Tuliłem do siebie Claudię, obserwując, jak uroczo prezentuje się moja złośnica, gdy śpi spokojnie. Taką właśnie chciałem ją widzieć. Spokojną niczym tafla niewielkiego jeziora, w którym woda zwyczajnie się nie mąci. Aczkolwiek świadomość wyraźnie zaznaczała, że moja kobieta musi być naznaczona przeszłością, gdyż w przeciwnym razie nie potrafiłaby spojrzeć z odpowiedniej perspektywy na moją przeszłość.
Czy chciałem wiedzieć, jakie koszmary wywoływały mimowolne wodospady łez zalewające oblicze kobiety oraz niemy krzyk duszący gardło? Oczywiście. Pragnąłem wiedzieć absolutnie wszystko, przyjmując ją dokładnie tak samo, jak ona przyjęła mnie. Część mnie, którą poznała bez oceniania ani czynienia wyrzutów za bunt przeciwko władzy, przeciwko ojcu. Kierowany podświadomością zerknąłem na złoty okrąg zdobiący lewe ramię, marszcząc przy tym brwi.
Powiedziałem Claudii gorszą część mojego napiętnowania, a jednak zaakceptowała ją, dlatego byłem spokojny o całą resztę. Zresztą gdyby nie Urtaro, nie napiętnowano by mnie po raz drugi. Tymczasem byłem jedynym Lemyrthianinem z podwójnym piętnem, jakiego nie miałem zamiaru zasłaniać. Wbrew pozorom to właśnie te obręcze pokazywały, kim oraz jaki naprawdę jestem, jednocześnie wysyłając moim wrogom ostrzeżenie. Bowiem każdy mieszkaniec planet tworzących lemyrthianski sojusz doskonale zdawał sobie sprawę, z czym wiąże się tego typu piętno.
Ostrożnie wysunąłem się spod pościeli, uważając, aby nieopatrznie nie obudzić kobiety. Na Irdium dawno już toczyło się życie i chociaż uważałem, że dla własnego dobra powinna powoli przyzwyczajać się do panujących tam warunków, uznałem odrobinę dłuższy sen za nic zdrożnego. W końcu noc miała ciężką, spać położyliśmy się późno, a później jeszcze...
Jęknęła przez sen, wyrywając mnie na moment z zamyślenia. Spojrzałem na Claudię, czekając przez moment, ale spała dalej spokojnie, dociskając twarz do poduszki po mojej stronie łóżka. Chwyciłem pierwsze lepsze spodnie, włożyłem je szybko i ostatni raz zerkając na niczego nieświadomą kobietę, leżącą już w pełni na mojej połowie, opuściłem kajutę. Natychmiast skierowałem kroki do luku bagażowego, domyślając się, że lada chwila obudzi się bestia żądająca garderoby na przebranie.
- Valegorze! – Mijając sterownię, dobiegło mnie nawoływanie Krego. Nie zatrzymałem się, a jedynie nieznacznie zwolniłem kroku, pozwalając mu siebie dogonić. – Wiesz, że twój gość honorowy usiłował dostać się wczoraj do...
- Luku bagażowego? – dokończyłem, udając znudzenie.
Fakt, kazałem informować mnie, jeśli Claudia zrobiłaby cokolwiek wzbudzającego czujność bądź usiłowała odnaleźć bagaż. Jednak wczoraj tyle razy przerobiłem z nią ten temat, że zwyczajnie bokiem mi już wychodził.
- Widzę, że już o tym wiesz – odparł z lekkim zdumieniem.
- Trudno było przejść obok tej wiedzy – przyznałem, nie precyzując. Krego nie powinien interesować się moimi prywatnymi sprawami ani sprawami Claudii, jeśli tylko nie burzyły one pewnych zasad. – Chcesz czegoś jeszcze ode mnie?
- Tadmor wysłał kolejny komunikat – poinformował. Przystanąłem kilka kroków przed nim. Wziąłem głęboki oddech, po czym zerknąłem na mężczyznę przez ramię. Nie musiałem pytać czy warto zawracać sobie nimi głowę, gdyż po poprzedniej wiadomości potrafiłem sobie wyobrazić, czego w rzeczywistości chciał pierdolony Toris Urtaro. – Chcą ją usłyszeć.
Przeniosłem spojrzenie z Krego na przestrzeń rozciągającą się za jego plecami. Claudia wspominała już na Quintarze, że chce przede wszystkim zapewnić Megan bezpieczeństwo. Gdyby wtedy starała się chronić Urtaro, prawdopodobnie wypiąłbym się zarówno na nią, jak również tego skurwysyna. Jednak dla kobiety najważniejsza była siostra cioteczna, a o Urtaro wspomniała przy okazji, zaznaczając, jak wiele znaczy on dla Megan. Rozumiałem ją, zwłaszcza kiedy otwarcie przyznała, że nie ma nikogo oprócz niej. Nie byłem pewny czy rodzina Claudii nie żyła czy została wyklęta, ale ja również nadstawiłbym karku za jedyną bliską mojemu sercu osobę.
CZYTASZ
Sięgając Gwiazd. Claudia. TOM II [ZAKOŃCZONE]
ChickLitTo nie tak, że Claudia miała plan na życie. Nie miała, próbując złożyć je ze zgliszczy na nowo. Jedna pozornie prosta, choć nieprzemyślana decyzja wywołała ciąg nieoczekiwanych zdarzeń, zmieniając absolutnie wszystko. Ruszając w kosmos, nie miała po...