Capitolo trentanove

172 17 7
                                    

[Jung Woo Young: Seul, Korea, Kilka minut później]

Poczułem, jak rozpaczliwe rumieńce malowały gęsto moje policzka, gdy mężczyzna objął bezwstydnie moją talię, prowadząc mnie przez drzwi firmy, tak, aby każdy mógł dostrzec.

-San, proszę... - Jęknąłem, czując, jak zażenowanie zżera moje ciało wraz ze wstydem.

-Co? Coś nie pasuje? - Spytał w ramach ciekawości, choć wyraźnie źle dobrał nieco opryskliwe słowa. Nie być na niego zły i tak wiele umiał pomimo swojej przeprowadzki.

-Wszyscy nas widzą. Jeszcze pomyślą, że przespałem się z tobą dla kasy - Wyszeptałem, delikatnie odsuwając się od niego. Choć już sam fakt, że wysiadłem z tego samego samochodu, co on mówił naprawdę wiele. Możliwe, że zbyt wiele.

-Albo dla awansu - Otworzyłem szeroko oczy, spoglądając na niego, gdy zaczęliśmy się wspinać po pierwszych partiach schodów.

-Jakiego awansu? - Zachłysnąłem się, rozważając, jak wiele jeszcze mnie ominęło podczas ostatnich dość gorączkowych dni... dosłownie i w przenośni, gdyż ta trawiła mnie dość mocno.

-Seonghwa cię awansował, jak byliśmy jeść. Byłeś bardzo tym podekscytowany - Przyznał, nim zmarszczył brwi w zamian wpatrując sie we mnie z dziwnym wyrazem troski zmieszanej z dezorientacją - Nie pamiętasz? - Spytał, przekręcając głową, jak zdziwiony piesek, który skupiał się uważnie na swoim rozmówcy. Ciężkie westchnienie umknęło spomiędzy jego wiecznie zachęcających ust, gdy potrząsnąłem głową w zaprzeczeniu - Szkoda, że nie powiedziałeś wcześniej o swojej gorączce. Oszczędziłbyś mi takiej paniki - Prychnął mężczyzna, delikatnie muskając moją talię, aby zachęcić mnie do dalszej wspinaczki.

-Panikowałeś? - Skrzywiłem się zaskoczony, spoglądając na niego przez ramię i... - Czy ty obczajasz mój tyłek?

-Nie - Odpowiedział za szybko i zbyt nieświadomie, aby to była prawda, więc zatrzymałem się, obracając i och... Teraz patrzył na coś innego.

-Przestań. Opanuj się - Jęknąłem, uderzając go lekko w perfekcyjnie ułożoną skroń, mierzwiąc wygodnie i wcale tak nie przypadkowo włosy.

-Oj dobra, nie moja wina, że wyglądasz tak dobrze w moich ubraniach - Prychnął, przenosząc spojrzenie na moje oczy. Rzeczywiście miałem na sobie jego drogie tkaniny, o które martwiłem się bardziej, niżeli o swoją skórę. Czarna koszula była zbyt duża, wisząc na moim dość, jak widać szczupłym ciele, ale sposób, jak to san stwierdził... "Estetyczny". Lateksowe spodnie były jednak dla niego za małe, co czyniło ich prawie perfekcyjnymi dla mnie... gdyby tak nie obciskały, choć podobno to normalne. Pozwoliłem mu nawet ułożyć moje włosy, jednak nie postarał się, unosząc lekko grzywkę na obie strony - A po drugie, dlaczego w ogóle pomyślałeś o czymś tak... sprośnym? Miałeś być grzecznym chłopcem, pamiętasz?

-To znaczy? - Odwróciłem się znowu, zdezorientowany, wędrując wyżej po schodach, które jakoś wyjątkowo się dłużyły. Tym razem pilnowałem jednak, by szedł ramie w ramię ze mną - I zignorowałeś przynajmniej dwa tematy właśnie.

-Byłem rozkojarzony - Wymruczał i ... czy on się dąsał? - I mam na myśli, to, że przespałeś się ze mną dla awansu...

-Ty, co zrobiłeś?! - Oboje stanęliśmy, jak wryci, a ja bałem się spojrzeć przez ramię na zapewne bardzo zaskoczoną twarz Yeosanga. Przełknąłem, czując, jak całe moje ciało zaczyna drżeć w przypływie stresu.

