Zgodnie z prośbą Valegora bez szemrania udałam się do właściwego pomieszczenia. Weszłam do środka, mimowolnie skupiając wzrok na przejściu do sekretnej kapsuły ewakuacyjnej, którą Valegor pokazał mi podczas zwiedzania statku. Objęłam się rękoma, siadając na szezlongu ustawionym pod przeciwległą ścianą, po czym przesunęłam dłońmi, jakbym próbowała rozgrzać zmarznięte ciało. Fakt faktem, ubrana byłam skąpo, jednak póki co doszłam do wniosku, że nie jest najgorzej. W końcu Valegor miał chwilowo na głowie ważniejsze problemy niż moja garderoba.
Głęboko zaczerpnęłam powietrza, przywołując mimowolnie w pamięci rozmowę pomiędzy Valegorem a Krego odnośnie technicznych parametrów chłodnic. Nie znałam się na tym kompletnie, ale reakcje obu mężczyzn mówiły wystarczająco wiele, dzięki czemu wysunięcie wniosków wcale nie było problematyczne. Co więcej, dziwiły mnie odpowiedzi Lamyrthianina na stawiane przeze mnie pytania, jakby skrywały drugie dno. Nie dawał mi limitu czasowego na rozmowę, chociaż odniosłam wrażenie, że limit został narzucony odgórnie przez nie do końca sprawny układ chłodniczy. Poza tym odrobinę bałam się rozmowy z Megan.
Nie byłam do końca pewna czy powinnam podzielić się z nią naszymi problemami. Valegor był strasznie dumnym typem osobowości, przez co informowanie o problemach zdecydowanie znienawidzonego Urtaro mogło nie przypaść mu do gustu. Podejrzewałam podskórnie, że nawet jeśli powiem tylko Meg, a ona powtórzy to i owo Urtaro, Valegor nie zrozumie. Z drugiej jednak strony obawiałam się, że kuzynka sama zauważy, że coś mnie gryzie. Znałyśmy się nie od dzisiaj, przez co Megan znała mowę mojego ciała dosyć dobrze, żeby dostrzec, iż coś mnie martwi.
Podniosłam głowę, dostrzegając ruch w pomieszczeniu. Do środka z niewielkim dyskiem w dłoni przypominającym stare odtwarzacze CD wszedł mężczyzna, którego prawdopodobnie już spotkałam na pokładzie. Humanoid ze skóra pokrytą brązowymi łuskami w odcieniu sepii oraz z długim, szczurzym ogonem oplatającym jego lewą nogę. Rozciągnął usta ulokowane pod spłaszczonym nosem przypominającym gadzi, ukazując piękne zęby w kolorze kości słoniowej. Podszedł bliżej nieśpiesznie, jakby usiłował mnie nie przestraszyć, obserwując bacznie oczami w kolorze arsenu. Tak nietypowych, ciemnych oczu o niebiesko-szarej barwie nie widziałam już dawno, jeśli w ogóle.
- Cześć – powiedział przyjaźnie. – Jestem Nerenette. Krego mówił, że chcesz nawiązać połączenie audiowizualne, prawda?
- Tak – odparłam niepewnie.
- Nie musisz się mnie bać – poinformował, kładąc na blacie przede mną krążek. Z bliska zdawał się większy niż odtwarzacz płyt kompaktowych. Otworzył go niczym puderniczkę, co automatycznie uruchomiło wyświetlanie obrazu hologramowego. Następnie wyciągnął w moją stronę rękę trzymającą grubą bransoletę z ekranikiem, co na myśl przywodziło mimochodem stare, ziemskie zegarki. – Masz, weź to. Valegor kazał ci to dać.
Wzięłam niepewnie bransoletę, chociaż nie miałam pojęcia, czym jest w rzeczywistości. Domyślałam się jedynie, że powinnam wsunąć ją jakoś na nadgarstek. Łapiąc ją między palce, obejrzałam dokładnie przedmiot. Natychmiast zauważyłam, że był przyjemny w dotyku.
- Co to właściwie jest? – zapytałam.
- To WNK – powiedział, po chwili zdając sobie najwyraźniej sprawę z mojej niewiedzy. – Wielofunkcyjny Nadajnik Komunikacyjny. Wsuń go na nadgarstek i pokaż mi rękę. – Spełniłam polecenie bez słowa. Kliknął szybko jakiś przycisk po boku, którego wcześniej nie dostrzegłam. Ekranik rozświetlił się, pokazując nieznane mi symbole. Nerenette okazał się pomocny, wskazując palcem dokładnie co i do czego służy. – WNK wbrew pozorom ma wiele funkcji, jednak przede wszystkim jest to niewielki i podręczny komunikator. Jeśli chcesz mówić, wystarczy, że przysuniesz go bliżej ust i przytrzymasz jednocześnie to uwypuklenie.
CZYTASZ
Sięgając Gwiazd. Claudia. TOM II [ZAKOŃCZONE]
ChickLitTo nie tak, że Claudia miała plan na życie. Nie miała, próbując złożyć je ze zgliszczy na nowo. Jedna pozornie prosta, choć nieprzemyślana decyzja wywołała ciąg nieoczekiwanych zdarzeń, zmieniając absolutnie wszystko. Ruszając w kosmos, nie miała po...