Idąc za młodą dziewczyną z obsługi Tadmora, starałem się zapamiętać jak najwięcej punktów odniesienia. Nigdy wcześniej nie znajdowałem się na pokładzie, oglądając statek wyłącznie z daleka, a także w wyjątkowych okolicznościach, co miało miejsce niezmiernie rzadko. Szczególnie że cumowanie w porcie zajętym przez Tadmora zdawało się niemalże niemożliwe w praktyce, gdyż wymagało zdobycia szeregu zgód i zezwoleń, w tym również od samego właściciela. Natomiast nikt przy zdrowych zmysłach nie zamierzał podpadać z własnej woli postrachowi galaktyki, przez co zazwyczaj otrzymując w odpowiedzi z portu informację o obecności Tadmora, kapitanowie prosili o przekierowanie do innego, najbliższego doku.
Podróż statkiem należącym do samego Torisa stanowiła nie lada wyróżnienie, nawet jeśli leciałem nim nie do końca z własnej woli, a w wyniku wyższej konieczności. Co więcej, posiadałem status rozbitka, dzięki czemu chroniło mnie specjalne intergalaktyczne prawo, które na szczęście Urtaro rozpatrywał. Choć po prawdzie w tym wypadku nie miał wielkiego wyjścia, ponieważ łatwo domyślałem się, że Megan urządziłaby mu z życia piekło, gdyby odmówił pomocy jej ciotecznej siostrze. W raptem kilku krótkich kontaktach z nią zdążyłem zauważyć, jak wiele znaczy dla niej Claudia, co w sumie stanowiło doskonałą monetę przetargową. Jedyne o czym musiałem pamiętać to fakt, że każda moneta posiadała awers oraz rewers.
- Valegor. – Nerenette podniósł głowę, spoglądając prosto na przejście, w którym właśnie stanąłem, dziękując pobieżnie bezimiennej dziewczynie. Wstał, podczas gdy wszedłem głębiej, dzięki czemu portal zasunął się, odgradzając nas skutecznie od całej reszty. Mężczyzna zmrużył oczy, przyglądając mi się z uwagą. – Wszystko w porządku? Co z Claudią?
- Och, bracie – westchnąłem, podchodząc bliżej. Położyliśmy sobie ręce na prawym bicepsie, co stanowiło symbol naszej więzi. – Nawet nie wiem, od czego zacząć.
- Siadaj. – Wskazał swoją jednoosobową koje zupełnie inną niż łóżko w kajucie Claudii. Siadając, rozejrzałem się mimowolnie dookoła. Pokój wyglądał zwyczajnie i skromnie, a do tego rozmiarami był około połowę mniejszy niż Claudii. Typowa kajuta członka załogi, chociaż pokój Nerenette był ewidentnie jedno- zamiast wieloosobowy. – Mów, co z nią. Wszyscy mocno się przejęliśmy, widząc zamieszanie.
- Śpi. Urtaro kazał jej zaserwować samizan.
Przyjaciel wciągnął ze świstem powietrze, a w jego oczach zauważyłem zrozumienie splecione z przerażeniem. On również doskonale zdawał sobie sprawę z przeznaczenia narkotyku.
- Cholera. Musiała być naprawdę w okropnym stanie. Stała tak spokojnie. Sądziłem, że się trzyma.
- Dostała środek zaraz po tym, jak ją znalazł i wysłał na pokład – przyznałem. – Zawaliłem i to na całej linii.
Schowałem twarz w dłonie, załamany okolicznościami. Fakt, że nie dotrzymałem słowa, a moja kobieta znajdowała się na skraju wytrzymałości, to tylko jeden mankament. Drugim była manifestacja szaleństwa, zanim przymusiłem ją do drzemki. Chaos otaczający pozornie składną oraz logiczną dedukcję, jaką nieopatrznie nasunął umysł kobiety, a którą uznała najpierw za bezceremonialny dowód mojej zbrodni, a później za efekt halucynacji po zażyciu medykamentu.
- Nie możesz się winić. – Położył dłoń na moim ramieniu. – Chciałeś zapewnić jej absolutne bezpieczeństwo. Spójrz, siedziała w kapsule bezpieczna z zapasem pozwalającym spokojnie przetrwać w oczekiwaniu na przybycie pomocy - podsumował. - Fakt, bała się, ale pomyśl, co by czuła, gdyby przyszło jej przemierzać z nami ten cholerny, engerioski padół.
- Wiem, że zrobiłem w tym kontekście, co tylko mogłem – warknąłem, spoglądając na brata. Miałem ochotę wstać i coś rozpierdolić, ale rozsądek podpowiadał, że w ten sposób ani nie naprawię sytuacji, ani się nie uspokoję. – Ale to nie wszystko.
CZYTASZ
Sięgając Gwiazd. Claudia. TOM II [ZAKOŃCZONE]
Literatura FemininaTo nie tak, że Claudia miała plan na życie. Nie miała, próbując złożyć je ze zgliszczy na nowo. Jedna pozornie prosta, choć nieprzemyślana decyzja wywołała ciąg nieoczekiwanych zdarzeń, zmieniając absolutnie wszystko. Ruszając w kosmos, nie miała po...