Valegor nie był idiotą, więc bez trudu wychwycił moment, kiedy dopadły mnie nieoczekiwane myśli. W sumie mogłam przewidzieć, że prędzej czy później mimowolnie chociażby zacznę się nad tym zastanawiać, jednak wcześniej kompletnie o tym nie myślałam. Aż do chwili, kiedy w głowie rozbłysnęła nieproszona idea, jakiej niesłychanie trudno przyszło mi się pozbyć. I chociaż problem w pełni zasługiwał na uwagę oraz staranne rozpracowanie, uznałam, że aktualnie zbyt wiele ważniejszych spraw mieliśmy na głowie. Zwłaszcza on, próbując dostarczyć nas w jednym kawałku do celu.
Miałam nadzieję, że nagłe milczenie oraz zdawkowość mężczyzny wynikały właśnie z problemów dotyczących Lemury. Nie zamierzałam dokładać mu zmartwień, jednakże nie potrafiłam także wymyślić sposobu na wyrzucenie z głowy czarnych scenariuszy oraz odwrócenie jego uwagi bodajby na chwilę. Niestety aż do luku bagażowego szliśmy niemal w całkowitym milczeniu, zaabsorbowani własnymi przemyśleniami. Natomiast na miejscu, niedługo po wymienieniu grzeczności z poczciwym oraz wiekowym Endrioffem, przekonałam się, że Valegor wcale nie przesadzał.
Nawet podczas rozmowy z Megan oraz jej reakcji nie przypuszczałam, że Urtaro naprawdę wykupił co najmniej jedno centrum handlowe. Strach pomyśleć, ile ubrań na Tadmorze przewoziła Meg, skoro mi przypadł sporawy pagórek. Widząc szok wymalowany na mojej twarzy, Valegorowi nagle jakby polepszył się humor, a być może ja opacznie zrozumiałam złośliwy przekaz.
- Coś dużo tych nowych rzeczy masz, skarbie? – Przeniosłam zdumiony wzrok na niego. – Ciekawe. Wyglądasz, jakbyś nie wiedziała wcześniej, że masz aż tyle szpargałów.
- W garderobie wyglądało to mniej pokaźnie – stwierdziłam.
Zdawałam sobie sprawę, że ani trochę nie brzmię przekonywująco.
- Mniej pokaźnie? – spapugował, co czynił nadzwyczaj często. – Sądziłem, że jak się rozładuje pakunki, to ich zawartość zajmuje więcej miejsca, nie mniej. – Posłałam Lemyrthianinowi spojrzenie straceńca witającego się z własną przegraną. Fakt pozostawał faktem, natomiast ten rozgłaszał, że nie miałam racji, zaś twierdzenie Valegora wybiło mi z ręki ostatni argument, jakim w ogóle mogłam próbować się posiłkować. Zmysł przestrzenny nie był moją mocną stroną, a mimo to doskonale zdawałam sobie sprawę z jego bezsprzecznej racji. – Więc? Jak to faktycznie jest z tym bagażem?
- Niczego więcej nie powiem bez adwokata – stęknęłam, usiłując brzmieć zabawnie i odwracając głowę w kierunku maneli.
- Wolałabym jednak, żebyś nie musiała niczego przede mną zatajać. – Zmarszczył brwi, lecz bure spojrzenie wcale nie zyskało surowości. – Wiesz o mnie znacznie więcej niż ja o tobie, a na większość pytań w odpowiedzi zmieniasz temat.
- To wcale nieprawda – zaprzeczyłam, odbierając jego słowa niczym atak.
- Nie tak bym to określił – westchnął, a spuszczając głowę, dodał: - Odnoszę wrażenie, że kompletnie mi nie ufasz.
Na moment odjęło mi mowę, pozostawiając na języku oraz w głowie pustkę. Chciałam zaprzeczyć, jednak zbyt łatwo postawiłam się na miejscu towarzysza, nabierając jego perspektywy. Niestety bez względu na chęci musiałam przyznać rację jego dedukcji, gdyż tok myślenia mężczyzny zdawał się aż nadto logiczny. Objęłam się rękami, spuszczając nieco z tonu, podczas gdy wzrok usilnie wbiłam w bagaże.
- Dobrze wiesz, że nie o to chodzi.
- Problem w tym, że nie wiem – przyznał cicho, ale słyszalnie.
Zerknęłam na niego, dostrzegając cień smutku zmieszanego z żalem w ciemnych oczach. Poczułam się podle, domyślając się, jak wiele kosztowała go opowieść o jednym z najgorszych okresów życia, a pomimo to wyjawił mi ją bez marudzenia czy bodajby oporów.
CZYTASZ
Sięgając Gwiazd. Claudia. TOM II [ZAKOŃCZONE]
ChickLitTo nie tak, że Claudia miała plan na życie. Nie miała, próbując złożyć je ze zgliszczy na nowo. Jedna pozornie prosta, choć nieprzemyślana decyzja wywołała ciąg nieoczekiwanych zdarzeń, zmieniając absolutnie wszystko. Ruszając w kosmos, nie miała po...