Nie przekroczyłem jeszcze dobrze progu naszej kajuty, a już moich uszu dobiegł znajomy głos. I chociaż od dłuższego czasu myślami wybiegałem w kierunku Claudii, słyszalna w pytaniu nuta zmartwienia poruszyła mnie do żywego.
- Jest bardzo źle?
Podniosłem głowę, odrywając wzrok od podłogi. Siedząca na łóżku kobieta stanowiła o wiele ciekawszy obiekt obserwacji, a już z całą pewnością była dużo piękniejsza od przeciętnego otoczenia. Uniosła kąciki w słabym uśmiechu, którym nie zamaskowała wystarczająco targających nią obaw, zaś w zielonych oczach dostrzegłem cień trwogi. Podszedłem bez słowa, pochylając się i skradając buziaka aż nazbyt delikatnego. Choć niechętnie, oderwałem się od miękkich warg, wyprostowałem się, a następnie przytuliłem Claudię do siebie, wplatając palce w brązowe kosmyki.
- Nie powinnaś zaprzątać tym sobie głowy – stwierdziłem prosto.
Naprawdę uważałem, że rozwiązywanie problemów leżało w gestii mężczyzny. Poza tym nie ujmując niczego Claudii, ona nie znała się na technicznych parametrach potrzebnych do spokojnego documowania w lemyrthiańskim porcie kosmicznym. Gdyby nawet bardzo chciała, niewiele mogłaby poradzić, czując dokładnie tę samą bezradność, jaka doskwierała również mnie.
- Łatwo ci powiedzieć – westchnęła, spoglądając do góry i nawiązując kontakt wzrokowy. – Nie powiedziałam Meg, bo nie chciałam, żeby wyrzucała sobie do końca życia, że puściła mnie na pokład Lemury, ale ty nie musisz trzymać mnie w bańce. Nie jestem jajkiem, nie strzaskam się.
- Nie pozwoliłbym ci na to – zapewniłem. – A twoja kuzynka i tak nie mogła niczego zrobić, żebyś nie leciała.
- Oj, nie znasz jej – zaśmiała się lekko rozbawiona, szybko zmieniając temat. – Nie mieliśmy iść zajrzeć do mojego bagażu?
- Bagażu? – żachnąłem się, powstrzymując parsknięcie. – Zaprowadzę cię pod tę górę kufrów, ale tylko i wyłącznie dlatego, że nie chcę ponownie przeżywać tej traumy, a później spokojnie poczekam, aż wykopiesz kilka akcesoriów.
- Przesadzasz – stęknęła, przewracając oczami.
- Chciałbym – rzuciłem w powietrze, wiedząc doskonale, że usłyszała. Wstała z łóżka, poprawiając palcami włosy i z wyraźnym niezadowoleniem mamrocząc coś pod nosem. Wsunęła na stopy buty, w których chodziła, odkąd ją pierwszy raz ujrzałem. Zupełnie zapomniałem rozejrzeć się za inną parą, chociaż po prawdzie nie poczuwałem się do winy. Nie w tym kontekście, stwierdziłem, spoglądając znacznie wyżej na, pokryte paskudnymi granatowymi sińcami, ramiona. Chwilę potem dostrzegłem łajający wzrok Claudii, wyprzedzając jej wypowiedź własną. – Jeśli nie chcesz ponownie słuchać, że faktycznie jestem winny, nie usiłuj przekonywać mnie o mojej niewinności.
- Marudny się zrobiłeś – stwierdziła, udając niezadowolenie. – Nie spadł ci cukier?
- Cukier? – zapytałem zdziwiony, na co obrzuciła mnie sceptycznym spojrzeniem. Nie czekając na mnie, lekko mnie wyprzedziła, kiedy nieoczekiwanie złapałem nadgarstek kobiety, okręcając ją twarzą do siebie. Przyszpiliłem ją do ściany, uniemożliwiając opuszczenie kajuty. – Zawsze możesz mi go podnieść.
Claudia oparła się o konstrukt, układając dłonie na moich ramionach wydzielających jej przestrzeń. Głowę zadarła lekko ku górze, szmaragdowym spojrzeniem rzucając mi wyzwanie, jakby czekała, aż tylko postanowię stawić mu czoła. Wydałem gardłowy pomruk, zmniejszając dzielący nas dystans. Nie próbując nawet zataić pożądania wyzierającego z lubieżnego spojrzenia, zjechałem nim niżej aż do nieznacznie skrytego biustu. Bluzka, jaką w pocie czoła wynalazłem Claudii pośród innych fatałaszków, coraz mocniej przypadała mi do gustu.
CZYTASZ
Sięgając Gwiazd. Claudia. TOM II [ZAKOŃCZONE]
ChickLitTo nie tak, że Claudia miała plan na życie. Nie miała, próbując złożyć je ze zgliszczy na nowo. Jedna pozornie prosta, choć nieprzemyślana decyzja wywołała ciąg nieoczekiwanych zdarzeń, zmieniając absolutnie wszystko. Ruszając w kosmos, nie miała po...