Mając szczerą nadzieję, że systemu chłodniczego właśnie szlag nie trafił, szedłem w kierunku sterowni. Kazałem Krego informować mnie o wszelkich zmianach niezwłocznie, żeby nie zostać zaskoczonym po raz kolejny przez niemiłe niespodzianki. Liczyłem też na to, że w czasie poświęconym Claudii, Dathmara jednak opracowała dodatkowy plan działania. Zawsze uważałem, że lepiej dmuchać na zimne niż poparzyć sobie język.
Wkroczyłem pewnym krokiem do pomieszczenia zajmowanego przez większą część załogi. Reszta co prawda zajmowała się swoimi sprawami, jednak zgodnie ze wcześniej wydanymi dyspozycjami mieli pozostawać w pełnej gotowości do ewakuacji. Chciałem mieć jak najmniej ofiar na rękach, gdyż jakby na to nie spojrzeć, osobiście zatwierdziłem wylot z Quintaru.
- Parametry lecą na łeb i na szyję – oznajmił Krego bez zdania wstępu, gdy tylko dostrzegł mnie w pomieszczeniu.
Mężczyzna natychmiast podszedł, wręczając wydruk z najnowszymi danymi. Minę miał nietęgą i po prawdzie wcale nie mogłem się dziwić, ponieważ mi także zależało na bezpiecznym dotarciu przynajmniej na stały ląd. Lądując wszak na jakiejkolwiek planecie, nie licząc Allyo, mogliśmy spokojnie oraz przede wszystkim bezpiecznie przeczekać na przybycie ekipy ratunkowej. Złapałem schematy w ręce, rzucając na nie pobieżnie okiem. Tyle wystarczyło, aby przekonać się, w jak marnej znaleźliśmy się sytuacji.
Przynajmniej umrę zaspokojony seksualnie, pomyślałem sarkastycznie oraz zupełnie niekontrolowanie. Coraz mniej prawdopodobnym zdawało się wylądowanie w jednym kawałku. Uniosłem głowę znad dokumentów, dostrzegając idącą w naszym kierunku kobietę o krótkich włosach granatowo-fioletowej barwy. Na twarzy wymalowane miała zacięcie, które nie pozwalało wysunąć zbytnio wybiegających w przód wniosków, imponując mi zachowaniem zimnej krwi, a także stawiania czoła problemom.
- Masz coś? – zapytałem.
- Valeh 3 jest zbyt daleko, żebyśmy mogli lądować – stwierdziła służbowo. – Ale jest rozwiązanie.
- Jeśli wymaga przelotu obok Allyo, to nie chcę o nim słyszeć – burknąłem.
- Zmieniono już trajektorię – poinformowała. – Powrót na stary kurs wymagałby zwiększenia energii, a to...
- Zdetonowałoby chłodnice – dokończyłem.
Mrugnęła, patrząc na mnie przez chwilę zaskoczona, ostatecznie potwierdzając skinięciem głowy.
- Na końcu pewnie tak, ale jest trzecia opcja.
- Trzecia opcja? – zapytał Krego, wyprzedzając mnie o sekundę.
- Mów – poleciłem.
Otworzyła usta, lecz stojący przy nas Krego nie pozwolił kobiecie dojść do słowa, usiłując zbojkotować plan jeszcze przed jego przedstawieniem.
- Jeszcze niedawno kilku uznanych techników nie potrafiło znaleźć drugiego wyjścia, a ona w przeciągu godziny znalazła trzecie?
- Dwóch godzin – poprawiła go, nie pozwalając się odciągnąć od sprawy. – A dokładniej rzecz ujmując dwóch godzin i dwudziestu siedmiu minut. I tak, jest jeszcze jedno wyjście – zwróciła się do mnie, lecz ponownie Krego nie pozwolił Dathmarze na przedstawienie założeń być może naszej ostatniej szansy na przetrwanie.
- Toż to śmieszne. Całkowita strata czasu. Od kiedy to pozwalamy kobiecie decydować o sprawach życia bądź śmierci, Valegorze?
- Od kiedy nikt z was nie wpadł na żaden konstruktywny pomysł – warknąłem.
- To tylko kobieta – stwierdził przez zaciśnięte zęby, okazując w ten sposób otwarty afront.
Natomiast w wypowiedzi mężczyzny dostrzegłem drugie dno, ku mojemu niezadowoleniu dotyczące Claudii.
CZYTASZ
Sięgając Gwiazd. Claudia. TOM II [ZAKOŃCZONE]
Literatura FemininaTo nie tak, że Claudia miała plan na życie. Nie miała, próbując złożyć je ze zgliszczy na nowo. Jedna pozornie prosta, choć nieprzemyślana decyzja wywołała ciąg nieoczekiwanych zdarzeń, zmieniając absolutnie wszystko. Ruszając w kosmos, nie miała po...