20. VALEGOR

407 51 89
                                    

Siedziałem oparty o wilgotną ścianę, obserwując swoich towarzyszy. Nerenette rozmawiał z Deshayem odnośnie planu działania na najbliższy czas, zaś Dathmara siedziała nieopodal, obejmując się rękoma. Widziałem, jak drży z zimna, co poniekąd było moją winą. W końcu to jej koszula odgrywała rolę opatrunku oraz temblaka prawej ręki. Mimo to zdawała się bardziej zdeterminowana do przetrwania od pilota.

- Dathmara.

Spojrzała na mnie niepewnym wzrokiem. Przez moment przyglądała mi się uważnie, przez co wydedukowałem, że wyglądałem nienajlepiej. Głos zresztą także brzmiał słabo, a chrypka potęgowała efekt. Wstała i podeszła, kucając przy mnie, czym zwróciła uwagę pozostałych. Jednak Nerenette szybko powrócił do przerwanej konwersacji z Deshayem, tym samym odciągając jego uwagę od mojej osoby.

- Opatrunki powinny być zmienione, ale...

- Nie zaprzątaj tym sobie głowy – powiedziałem poważnie. – Jak się czujesz?

- Ja? – nie udawała zdziwienia. Przed udzieleniem odpowiedzi wydęła usta, jakby rozważała, co właściwie powinna powiedzieć, wykreślając to, co chciała w rzeczywistości przekazać. – Cóż, mogło by być lepiej, ale przynajmniej żyję.

- Drżysz – zauważyłem.

- Jest chłodno.

- Chodź – poleciłem, unosząc lewą rękę i robiąc tym samym kobiecie miejsce przy moim boku. 

W jasnofioletowych oczach dostrzegłem zwątpienie oraz niepewność, a zbierając się na odwagę, żeby odmówić mojej propozycji, zaczesała palcami na bok grzywkę.

- To chyba nie jest najlepszy pomysł. Pani Claudia...

- Nie proponuję ci bzyknięcia, tylko ogrzanie – wycedziłem. Spąsowiała na dźwięk moich słów. Jakim cudem w ogóle przeszło jej przez myśl, że mógłbym chcieć od niej więcej niż w rzeczywistości, nie miałem bladego pojęcia. Odzyskując powoli naturalny koloryt skóry na policzkach, Dathmara zajęła miejsce przy moim lewym boku, starając się zbytnio nie zbliżyć. Jeśli mieliśmy przetrwać wszyscy, zostałem poniekąd zmuszony zaopiekować się także nią, więc bez większych oporów objąłem kobietę i przysunąłem do siebie, przez co momentalnie zesztywniała, naprężając ciało niczym strunę. – To nic nie znaczy, więc nie dopowiadaj sobie historii, których nie ma.

- Nie zamierzałam – mruknęła, opierając głowę o moje zdrowe ramię.

- Wiesz, gdzie jesteśmy?

- Niestety nie wiem – odparła szczerze. – Ten system ma cztery planety. Dwie z dużej odległości wyglądają jak jaskrawe kule, więc jesteśmy na Agriosie albo na Engeriosie.

- Która z tych opcji jest lepsza?

- Nie wiem – przyznała. – Nie wiem nawet czy na tych planetach żyją jakiekolwiek cywilizacje. Poza tym...

- Tak?

- Nawet jeśli, to nie wiemy, gdzie ich szukać - zauważyła, wskazując kolejny poważny problem. - Radio padło, więc kontakt z innym statkiem również odpada. Obawiam się, że...

- Nie utknęliśmy tutaj – zaprzeczyłem, intuicyjnie wiedząc, dokąd zmierza tok myślenia kobiety zagrzewającej chwilowo miejsce przy moim boku. – Już się nie trzęsiesz.

- Jesteś ciepły – stwierdziła.

Nerenette podszedł bliżej, obserwując naszą dwójkę. Jego wzrok nie zdradzał niczego, a już z pewnością nie wskazywał na niestosowność objęcia. Zdawał sobie sprawę, że w niektórych sytuacjach, trzeba wykraczać poza sztywno narzucone ramy rzekomego, dobrego wychowania. Przyklęknął przede mną, kładąc rękę na moim kolanie.

Sięgając Gwiazd. Claudia. TOM II [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz