38. VALEGOR

349 41 42
                                    

Mina Claudii wyrażała więcej niż tysiąc słów, chociaż jeszcze nie powiedziałem jej tego, co zamierzałem. Obawiałem się jej reakcji, mając nadzieję, że właściwie mnie zrozumie. Zawsze mogłem wymyśleć jakieś kłamstewko z dopełnieniem tradycji względem małżeństw zawartych w przestrzeni kosmicznej, jednak brnięcie w kolejne kłamstwa nie zdawało się najlepszym posunięciem. Szczególnie że w tym wypadku istniało ogromne prawdopodobieństwo, że prawda wyjdzie na jaw. 

Wystarczyłoby, aby któraś z moich wiernych oraz wspaniałomyślnych siostrzyczek chlapnęła językiem nieprzemyślany tekst i już mleko by się rozlało. Podejrzewałem jednak, że wtedy miałbym o wiele bardziej przechlapane niż teraz, kiedy sam porozmawiam z partnerką, informując ją o wszystkim na własnych zasadach.

- Nie strasz mnie – wyszeptała.

- Spokojnie, kotku – odparłem, chcąc ją uspokoić, chociaż w moim wnętrzu buzowało.

- Nie wyglądasz, jakbyś był spokojny – zauważyła, trafiając spostrzeżeniem w sedno. – Niby dlaczego ja mam być?

- Bo to naprawdę nic takiego.

- Powiedz lepiej po prostu, o co chodzi, zamiast przeciągać. Powiedziałam coś nie tak?

- Nie chodzi o to, co powiedziałaś ani co zrobiłaś – zapewniłem. – Po prostu... muszę ci się do czegoś przyznać.

Zesztywniała, unosząc się odrobinę wyżej na dłoni opartej o mój tors. Nie odrywała ode mnie wzroku. Nie zamierzałem jej straszyć, ale musiałem wreszcie poruszyć ten temat.

- Słucham? – zapytała niepewnie.

Objąłem ją szczelniej, jedną ręką otaczając talię, a drugą oplatając nieco niżej na biodrach. Miałem nadzieję, że Claudia w przypływie złości nie zrobi niczego nieoczekiwanego, lecz przypuszczałem, że może zechcieć się odciąć ode mnie. Z jednej strony rozumiałem możliwą potrzebę przestrzeni, z drugiej ukarałaby mnie w ten sposób nawet nieświadomie.

- Chodzi o nasze... małżeństwo.

- Tak?

- Nie jesteśmy nim – wyrzuciłem na jednym oddechu. Claudia sprawiała wrażenie zaklętej w kamień, gdyż nawet nie drgnęła. Nie mrugnęła, nie odezwała się, prawdopodobnie nawet przestała oddychać albo robiła to tak nieznacznie, że niemal niewyczuwalnie. – Kotku?

- Co? – zapytała, reagując dopiero na wywołanie. – Chyba... chyba coś źle zrozumiałam.

- Nie – zaprzeczyłem, siląc się na spokój. – Nie jesteśmy małżeństwem.

- Ale... my przecież...

Nie dokończyła myśli, nie umiejąc zapanować nad głosem albo nie potrafiąc znaleźć odpowiednich słow. Nie dziwił mnie jej szok. W zasadzie zdumiałaby mnie, gdyby przeszła nad tym do porządku dziennego.

- Kocham cię, kotku i nic tego nie zmieni, ale obecnie nie jesteśmy małżeństwem. Gdy tylko...

- Okłamałeś mnie?! – krzyknęła wreszcie, zdobywając się na konkretne stwierdzenie. 

Claudia była wściekła i z trudem łapała powietrze, a jej ciemnozielone oczy ściemniały jeszcze bardziej, co bynajmniej nie było wynikiem żadnych pozytywnych odczuć. Zanosiło się na katastrofę.

- Kotku, posłuchaj...

- Puść mnie! – krzyknęła, przerywając mi. – Nie mam zamiaru cię słuchać. Okłamałeś mnie i to perfidnie.

- Posłuchaj...

- Niby po co? – Szarpnęła się, usiłując wstać, ale przytrzymałem ją mocniej. – Puszczaj, ale już!

Sięgając Gwiazd. Claudia. TOM II [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz