Propozycja Claudii, aby dosiąść się i skonsumować z nią śniadanie, realnie ujęła mnie za serce. Być może nawet bym się zgodził, gdyby na wprost niej przy tym samym stoliku nie zasiadała chyba najmniej lubiana przeze mnie osoba na całym Tadmorze, jeśli nie w galaktyce. Vurtia była małą, rozpuszczoną i wścibską gówniarą, której wszyscy przychylali nieba, posypując jej drogę płatkami kwiatów, byleby się bodaj w nóżkę przypadkiem nie zraniła. W taki właśnie sposób postrzegałem tę małą diablicę, odkąd zamiast poprosić Urtaro o rozmowę ze mną w podziękowaniu za ratunek przed groźnymi zbirami, ona rozdmuchała tamtą sytuację, jakbym co najmniej usiłował ją przy okazji zgwałcić.
Szczęśliwie do jadalni wkroczyli Nerenette z Deshayem, nieświadomie ratując mój tyłek z opresji. Dzięki nim mogłem grzecznie odmówić, obracając sytuację w sposób pozwalający sądzić, że wcześniej już się z nimi umówiłem. I o ile zdanie młodej Torisówny miałem w głębokim poważaniu, o tyle podejrzewałem, że moja nieuzasadniona odmowa spowoduje przykrość partnerce. Dlatego przy nadarzającej się okazji sprawnie czmychnąłem od konieczności przesiadywania z, na moje nieszczęście, przyjaciółką Claudii, choć zaintrygowała mnie jej podświadoma reakcja na kompana towarzyszącego Nerenette.
Ledwie przywitałem się z przyjacielem i podwładnym, którym wciąż pozostawał Deshay, usłyszałem głos mojej Claudii wywołujący znane doskonale imię. W pierwszej kolejności sądziłem, że się przesłyszałem, spoglądając realnym okiem na sytuację. Jednakże Claudia faktycznie zdawała się przywoływać kobietę, która dopiero co weszła do ogólnodostępnej jadalni. O dziwo, Dathmara podeszła do jej stolika, a po krótkiej wymianie zdań również z Vurtią i zamówieniu posiłku bez wahania przysiadła się do nich.
- Nie wiedziałem, że Dathmara zna się tak dobrze z panią Claudią – zauważył Deshay jakby od niechcenia, wsuwając świeżo odebrany posiłek do ust.
Zerknąłem kątem oka w kierunku stolika, gdzie przesiadywały obecnie całą czwórką, rozkładając na części pierwsze przedstawioną przez niego myśl. Celowo wybrałem miejsce ułatwiające obserwację mojej kobiety ze stosownej odległości, aby przypadkiem żadna z nich nie słyszała, o czym prowadziliśmy dysputy. Również nie wiedziałem o znajomości Claudii z techniczką, sądząc, że wiem o wszystkim, co tyczyło się mojej kobiety. Przynajmniej o każdej sprawie, która dotyczyła jej od momentu, gdy przekroczyła próg gospodarowanego przeze mnie pomieszczenia w quintarskim doku.
- O czym myślisz?
Nerenette zmarszczył brwi.
- Próbuję sobie przypomnieć sytuację, kiedy się poznały – przyznałem.
- Przecież nie śledziłeś Claudii na Lemurze. – Mężczyzna o łuskach zamiast skórze odgryzł kawałek placka, rozrywając go przy tym niedelikatnie. – Mogły wpaść na siebie w wielu momentach.
- Albo poznały się już tutaj – zawtórował Deshay, jednak ta teoria nie do końca mnie przekonywała. – Poza tym to chyba lepiej, że wasze kobiety się ze sobą zgadały.
- Nie bądź bezczelny – warknął Nerenette.
- Bo co mi zrobisz?
- Zaraz...
- Zamknijcie się, do cholery! – warknąłem przez zaciśnięte zęby, nie chcąc przykuwać uwagi roześmianych kobiet.
Zdawały się świetnie czuć w swoim towarzystwie, chociaż różowoskóra niewiasta sprawiała wrażenie nieco skrępowanej.
- Będziesz podsłuchiwał?
Deshay ściszył głos, nachylając się ku mnie. Zmierzyłem go surowym, nieprzejednanym wzrokiem. Jeśli liczył, że będę się mu zwierzać niczym dorodna małolata, nie mógł się mocniej pomylić. Jakby na to nie spojrzeć, nadal łączyła nas relacja zawodowa, chyba że mężczyzna oficjalnie zrezygnowałby z dalszej współpracy ze mną oraz moją ekipą. Tą częścią, która przetrwała.
CZYTASZ
Sięgając Gwiazd. Claudia. TOM II [ZAKOŃCZONE]
Romanzi rosa / ChickLitTo nie tak, że Claudia miała plan na życie. Nie miała, próbując złożyć je ze zgliszczy na nowo. Jedna pozornie prosta, choć nieprzemyślana decyzja wywołała ciąg nieoczekiwanych zdarzeń, zmieniając absolutnie wszystko. Ruszając w kosmos, nie miała po...