Chociaż nie uniosłam powiek, wiedziałam, że Valegora nie było już w sypialni. Prawdę mówiąc, nie potrafiłam określić, ile czasu umknęło mi pomiędzy palcami, z tego też powodu o wiele trudniej było mi oszacować długość jego nieobecności. Możliwe że załatwił już wszystkie zaplanowane sprawy i wracał powoli do kajuty, ale również prawdopodobnie mógł dopiero z niej wyjść. Czas niestety stanowił pojęcie względne.
Poruszyłam się, poprawiając się w pościeli i przeciągając lekko. Nagle dopadło mnie nieprzyjemne uczucie bycia dokładnie obserwowaną. Poruszyłam lekko nogami, zaś ku własnemu zaskoczeniu odkryłam, że ktoś siedział na skraju łóżka. Uchyliłam powieki, spoglądając we właściwym kierunku i dostrzegając kuzynkę.
- Co tu robisz? – zapytała sennie.
- Valegor poprosił, żebym tu chwilę posiedziała – odpowiedziała. – Całkiem milusi jest.
- Yhmm... zwłaszcza jak czegoś chce – stęknęłam niekontrolowanie, przypominając sobie, w jaki sposób usiłował mnie nakłonić do zjedzenia umembu.
I chociaż ostatecznie raczej niewiele zjadłam dziwnych, kosmicznych grzanek, liczyłam, że dokończy, co zaczął wcześniej. Szczególnie skoro rozwiałam wątpliwości co do jego udziału w sprawie mojej siostry. Wzrok oraz mina Megan sugerowały, że zrozumiała mój przekaz na własną modłę, przeszywając moje zakryte ciało spojrzeniem.
- Mam nadzieję, że to nie odnosi się do tego, o czym myślę – skwitowała.
Miałam ochotę przewrócić oczami, słysząc pełen pruderii głos kuzynki. Sama bzykała się z Urtaro na prawo i lewo, czego dowodem lada moment miał być dorodny brzuszek, podczas gdy mi zamierzała czynić wyrzuty.
- Nie, jego przymilanie się nie dotyczy seksu – wyznałam otwarcie, chociaż na policzkach poczułam ciepło. Mimo wszystko starałam się zapanować nad odruchami własnego ciała. W końcu byłam dorosłą, w pełni dojrzałą kobietą, która oprócz faceta posiadała także serię potrzeb. Maslow raczej się nie rumienił, konstruując piramidę. Dodatkowo Megan miała rację, nadszedł czas na rozpoczęcie całkowicie nowego etapu w moim życiu, gdzie wszystko miało wyglądać inaczej, lepiej. – Ale potrafi być przekonywujący.
- No, tak, wiesz więcej w tym temacie ode mnie – zażartowała, puszczając oczko. – Swoją drogą mam nadzieję, że Urtaro nie skręcił mu karku.
Zmarszczyłam brwi, przyglądając się kuzynce uważnie. Chociaż w błękitnych oczach podskakiwał jakiś chochlik, gotowa byłam uznać, że przynajmniej po części mówi zupełnie poważnie. Przysiadłam, nie odrywając od niej wzroku, ale mowa ciała w zasadzie nic nie zdradzała, a przez moment aż bałam się pytać o powód. Zamiast tego wybrałam bezpieczniejszą opcję, uznając, że ciekawość mnie zeżre, jeśli w ogóle nie poruszę tematu.
- A powinien?
- Kto go tam wie?
Wzruszyła ramionami.
- Czyli, że co masz na myśli?
- Wiesz przecież, jaki jest Urtaro. – Skinęłam nieznacznie głową, nie rozumiejąc, jak usposobienie nabuzowanego gwałtownika ma się do Valegora. Megan pochyliła się do mnie, unosząc kąciki ust ku górze, podczas gdy obecnie sama chciałam ją zamordować za straszenie mnie, a także trzymanie w napięciu, kiedy naprawdę się bałam. – Valegor trochę się przymilał, żeby mnie spławić i porozmawiać na osobności z Urtaro.
- Przymilał się?
Oczami wyobraźni automatycznie zobaczyłam, jak Lemyrthianin o ciemnoczerwonych włosach przystawia się do kuzynki, sunąc palcami po jej skórze zamiast po mojej. Wizja ta przedstawiała się tak bardzo niedorzecznie, że nawet przez moment nie poczułam ukłucia zazdrości. Prędzej mogłam wyobrażać sobie ewentualne zakończenia takiej sceny, obstawiając, które byłoby najbardziej prawdopodobne. Istniała możliwość, że kuzynka podbiłaby Valegorowi oko prawym bądź lewym sierpowym albo odpowiednio wycelowanym kopniakiem posłałaby go na kolana, zmniejszając przy tym szanse na jego potomstwo.
CZYTASZ
Sięgając Gwiazd. Claudia. TOM II [ZAKOŃCZONE]
ChickLitTo nie tak, że Claudia miała plan na życie. Nie miała, próbując złożyć je ze zgliszczy na nowo. Jedna pozornie prosta, choć nieprzemyślana decyzja wywołała ciąg nieoczekiwanych zdarzeń, zmieniając absolutnie wszystko. Ruszając w kosmos, nie miała po...