Nawaliłem. Naprawdę nawaliłem. Dałem ciała po całej linii, chociaż gdzieś w głębi duszy przebrzmiewała cichuteńka nutka nadziei. Nadziei na powrót Claudii. Uderzyłem pięścią w metalową ścianę, czując promieniujący po kostkach ból. Zerknąłem na zaciśniętą pięść, dostrzegając krew, która również umazała odrobinę miejsce uderzenia. Sam sobie byłem winien.
W pierwszej kolejności zamierzałem czekać na powrót szatynki. Kiedyś chyba musiała wrócić do kajuty. Jednakże wraz z upływem czasu, postanowiłem samemu się przejść. Ochłonąć, pomyśleć, nabrać dystansu, a przy odrobince szczęścia doznać oświecenia, w jaki sposób mógłbym to wszystko naprawić. Przeprosić, równocześnie uzyskując od partnerki jeszcze jedną szansę. Przecież nie mogła mnie tak po prostu przekreślić, zrywając wszelkie łączące nas więzy. I choć Claudia uważała najwyraźniej inaczej, łączyło nas znacznie więcej niż upojne chwile, mroczne pożądanie bądź szaleńczy seks.
Jakiś czas po wyjściu Claudii, opuściłem kajutę, kierując stopy w jedynym możliwym kierunku, jaki przychodził mi do głowy. Potrzebowałem porozmawiać z przyjacielem, nie chcąc mieszać do moich spraw nikogo niepowołanego. Nawet Nerenette nie do końca chciałem zapoznać z własnymi bolączkami dotyczącymi kobiety, lecz tylko na nim mogłem polegać absolutnie w stu procentach. Przemierzając korytarze Tadmora, zastanawiałem się czy Claudia zdążyła już porozmawiać z kuzynką, chociaż wtedy z wysokim prawdopodobieństwem już bym o tym wiedział.
Wyszedłem zza kolejnego zakrętu, jednego z wielu na pokładzie. Prawdę powiedziawszy, statek stanowił plątaninę korytarzy, pośród jakich w rzeczywistości ciężko było się odnaleźć. Jednak nie zamierzałem nikogo prosić o pomoc tak długo, jak długo przynajmniej pośrednio kojarzyłem drogę. Lada moment miałem minąć kajutę Dathmary, aby ostatecznie zatrzymać się przed wejściem do jednoosobowego pokoju przyjaciela. Wbijając cały czas wzrok w podłogę, w ostatnim momencie dostrzegłem idące w moim kierunku dwie kobiety. Uniosłem głowę, przyglądając się niemo niewiastom, lecz na ich twarzach nie dostrzegłem pogardy ani objawów złości świadczących o konfrontacji z moją kobietą.
- Valegor? – zapytała błękitnooka, wyrażając zdziwienie na mój widok. – Nie jesteś z Claudią?
- Niestety nie – odparłem szczerze.
Nie planowałem wdawać się w głębszą, bardziej złożoną konwersację, jednak niegrzecznie było zignorować Tiris, kiedy ta najwyraźniej nie zamierzała poprzestać na jednym pytaniu.
- Jest w swojej kajucie?
- Wątpię – przyznałem.
- Wyszła gdzieś?
Kolejne pytanie znów wyrażało zdumienie.
- Nie mów, że już ją zgubiłeś – wtrąciła Vurtia swym mędrkowatym tonem.
- Coś się stało?
Megan wysunęła się nieznacznie do przodu, patrząc mi prosto w oczy. Głowę w tym celu uniosła odrobinę wyżej, gdyż wbrew pozorom nie górowałem nad nią drastycznie. Tymczasem Vurtia zmarszczyła brwi, marszcząc przy okazji czoło i posyłając mi mordercze spojrzenie.
- Nie powiedziałbym.
- Oczywiście, że coś się stało – oburzyła się siostra Urtaro. – Na pewno wyrządził jej jakąś...
- Lepiej tego nie kończ – ostrzegłem, napinając mimowolnie mięśnie.
- Bo co mi zrobisz?
- Tia...
- Nie chcesz wiedzieć – warknąłem.
- A może jednak...
CZYTASZ
Sięgając Gwiazd. Claudia. TOM II [ZAKOŃCZONE]
Literatura FemininaTo nie tak, że Claudia miała plan na życie. Nie miała, próbując złożyć je ze zgliszczy na nowo. Jedna pozornie prosta, choć nieprzemyślana decyzja wywołała ciąg nieoczekiwanych zdarzeń, zmieniając absolutnie wszystko. Ruszając w kosmos, nie miała po...