-Wracam do biura! - Powiedział San, szybko przeskakując przez dwa stopnie, aby zniknąć za ścianą, a ja nawet nie mogłem za nim krzyknąć, gdyż to przyciągnęłoby jeszcze więcej uwagi. Przełknąłem, powoli i bardzo uważnie odwracając się w stronę wyraźnie zdezorientowanego Yeosanga, który wpatrywał się we mnie z pewną dozą obrzydzenia i niedowierzania zarazem.

-Nie to, nie tak, jak myślisz - Jęknąłem tekstem niemal książkowym, zupełnie zawiedziony swoimi umiejętnościami dyplomacji... a przynajmniej ich brakami.

-No ja mam nadzieję, Wooyoung - Warknął niemal z wyrzutem, sprawiając, iż krew nieco przyspieszyła w moich żyłach. Dlaczego się tak zachowywał? I tak nie przyjaźnimy się od kilku lat, dlaczego...? Westchnąłem.

-Rozmawialiśmy czysto teoretycznie, ale to i tak nie twoja sprawa - Mruknąłem opryskliwie, czując się źle od razu, kiedy dostrzegłem, jak jego twarz opada 

-Ah no tak, wybacz, że się o ciebie martwię - Prychnął w odpowiedzi, powoli ruszając po schodach wyżej, a ja poczułem, jak moje serce pęka. Zanim pomyślałem, chwyciłem jego ramię, zatrzymując go w pół kroku, odczekując, gdy minęła nas kobieta z wydziału poniżej.

-Przepraszam, nie chciałem być dla ciebie tak niemiły. Przepraszam... - Wyszeptałem lekko, zwieszając spojrzenie w jego ładnych butach. Wyszarpnął jednak ramię z oburzeniem.

-Gówno mnie to obchodzi - Wycedził przez zaciśnięte zęby, wyraźnie pragnąc odejść.

-Mam swoje powody! - Krzyknąłem, sprawiając, iż zatrzymał się w pół kroku. Nie odwrócił, jak oczekiwałem, jednak zatrzymał, co było jak na tę chwilę wystarczające - Wiem, że zachowałem się okropnie w stosunku co do ciebie i byłem potwornym przyjacielem w ostatnich latach, ale mam swój powód. Ja... nie mogę ci powiedzieć, bo gdybym to zrobił, mógłbyś zostać rannym, a ja nigdy bym sobie nie wybaczył, jeśli coś by ci się stało z mojej winy - Jęknąłem, rozpaczliwie starając się nawet nie odzyskać przyjaciela, czy dostać jego przebaczenie, a jedynie dostrzec człowieka, z którym się wychowałem, który wspierał mnie i troszczył się o mnie przez te wszystkie ostatnie minione lata - Już naprawdę nie dużo mi zostało, żeby się z tym uporać i... mam nadzieję, że pozwolisz mi znów zapracować na twoje zaufanie - Ostatnie słowa wyszeptałem, nie do końca pewien, czy zdołał je usłyszeć, jednak jeśli powiedziałbym je głośniej, mój głos załamałby się nieznośnie.

-Nigdy go nie straciłeś Wooyoung - Wymruczał, zanim ruszył dalej po schodach, zostawiając mnie samego z rozdartym sercem i umysłem. Co mogłem zrobić? Nie mogłem go jeszcze narażać... nie mogłem sprawić, że ucierpi. Wpierw wciąż musiałem zamknąć sprawę z Sanem, a później będę mógł naprawić to, co zostało zniszczone w ostatnich latach.

Może sprzedam mieszkanie? Wynajmę sobie coś bardziej przyzwoitego z pełnym asortymentem mebli? Albo zamieszkam u Sana tak, jak mnie o to poprosił. Byłoby to... miłe. W końcu mógłby dla kogoś gotować, zadowalać się jego miną, która rozkoszuje się jakimś prostym posiłkiem. Albo mogliśmy oglądać razem telewizję. Niewiele widziałem filmów przez ostatni czas i pewnie miałem dużo do nadrobienia.

-Przepraszam? - Zamarłem ponownie tego dnia, odwracając się powoli do źródła nieznanego mi głosu i gdybym mógł, zamarłbym ponownie, ponieważ ten mężczyzna był ogromny, stojąc nawet kilka stopni pode mną. Jego włosy były czarne, jak noc, jednak dość krótkie, opadając zaledwie na łuk brwiowy. Malinowe usta wykręcały się zaś w łagodnym uśmiechu - Szukam A... Przepraszam, Choi'a San'a.

Jestem rozdarta, z jednej strony chcę to już skończyć i zacząć coś nowego, a z drugiej jakoś dobrze mi się to pisze.

Il mio demone // WooSanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz