49. VALEGOR

348 41 38
                                    

Megan zdawała się totalnie zaskoczona moją wizytą, co w sumie nie zdumiewało mnie tak mocno jak ziemskie tradycje ślubne. Albo raczej ich brak, jeśli spojrzeć na nie z perspektywy lemyrthiańskich ślubów. Chociaż zgodnie z tezą Tiris ziemskie śluby cechowały się także rozmaitą różnorodnością w zależności od zajmowanego terytorium, wierzeń, jakich na Ziemi nie brakowało i wielu, ale to wielu innych czynników. Nawet ubiór panny młodej, jaki uznałem za oczywisty, oczywistym wcale a wcale się nie zdawał, zatem znalazłem się w kropce.

Megan nie potrafiła mi niestety pomóc względem wymarzonego ślubu Claudii, nie wiedząc, co dokładnie kobieta sobie wymarzyła. Byłem w szoku, ponieważ odnosiłem wrażenie, że partnerka jest mocno zżyta z kuzynką, tymczasem prawda prezentowała się o wiele bardziej skomplikowanie. Niewiele myśląc lub w ogóle, opadłem na łóżko zdruzgotany, przesłaniając twarz, podczas gdy Meg zdawała się do żywego ujęta moimi chęciami.

- Chyba powinnam jej powiedzieć, że przemaglowałeś mnie ze ślubnych obrzędów od A do Z - powiedziała uprzejmie. - Jeśli z samego tego faktu nie spojrzy na ciebie łaskawiej, to nic ci już nie pomoże zabonusować u Claudii.

Podłamany powiodłem zrezygnowanym wzrokiem na siedzącą również na łóżku kobietę. Wiedziałem, że mówi absolutnie szczerze i prawdziwie próbuje mi pomóc, ale niestety mało mnie pocieszały jej starania. Znalazłem się w martwym punkcie bez perspektywy, żeby wpleść bodajby niewielką cząstkę tradycji rodzicielki partnerki we własne, czym zamierzałem rozwiać jej wszelakie możliwe wątpliwości.

- Wybacz, ale to raczej w niczym nie pomoże – westchnąłem podłamany. – Prędzej zacznie mi ciosać kołki na głowie, że nie pozwoliłem ci należycie wypocząć w tym wyjątkowym stanie.

Rozmówczyni przewróciła oczami, słysząc, w jaki sposób wyrażam się o fakcie, iż była brzemienna. Mogłem jedynie wysunąć wnioski, że Toris raczej nie pozwalał jej zapomnieć o ciągłym odpoczynku oraz pilnowaniu się ze względu na dziecko. Cóż, sam pewnie nie pozwoliłbym Claudii zbytnio się forsować, gdyby znosiła ciążę podobnie do krewniaczki. Jednocześnie nie zamierzałem trzymać jej pod kloszem, ponieważ uważałem, że dla kobiety odmienny stan to w zasadzie normalność. Poza tym chciałem, żeby Claudia pokochała nasze dzieci, a nie znienawidziła ze względu na nadmierny rygor, zanim przyszłyby naprawdę na świat.

- Nie jestem kaleką, choć Urtaro pewnie twierdzi inaczej – jęknęła nieelegancko.

- Martwi się.

- Lepiej powiedz mi, kiedy on się nie martwi – odparła dramatycznym głosem. – Wybacz, nie powinnam cię wciągać w nasze sprawy. Masz własne na głowie - oznajmiła, jakbym o tym nie wiedział. - Więc kiedy zamierzacie się pobrać? Chciałbym jeszcze móc ustać o własnych siłach na waszym weselu.

- Czym prędzej – powiedziałem szczerze. – Sądzę, że bez problemu sobie poradzisz, o ile mdłości nadmiernie cię nie wymęczą w międzyczasie.

- Tym się nie martwię - zapewniła. - Mam nadzieję, że to tylko pierwszy kwartał jest taki... wysysający ze mnie życie. Za dwa lub trzy miesiące nie powinnam już zwracać na prawo i lewo.

- Cóż, obyś szybko poczuła się lepiej, bo za dwa lub trzy miesiące mam zamiar być już mężem od niemalże takiego właśnie czasu.

Nie sądziłem, że to możliwe, ale oczy Megan podwoiły objętość w ułamku sekundy. Milczała jednak przez dłuższy czas, jakby przetwarzała, co właściwie usłyszała ode mnie. Nagle zmarszczyła brwi, uciekając na moment spojrzeniem. Nie chcąc czekać, aż wreszcie jakkolwiek ustosunkuje się do mojego stanowiska, zamierzałem grzecznie podziękować i pożegnać się, lecz nie było mi to dane.

Sięgając Gwiazd. Claudia. TOM II [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz