25. URTARO

360 46 57
                                    

Podskórnie czułem, że nie powinienem zmierzać na Irdium, mimo to kazałem kapitanowi obrać kurs na siostrzaną planetę Lemyrthii. Meg nie musiała wiedzieć, że zrobiłem to już znacznie wcześniej, chcąc ją ugłaskać bodajby odrobinę. Zamierzałem powiadomić kobietę w odpowiednim momencie, jednak ani na moment nie pozwoliła mi odczuć, że przestała się na mnie gniewać, przez co ciągle zwlekałem. Jakby nie patrzeć, omal jej nie straciłem, dlatego po prostu musiała nauczyć się bezwzględnego posłuszeństwa i zaprzestać notorycznie podważać moje decyzje.

Po prawdzie, zwlekałbym dalej, ale kiedy Deisano uznała, że powinienem coś zobaczyć, definitywnie zmieniła moje wcześniejsze postanowienia. I chociaż momentami zastanawiałem się czy nadmierne podminowanie partnerki było wywołane odmiennym stanem, nie miałem wcześniej śmiałości poruszyć z nią tego tematu. Nie po sytuacji na Quitarze, kiedy rana brzucha okazała się śmiertelną. Nie chciałem niezamierzenie jej zranić.

Próbowałem obejść rozmowę, usiłując namówić Meg na kompleksowe badanie, jednak uparcie obstawała przy swoim również w tej kwestii, nie zgadzając się na nic ponad mierzenie życiowych parametrów. Uznała, że jestem przewrażliwiony i być może miała rację, ale tylko kompleksowym badaniem mogłem definitywnie rozwiać wszelkie wątpliwości. Natomiast samodzielnie mogłem ją poinformować, gdyby dostała gorączki i nie potrzebowałbym do tego sztabu specjalistów.

Jednak kiedy Deisano pokazała mi plik nagrania w naszej kajucie, wmurowało mnie w siedzenie, szczególnie gdy Meg prosiła Vurtię o zachowanie dyskrecji. I jeszcze podejrzenie Vurtii, że szatynka mogłaby chcieć mnie zostawić. Nie powiem, na moment zaparło mi dech w piersiach na samą myśl, że mógłbym do tego doprowadzić, a kiedy Tiris natychmiast zaprzeczyła, ponownie powróciłem do życia. Miałem zamiar wstać, przerywając seans w połowie i natychmiast wparować do naszej kajuty, kiedy mocno ściszonym głosem powiedziała siostrze o swoich obawach, zmiękczając tym samym moje nastawienie.

Megan przysnęła, zanim dotarłem do kajuty, co w sumie kompletnie mnie nie dziwiło, potwierdzając dodatkowo przypuszczenia. Ciężarne potrzebowały więcej snu, zasypiając mimowolnie, natomiast Meg w ostatnim czasie wyjątkowo polubiła łóżko. Jednak również to mogłem zrzucić na rekonwalescencję, chociaż fizycznie była cała i zdrowa, ale nie wątpiłem w pozostawiony w psychice ślad po wyczynach na Quintarze.

Poza tym przebycie drogi z kajuty pełniącej tymczasowo rolę mojego gabinetu do sypialni zajęło mi odrobinę więcej czasu, ponieważ celowo wpadłem na siostrę. Komitywa pomiędzy tą dwójką w najlepsze trwała, dodatkowo się rozwijając w ostatnim czasie, czemu bez wątpienia przyczyniła się sytuacja z Claudią, gdyż Vurtia nawet nie zająknęła się odnośnie podejrzeń mojej partnerki. Na pytanie dotyczące Tiris odpowiadała zdawkowo bądź sprowadzała tor rozmowy na Claudię, sugerując, że sytuacja z kuzynką negatywnie wpływa na wszystkich dookoła. Swoją drogą zastanawiało mnie, czym właściwie dumna oraz zagorzała przeciwniczka kakensarków, jak to nas pięknie określała, zaskarbiła sobie u mojej siostry tak wielką sympatię.

Teraz jednak znajdowałem się we właściwym miejscu i właściwym czasie, tuląc w łóżku do siebie Megan. Powieki miała przymknięte, ale doskonale wiedziałem, że pozostaje w pełni świadoma, mrucząc cicho od czasu do czasu w odpowiedzi na subtelną pieszczotę, jaką obecnie ją raczyłem. Opuszkami palców prawej ręki przesuwałem po gładkiej skórze w górę i w dół wzdłuż kobiecych pleców. Wciągnąłem głęboko powietrze, zdając sobie sprawę, że nie należało unikać tematu, a Tiris wciąż nie odpowiedziała na moje pytanie, choć wtedy skutecznie przerwało nam pukanie. Czyżby rozproszenie uwagi stanowiło kolejny punkt, jaki mogłem dopisać do listy dolegliwości?

- Więc jak, Tis?

- W związku z czym? – mruknęła, przesuwając nieznacznie dłoń spoczywającą na mojej piersi.

Sięgając Gwiazd. Claudia. TOM II [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz