31. CLAUDIA

366 46 50
                                    

Patrzyłam prosto na Valegora i wprost nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Albo on był tak podobny do mężczyzny, który zniszczył moje życie na Ziemi, a ja naprawdę postradałam zmysły, oskarżając całkowicie niewinną osobę, albo moja podświadomość miała rację. Co gorsze, targały mną sprzeczne odczucia co do łączących nas relacji. Kiedy stanął przede mną, praktycznie dostrzegałam tego samego mężczyznę o bordowych włosach, z którym spędziłam kilka ostatnich dni, zżywając się z nim. Jednak w głowie ciągle przebrzmiewał tamten głos sugerujący, że wystarczyło zamknąć drzwi, aby ocalić siostrę. Głos, szydzący z mojej naiwności i łatwowierności, skoro sprzeniewierzyłam się z osobą odpowiadającą za moje nieszczęście.

- Kotku, przepraszam – powiedział.

Brzmiał absolutnie szczerze, ale pomimo najszczerszych chęci nie byłam przygotowana na jego bliskość. Poruszył się, robiąc krok w moim kierunku i wyciągając ku mnie ręce, gdy ciało przejęło kontrolę, mimowolnie cofając się o krok. Widziałam jak na dłoni ból wyzierający z jego brązowych oczu w szarym odcieniu, przez co jeszcze trudniej było mi uwierzyć, że moje przypuszczenia są prawdziwe. Opuścił ręce, podczas gdy ja zwyczajnie czułam się podle.

- Przepraszam, ale...

- Nie, nie szkodzi – przerwał mi spokojnym głosem. Naprawdę traciłam kontrolę nad postrzeganiem rzeczywistości, co niezmiernie mnie przerażało. – Dużo przeszłaś i to ja jestem ci winien przeprosiny. Naprawdę chciałem cię chronić i robiłem wszystko, co w mojej mocy...

Przestałam słuchać, mimowolnie odcinając się od jego głosu. Poruszał wargami, zaś ja zdawałam sobie sprawę, że kolejne słowa wypływały spomiędzy nich, ale nagle moja percepcja uległa drastycznej metamorfozie. Zamiast na słowach Valegora, skupiłam się na otoczeniu, rejestrując obecność innych. Vurtia, Megan, Deisano stojąca od dłuższej chwili w odległości raptem ze dwóch metrów. Odniosłam wrażenie, jakby wszyscy słuchali, co Valegor chce mi powiedzieć, nie skupiając się kompletnie na własnych sprawach.

Niespodziewanie zakręciło mi się w głowie, a przed oczami pojawiły się mroczki, gdy powietrze zdawało się przestać docierać do moich płuc. Obraz w mgnieniu oka stracił wyrazistości, zatapiając się w gęstej, ciemnej mgle otaczającej mnie nagle z każdej strony. Gdy ponownie otworzyłam oczy, unosząc wysoko powieki, Valegor niósł mnie na rękach, podczas gdy policzkiem przylgnęłam do ciepłego ciała mężczyzny. Odpłynęłam znowu, chociaż zdawało mi się, że pomiędzy jednym a kolejnym otwarciem oczu minęła zaledwie sekunda.

Leżałam w łóżku, szybko rozpoznając wnętrze przydzielonej mi kajuty. Obok siedział Valegor, mówiąc coś do mnie, lecz jego słowa zlewały się z wypowiedziami innych osób obecnych w pomieszczeniu. Natomiast ja nie miałam pojęcia, kogo w rzeczywistości powinnam słuchać, nie umiejąc obecnie nawet wysłuchać solidnie samej siebie.

- Claudia? – Dotarł do mnie głos zmartwionej kuzynki, która najwyraźniej również znajdowała się w pobliżu. – Może powinieneś jej nieco podnieść tę poduszkę. Albo zgarnij kołdrę i wsuń jej pod nogi.

- Powinna się napić – dodała Vurtia. Jej naturalnie także nie mogło zabraknąć w pomieszczeniu. – Skoczę po wodę.

- Kotku? – Męski głos dotarł do moich uszu, wreszcie przebijając się przez plątaninę dźwięków. Przyłożyłam dłoń do czoła, przesłaniając prawą stronę twarzy chwilę po tym, jak poprawił poduszkę spoczywającą pod moją głową. – Maleńka, jestem tutaj.

Faktycznie, był i nie można było temu zaprzeczyć. Czułam jego ciepły oddech owiewający moje policzki, gdy pochylając się nade mną, gładził moje włosy w czułym geście. Przełknęłam z trudem, uświadamiając sobie, że dawno nie piłam ani nie jadłam, a posiłki spożyte w kapsule stanowiły raczej niewielki odsetek dziennego zapotrzebowania. Może w tym leżała przyczyna mojego obecnego stanu? Nie potrafiłam określić jednoznacznie odpowiedzi na pytanie uderzające we mnie z gwałtownością asteroidy.

Sięgając Gwiazd. Claudia. TOM II [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz