Mogłam myśleć i wierzyć, w co chciałam, ale Lemyrthia faktycznie zapierała dech w piersiach. Fenomenalnie piękna planeta z bliska zdawała się jeszcze piękniejsza niż z daleka, a tak czystym powietrzem nie oddychałam chyba nigdy wcześniej. Co więcej, wszystko na Lemyrthii zdawało się drastycznie różnić od Ziemi. Trawa wyglądała, jakby ktoś oprószył ją srebrzystym puchem, zaś większość krążących w dokach ludzi posiadała złożone na plecach skrzydła, jednak nie tak majestatyczne jak u Valegora.
W pierwszej chwili Random wzbudził we mnie paniczny lęk. Już z daleka widać było, że jest większy i masywniejszy od Valegora, a przecież ten był już wyższy oraz muskularniejszy ode mnie, chociaż wymiarom Torisa nie dorównywał żaden. Jednak przy Randomie czułam się niczym szmaciana kukiełka, mimo to postanowiłam nie pozwolić mu się stłamsić. Podskórnie przeczuwałam, że gdyby chociaż spróbował mnie skrzywdzić, nie tylko Valegor przetrzepałby mu skórę. Obok stała również kuzynka z Urtaro i jego siostrą, która walczyć też co nieco potrafiła. Jednakże w życiu nie przypuszczałam, że spełnieniem moich koszmarów stanie się matka narzeczonego, zwłaszcza że za każdym razem przedstawiał ją w superlatywach.
Tymczasem kobieta ewidentnie posiadała jakiś syndrom, któremu nie zamierzałam stawiać czoła. Jeśli traktowała mnie z góry, bo uznała mnie za zagrożenie mogące odebrać jej ukochanego synka, gotowa byłam spasować. Nie zamierzałam wpychać się pomiędzy mamuśkę i synusia, choć Valegor nie wyglądał pod żadnym względem na maminsynka, okazując swej rodzicielce jedynie należny jej szacunek. Ponadto odniosłam nieodparte wrażenie, że również jest zdziwiony zachowaniem kobiecinki, jaka już z samego wyglądu sprawiała wrażenie przyjaznej. Najwyraźniej wrażenie to było mylne, a kobieta pragnęła mnie o tym przekonać, przymuszając poniekąd Valegora, aby do posesji udał się innym środkiem transportu, a nawet piechotą.
Poprawiłam się na siedzisku, zajmując miejsce po środku. Skoro partner miał pokonać srebrzystą rzekę w inny sposób, nie zamierzałam się gnieść, szczególnie że zapowiadało się na więcej niedogodności, co wnioskowałam po nieprzeniknionym spojrzeniu siedzącej na wprost mnie kobiety. Królowa matka była niższa i drobniejsza od synów gigantów, posiadając podobny odcień skóry co oboje mężczyźni. Obserwowała mnie bacznie swymi jasnobrązowymi oczami idealnie współgrającymi z włosami miedzianej barwy. Matka Valegora była rudzielcem i chociaż postanowiłam nie ulegać stereotypom, zaczynałam wierzyć w prawdziwość podań o wrednych rudzielcach.
Valegor ustąpił, zostawiając mnie na pastwę losu i siedzącej na wprost mnie kobiety. Pod wpływem otaczającej ją aury nie zwracałam nawet większej uwagi na parę zwierząt zaprzęgniętych do wodnego powozu przywodzącego na myśl coś w rodzaju ziemskiej karocy. Tajemnicze zwierzęta natomiast przypominały ziemskie ssaki wodne, chociaż nie przyjrzałam im się dostatecznie dobrze, wsiadając, a teraz widok w pełni zasłaniała siedząca na wprost mnie kobieta.
- Powiedz mi, Claudio, dlaczego chcesz poślubić mojego syna? – zapytała wprost, gdy odpłynęłyśmy od pomostu.
- To chyba oczywiste – odparłam.
- Nie dla mnie. – Wymownie uniosła brew, przypatrując mi się z wyższością. – Mówisz, że słyszałaś o mnie sporo, a ja o tobie kompletnie nic. Mój syn wyleciał w krótką podróż, z której ledwie wrócił z garstką załogi i tobą przy boku. Kobietą mającą odgórne rekomendacje samego wielkiego Torisa, których... - podniosła głos, widząc, że otwieram usta - ...nie zamierzam nawet brać pod uwagę. A wiesz dlaczego, młoda damo? – Pokręciłam głową. – Bo to nie żoną Torisa masz zostać, a mojego syna, a on dosyć już wycierpiał jak na jedno życie. Jako matka nie pozwolę mu zniszczyć go sobie doszczętnie tylko dlatego, że uważa się za niegodnego tytułu lemyrthiańskiego księcia, na polecenie Zdobywcy - oznajmiła stanowczo. - Więc lepiej mów mi tu prędko, z jakiego to wspaniałego powodu siostra Tiris chce poślubić moje dziecko. W dodatku tak... błyskawicznie.
CZYTASZ
Sięgając Gwiazd. Claudia. TOM II [ZAKOŃCZONE]
ChickLitTo nie tak, że Claudia miała plan na życie. Nie miała, próbując złożyć je ze zgliszczy na nowo. Jedna pozornie prosta, choć nieprzemyślana decyzja wywołała ciąg nieoczekiwanych zdarzeń, zmieniając absolutnie wszystko. Ruszając w kosmos, nie miała po...