Kapsuła jeszcze wielokrotnie została popchnięta, zanim grasujące na zewnątrz monstrum znudziło się zabawką. Jednak nie miałam pewności czy bestia faktycznie odeszła, czy czekała, czyhając w zaroślach. Siedziałam bez ruchu przez dłuższy czas, wytężając wszelkie zmysły, jakbym telepatycznie miała wyszpiegować potwora traktującego moje schronienie jako swój wesoły gadżet do umilenia czasu. Niczego jednak nie słyszałam ani nie dostrzegałam, chociaż wzrok wlepiałam w okienko oraz ciągnący się za nim krajobraz. Prawdopodobnie przypominałam ludzki posąg, gdyż dopiero wraz ze słabnącymi promieniami słońca rozświetlającymi coraz gorzej okolicę zorientowałam się, ile czasu właściwie upłynęło.
Wypuściłam z ulgą powietrze zalegające notorycznie w płucach, gdyż bałam się nawet głębiej zaczerpnąć oddechu. Odczekałam chwilę, lecz nic nie nastąpiło. Miałam szczerą nadzieję, że bestia jest już daleko i więcej nie natknę się na monstrum, czymkolwiek w rzeczywistości było. Mogłam się jedynie domyślać, jakie osiągało rozmiary, wnioskując po wyczynach dokonywanych z kapsułą oraz ogonie, który udało mi się przyuważyć w międzyczasie. Omiotłam pomieszczenie wzrokiem, czystym przypadkiem zatrzymując je na paczce z jedzeniem i uświadamiając sobie, że od początku wylądowania na obcej planecie zjadłam tylko kilka płatów cierpkiej imitacji pieczywa.
- Muszę zjeść – szepnęłam, dopiero po chwili uświadamiając sobie, że słowa faktycznie rozbrzmiały nie tylko w mojej głowie, ale także w przestrzeni wypełniającej kajutę.
Niepewnie odpięłam pas, wstrzymując oddech. Jednak tym razem był to skutek bólu rozchodzącego się po ciele. Wcześniejsze siniaki nabrały kolorytu, a ponadto odniosłam wrażenie, jakby skórę przyozdobiły nowe, co w sumie zdawało się logiczne. Odczekałam chwilę, trzymając klamrę w dłoni na wypadek, gdybym musiała ponownie wsunąć ją w ukryte w siedzeniu gniazdo. Minęło kilka sekund zmieniających się stopniowo w minuty, zanim uznałam, że chwilowo jestem bezpieczna, a kapsuła nie zostanie zaatakowana przez kolejnego szaleńczego stwora o morderczych zapędach.
Wstałam ostrożnie, co częściowo wywoływało ból, po czym cichutko, niemal na paluszkach przeszłam pod ścianę, gdzie na podłodze leżało opakowanie i niemal opróżniona butelka. Pić też musiałam, zaś na widok płynu momentalnie zaschło mi w ustach, kompletnie wysuszając wargi. Otworzyłam obie szafeczki jednocześnie, wyciągając kolejne porcje i postanawiając posilić się odpowiednio. Choć nie dostałam żadnej odpowiedzi, zamierzałam walczyć do końca, rozważając ewentualne samodzielne opuszczenie kapsuły, kiedy już całkowicie wyczerpię zapasy. Mogłabym żyć odrobinę jak w Parku Jurajskim znanym z popularnego niegdyś na Ziemi filmu. Może jakoś bym przetrwała... najbliższy kwadrans.
Osunęłam się wzdłuż ściany na podłogę, zasiadając do kolacji. Gdybym miała poduszkę, mogłabym udawać, że jestem na wakacjach w krajach egzotycznych, gdzie spożywanie posiłku na podłodze stanowiło tradycję. Odpakowałam nowe płaty chlebowe, zagryzając jeden delikatnie. Smakowały paskudnie, jeśli miałam być szczera, aczkolwiek dało się przeżyć, a co więcej, przyzwyczaić. Biorąc kolejny kęs, wysłyszałam charakterystyczne bib bib mojej bransoletki, zauważając znów symbol, którego nie rozpoznawałam, kojarząc z azjatyckich towarów.
Przygryzłam wafel, łapiąc go między zęby i stukając w ekranik dwukrotnie. Ostatecznie doszłam do wniosku, że bardziej zepsuć bransolety nie mogłam, a brak kontaktu po tak długim czasie raczej nie ulegnie większej zmianie. Poza tym wiedziona intuicją uznałam, iż obsługa rzekomo prostego urządzenia nie powinna nastręczać problemów nawet dla dziecka, a skoro tak było, nie mogłam myśleć zbyt skomplikowanymi kategoriami. Ku mojemu zdumieniu podwójnym szybkim kliknięciem w monitorek uruchomiłam plik dźwiękowy, pozwalając, aby kabinę wypełniły odgłosy trzaśnięć przerywających słowa. Mimo to potrafiłam zrozumieć przekaz, dopowiadając sobie braki.
CZYTASZ
Sięgając Gwiazd. Claudia. TOM II [ZAKOŃCZONE]
ChickLitTo nie tak, że Claudia miała plan na życie. Nie miała, próbując złożyć je ze zgliszczy na nowo. Jedna pozornie prosta, choć nieprzemyślana decyzja wywołała ciąg nieoczekiwanych zdarzeń, zmieniając absolutnie wszystko. Ruszając w kosmos, nie miała po...