Capitolo sette

229 19 9
                                    

[Choi San: Seul, Korea, Kilka minut później]

-Czarna? - Spytał Seonghwa, unosząc farbę ku górze, aby przyłożyć opakowanie do mojej skroni, choć skinąłem głową na zgodę.

-I jedno pasmo zostawiasz blond - Upomniałem go, kiedy powoli wsadził kilka opakowań tego samego odcienia do niewielkiego, plastikowego koszyka we węglowym odcieniu.

-Tak, tak pamiętam, chcesz się odciąć i pozostawić wspomnienie... wróć, skazę twojego poprzedniego życia. Ty i te twoje znaczenia - Wymruczał ignorancko, nim zmierzwił moje blond loki.

-Dobrze wiesz, że mój kolor włosów miał dla niego duże znaczenie - Wycedziłem nieco zirytowany, nie czując jednak urazu. 

Dla Seonghwy mogła być to jedynie głupia gra znaczeń, czy naiwne myśli, że zmiana koloru włosów, zupełnie odetnie mnie psychiczne od dawnych powikłań z mafią. Ale nie chodziło tylko o to. Tamten mężczyzna... mężczyzna, który śmiał zwać się mym ojcem, był... potworem, jest mało powiedziane. Odebrał mi życie, marzenia, plany, możliwości. Wpływał na każdy najmniejszy szczegół mojego życia, jak styl ubierania, kolor włosów, czy nawet to, co wkładam do ust. Wszystko miało być perfekcyjnie dopasowane do tego, czego pragnął i gdy widział mnie w blondzie, taki odcień miałem nosić. 

Pragnąłem odmiennego pasemka w dawnym, jasnym odcieniu, że to przypominało mi o tym, kim byłem, jestem i kim mogę się stać, jeśli nie będę dostatecznie uważać. Nie wyrzucę z siebie bowiem mordercy i jeśli nie będę się pilnować, on powróci. Byłem pochrzaniony, wiedziałem o tym. Park też o tym wiedział, ale jednak nie spierał się w zgodzie, że muszę zmienić swoje życie. Nie byłem już marionetką w dłoniach potwora.

-Chodźmy. Im szybciej zrobimy to zdjęcie, tym szybciej będziesz obywatelem Korei, który dorobił się na jakiś gazetkach i zainwestował na giełdzie - Wymruczał Seonghwa, uderzając dłonią w moje ramię, nim objął moje barki. Był nieco wyższy, lecz niewiele, lecz jego kurtka poszerzała go niezwykle w naturalnie szczupłych ramionach.

Nagle coś przyciągnęło moją uwagę.

-Ty, a te? - Założyłem okrągłe szkła o czarnych, chudych oprawkach w smukłej linii, spoglądając na niego w wyczekiwaniu, aby usłyszeć opinię.

-Wyglądasz... gorąco i seksownie - Mruknął z rozbawieniem, przejeżdżając dłonią po swoich popielatych lokach, aby zagarnąć je ponownie ciasno z tyłu na dość mocnym żelu, gdy kilka niesfornych pasem leniwie opadło na jego oczy.

-Hot and Sexy It's my second name [Tł. Gorąco i Seksownie to moje drugie imię] - Uśmiechnąłem się, nim emocje uleciały z mojego ciała wraz z duchem, gdy spojrzałem w bok na starszą, przygarbioną panią o siwych, gęstych lokach na swej nieco pomarszczonej głowie, która wpatrywała się w nas z wyrazem obrzydzenia i zniesmaczenia.

Poszukując pomocy spojrzałem na Parka, jednak ten uderzył w swoje czoło dłonią, odchodząc załamany w kierunku kasy.

-I to są dwa imiona już! - Krzyknął jedynie na odchodne, wykładając farby na ladę sklepową, zupełnie ignorując fakt, że nie mam jak, ani czym zapłacić za moje nowe okulary.

-Narzekasz - Mruknąłem, spiesząc się, aby doliczyć i te do jego rachunku. Sprzedawca spojrzał na nas dziwnie, choć nie byłem pewien, czy to przez mój akcent, czy nasze blisko braterskie zachowanie, jednak nie było chwili namysłu, kiedy Park przyłożył swój szykowny telefon o czarnej obudowie, zwykle wychodząc ze sklepu i zostawiając mnie samego przy kasie z tymi wszystkimi pudełkami.

Prychnąłem, zbierając towar i szybko wychodząc za nim. Kiedy stał się taki odważny...

Nagle zauważyłem, jak przystanął, wpatrując się w niedaleki punkt... Wystawę z basenami... Oh.

Il mio demone // WooSanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz