40. VALEGOR

360 42 44
                                    

Nawaliłem. Naprawdę nawaliłem. Dałem ciała po całej linii, chociaż gdzieś w głębi duszy przebrzmiewała cichuteńka nutka nadziei. Nadziei na powrót Claudii. Uderzyłem pięścią w metalową ścianę, czując promieniujący po kostkach ból. Zerknąłem na zaciśniętą pięść, dostrzegając krew, która również umazała odrobinę miejsce uderzenia. Sam sobie byłem winien.

W pierwszej kolejności zamierzałem czekać na powrót szatynki. Kiedyś chyba musiała wrócić do kajuty. Jednakże wraz z upływem czasu, postanowiłem samemu się przejść. Ochłonąć, pomyśleć, nabrać dystansu, a przy odrobince szczęścia doznać oświecenia, w jaki sposób mógłbym to wszystko naprawić. Przeprosić, równocześnie uzyskując od partnerki jeszcze jedną szansę. Przecież nie mogła mnie tak po prostu przekreślić, zrywając wszelkie łączące nas więzy. I choć Claudia uważała najwyraźniej inaczej, łączyło nas znacznie więcej niż upojne chwile, mroczne pożądanie bądź szaleńczy seks.

Jakiś czas po wyjściu Claudii, opuściłem kajutę, kierując stopy w jedynym możliwym kierunku, jaki przychodził mi do głowy. Potrzebowałem porozmawiać z przyjacielem, nie chcąc mieszać do moich spraw nikogo niepowołanego. Nawet Nerenette nie do końca chciałem zapoznać z własnymi bolączkami dotyczącymi kobiety, lecz tylko na nim mogłem polegać absolutnie w stu procentach. Przemierzając korytarze Tadmora, zastanawiałem się czy Claudia zdążyła już porozmawiać z kuzynką, chociaż wtedy z wysokim prawdopodobieństwem już bym o tym wiedział.

Wyszedłem zza kolejnego zakrętu, jednego z wielu na pokładzie. Prawdę powiedziawszy, statek stanowił plątaninę korytarzy, pośród jakich w rzeczywistości ciężko było się odnaleźć. Jednak nie zamierzałem nikogo prosić o pomoc tak długo, jak długo przynajmniej pośrednio kojarzyłem drogę. Lada moment miałem minąć kajutę Dathmary, aby ostatecznie zatrzymać się przed wejściem do jednoosobowego pokoju przyjaciela. Wbijając cały czas wzrok w podłogę, w ostatnim momencie dostrzegłem idące w moim kierunku dwie kobiety. Uniosłem głowę, przyglądając się niemo niewiastom, lecz na ich twarzach nie dostrzegłem pogardy ani objawów złości świadczących o konfrontacji z moją kobietą.

- Valegor? – zapytała błękitnooka, wyrażając zdziwienie na mój widok. – Nie jesteś z Claudią?

- Niestety nie – odparłem szczerze. 

Nie planowałem wdawać się w głębszą, bardziej złożoną konwersację, jednak niegrzecznie było zignorować Tiris, kiedy ta najwyraźniej nie zamierzała poprzestać na jednym pytaniu.

- Jest w swojej kajucie?

- Wątpię – przyznałem.

- Wyszła gdzieś?

Kolejne pytanie znów wyrażało zdumienie.

- Nie mów, że już ją zgubiłeś – wtrąciła Vurtia swym mędrkowatym tonem.

- Coś się stało?

Megan wysunęła się nieznacznie do przodu, patrząc mi prosto w oczy. Głowę w tym celu uniosła odrobinę wyżej, gdyż wbrew pozorom nie górowałem nad nią drastycznie. Tymczasem Vurtia zmarszczyła brwi, marszcząc przy okazji czoło i posyłając mi mordercze spojrzenie.

- Nie powiedziałbym.

- Oczywiście, że coś się stało – oburzyła się siostra Urtaro. – Na pewno wyrządził jej jakąś...

- Lepiej tego nie kończ – ostrzegłem, napinając mimowolnie mięśnie.

- Bo co mi zrobisz?

- Tia...

- Nie chcesz wiedzieć – warknąłem.

- A może jednak...

Sięgając Gwiazd. Claudia. TOM II [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz