30. VALEGOR

362 46 115
                                    

Widząc na holoprojekcji terenu przemieszczający się ku nam czerwony znacznik, zamarłem, podczas gdy przez ciało przebiegł zimny dreszcz. Nie mogłem wprost uwierzyć, aby Claudia przemierzyła jakikolwiek obszar tej przeklętej głuszy samodzielnie, docierając aż do nas. Co więcej, miała nie móc wydostać się z kapsuły. Przesunąłem przerażone spojrzenie na przyjaciela, podczas gdy na czoło wystąpił zimny pot.

- Jaką mamy pewność, że to nie nadajnik Krego? – zapytałem, chociaż doskonale znałem odpowiedź. 

Każdy nadajnik miał unikatowy znacznik, w związku z czym nie było mowy o jakiejkolwiek pomyłce. Mimo to potrzebowałem to usłyszeć.

- Val, przecież wiesz, jak jest – odpowiedział.

- Kurwa – zakląłem, zrywając się gwałtownie z miejsca. – Miała siedzieć na dupie w kapsule. Jak to się stało, że wyszła? Nie zablokowałeś przejścia?

- Zablokowałem – zapewnił, również wstając.

Grunt usunął mi się pod nogami. Nerenette nigdy jeszcze mnie nie okłamał, podobnie jak nigdy dotąd nie zapomniał o swoich powinnościach. Zatem możliwość, że tylko zdawało mu się, iż zablokował przejście do królewskiej kapsuły ewakuacyjnej, zwyczajnie nie istniała.

- Dlaczego nie powiedziałeś wcześniej?

- Sygnał nie był tak intensywny – odparł. – Sądziłem, że to kolejny problem z tym dziadostwem. Nadajnik miał zapewniać stały kontakt, tymczasem badziew ledwie radzi sobie z przekazem plików audio.

- Szlag.

Przeczesałem dłonią bordowe włosy, zastanawiając się nad obecną sytuacją. Nie zamierzałem dezerterować, zakładając z góry, że czerwony wskaźnik oznacza wroga. Przez myśl mi nie przeszło, że ktokolwiek inny mógłby kierować się prosto na nas, a to podnosiło poprzeczkę, skoro zapomniane przez galaktykę plemię potrafiło posługiwać się technologicznymi nowinkami. Spojrzenie zatrzymałem na Deshayu, który obserwował mnie ze sporej odległości, najwyraźniej bezproblemowo odczytując moje zachowanie jako zwiastun kłopotów.

- Oni nie powinni tutaj być – odezwał się Nerenette, gdy zza zrujnowanej ściany budynku wyszła Dathmara, zapinająca pasek spodni stanowiących część uniformu.

- Idź z nimi – poleciłem.

Spojrzał na mnie pytająco, a zarazem zawzięcie. Podejrzewałem, że będzie stawał okoniem, aczkolwiek on miał przed sobą całe życie. Zwłaszcza jeśli mogło poszczęścić się mu z Dathmarą u boku. W końcu czemu nie? Była inteligentna, błyskotliwa, a teraz także znacznie bardziej zaprawiona w boju.

- Oszalałeś, jeśli naprawdę sądzisz, że cię zostawię.

- Co się dzieje? – zapytała zaintrygowana naszą wymianą zdań kobieta.

- Musicie uciekać – powiadomiłem. – Zaraz będzie tu nieprzyjaciel i możesz mi wierzyć, będzie krwawo.

- Co? – Deshay zmarszczył brwi w zdumieniu. – Jaki nieprzyjaciel?

- Czy to ważne? – zapytała Dathmara. – Musimy wiać, wszyscy – zaznaczyła, patrząc na mnie. – Pani Claudia...

- Nie żyje – warknąłem. 

Szok wymalowany na twarzy Deshaya nie równał się emocjom widocznym u Dathmary. Nie wierzyła ani trochę w moje słowa, bo to oznaczałoby porażkę, na jaką żadne z nas nie było gotowe.

- Jak to? To niemożliwe. Skąd to wiecie?

- Nie zadawaj zbędnych pytań, tylko spierdalaj stąd – warknąłem kolejny raz, podchodząc do niej bliżej. Nerenette zastąpił mi jednak drogę, mierząc srogim spojrzeniem. Wiedziałem, że nie stanie przeciwko mnie, zaś jego zachowanie tylko potwierdziło moje przypuszczenia. – Deshay, zabierz ją i wynocha.

Sięgając Gwiazd. Claudia. TOM II [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz