongho wyciągnął swą dłoń, uderzając twardą lufą o skroń pielęgniarza.
-Potrzebny jest lekarz, sprzęt, prześwietlenie, to poważna rana i... - Zaczął jąkać się mężczyzna... dość młody w mojej opinii, może świeżo po stażu, poniekąd współczułem mu, jednak i tak przerzuciłem oczami w zniechęceniu.
-Zrób tylko to, by powstrzymać krwawienie - Warknąłem zirytowany. Zresztą byłem w stanie sobie poradzić, to nie był problem, ani jedyna dolegliwość. Moje oczy wciąż były słabe, zawodząc, gdy czarne kropki lewitował, przebiegając leniwie przez pomieszczenie.
I pielęgniarz skinął skronią, chwytając jakąś szmatkę w swą dłoń, nim zastąpił moją, swoją własną na rękojeści noża. Nie ostrzegł, gdy zaczął powoli wyciągać nóż z mojego brzucha, nie śpiesząc się, choć miało to zapewne swoje ugruntowanie.
Starałem się oddychać przez diabelstwo krążące w moich żyłach, dławiąc wszelkie odgłosy bolesnego dyskomfortu, które desperacko próbowały wyrwać się z moich ust. Nie była to jednak pierwsza moja leczona rana. Miałem paskudniejsze, głębsze i bardziej wyszarpane. Niektóre leczyłem sam, niektóre dochodziły do siebie po gorączkach i trudach. Cierpienie nie było więc zaskoczeniem, było... było normą, której się wstydziłem.
-San?
-Hym? - Mruknąłem, zaciskając usta w lekkiej niewygodzie, gdy ostrze opuściło w pełni moje ciało, a materiał został przyciśnięty do dziury w mym brzuchu.
-Mogę spytać, kim byli ci ludzie? - Spojrzałem na Jongho bez wymowy, zastanawiając się na odpowiedzią, kiedy chłopak uniósł moją koszulę, powoli przyglądając się ranie, z której wyciekała krew.
-Nie mam pojęcia, ale przyszli po Wooyounga i znali moje imię - Powiedziałem z wolna, przyglądając się czystej i sterylnej pracy nad moim ciałem, śledząc, jak igła przebija z wolna część mojej skóry, naciągając ją ku górze w płynnym, swobodnym ruchu.
-Wooyoung? - Drugi zmarszczył brwi lekko zdezorientowany na brzmienie imienia, sprawiając, iż skinąłem z wolna są skronią.
-Taki chłopak. Przywiozłem go tu kilka godzin temu. Na jego plecach był tatuaż, który wniósł zakażenie do ciała, a przy kilku innych uszkodzeniach z powodu pobicia zaczął gorączkować - Wyjaśniłem, trochę bredząc przez uszkodzenie mojej głowy. Uniosłem dłonie do mokrych od krwi loków, lekko podrażniając obolałe miejsce. Trochę lodu i jakiś okład, a się wyliżę, jednak wciąż nie było to niczym przyjemnym.
Spojrzałem w kierunku Jongho, który wydał się dziwnie zamyślony, nagle sięgając po telefon z tyłu swojej kieszeni.
-Powiem tak, to będzie teraz czyste gdybanie, ale jeśli tatuaż przedstawia kruka, to wiem, kto was poszukuje. I chyba wiem, kim jest ten cały Wooyoung - Westchnął, wyklikując coś na wyświetlaczu urządzenia, śledząc jego zmieniające się linie czujnym spojrzeniem.
-Gotowe - Zawołał jakiś lekarz z bronią niedbale już przyciśniętą do swej skroni i oczami nieco przerażonymi, poklepując świeży, biały opatrunek na mym ciele, który z wolna zaczął przechodzić szkarłatem mojej krwi - Zrobiłem niezbędne minimum, jednak proszę zwrócić się na prawidłowe leczenie w najbliższych dniach dla upewnienia się, czy nie ma dodatkowych uszkodzeń we wnętrzu - Poprosił, niemal słodko, gdy jego zdenerwowane spojrzenie spłynęło o cale wyżej, śledząc moje ramię przy skroni.
-Tak, tak - Mruknąłem niechlujnie, opuszczając dłoń, niezbyt przejęty.
-Czy życzy Pan sobie, żebym... - Zaczął, jednak pokręciłem skronią szybciej, niżeli zdołał zwieńczyć swoje zdanie i syknąłem w paskudnej boleści.
-Nie, dzięki - Prychnąłem, zasłaniając swą świeżą ranę, zanim przyłożyłem dłoń do owiniętego opatrunku przylepionego na plastrze do mojej okrytej skóry, z wolna unosząc się z ciężkim westchnieniem.
Ból był palący, jednak wystarczająco znośny, aby funkcjonować z jego istnieniem.
-Spójrz, czy to nie jest twój chłopak? - Zawołał Jongho, unosząc swoją dłoń w moim kierunku z włączonym wyświetlaczem... Złość rozpromieniła w moim sercu.
CZYTASZ
Il mio demone // WooSan
Fanfiction"Jeśli anioł stróż istnieje, to ja otrzymałem demona" Zastrzel - Dobrze. Utop - Dobrze. Uduś - Dobrze. Każde posłuszeństwo, nawet to najbardziej oddane ma swe granice. Niewielka prowincja i cel, który sprawił, iż coś w nieczułym sercu pękło, a San...