Myślałem, że odejdę od zmysłów. Wyraźnie zakomunikowałem Claudii, żeby czekała na mój powrót i chociaż nie odpowiedziała, dała jasno do zrozumienia, że porozmawia ze mną, kiedy już pozbędę się paskudnego złamania. Tymczasem po powrocie ze skrzydła medycznego zastałem pustą kajutę. Nie byłem durniem. Zanim zacząłem szukać kobiety na statku, sprawdziłem łazienkę, ale Claudia nie brała prysznicu ani nie wykorzystywała pomieszczenia w żaden inny sposób.
Urtaro również nie wiedział, gdzie się udała. Zostawił Meg w kajucie pod bacznym okiem Deisano, chociaż szatynka uparcie deklarowała, że również rozejrzy się za Claudią. Niestety najwyraźniej miała gorszy dzień, bo mdłości towarzyszyły jej w dalszym ciągu, czyniąc nieprzydatną. Zanim rozdzieliliśmy się z Urtaro, ale przebywając wciąż na osobności, zaproponowałem, żeby w pożyteczny sposób wykorzystał zamontowane na pokładzie kamery, jednak uznał pomysł za marny. Poza tym teoretycznie szybciej miało nam pójść jej znalezienie tradycyjną metodą.
Przetrząsałem dolny pokład, kiedy jeden z członków załogi oznajmił, że widział Claudię w towarzystwie Vurtii niedaleko naszej kajuty. Miałem ochotę przetrzepać złośnicy tyłek, jednakże momentalnie przypomniałem sobie sińce ozdabiające ramiona, kiedy ostatnim razem nie zapanowałem nad sobą w jej obecności. Liczyłem, że chociaż będzie miała solidną wymówkę, przyrzekając sobie, że jeśli Claudia jakkolwiek da mi odczuć, iż chciała zrobić mi na złość i celowo opuściła kajutę, doprowadzę ją do porządku.
Wszedłem w korytarz, który teoretycznie stanowił skrót pomiędzy górnym a dolnym pokładem, słysząc rozmowę Vurtii z Nerenette, którego poprosiłem również o pomoc. Zgodził się bez wahania, jednak obaj szybko zrozumieliśmy, że znaleźć na Tadmorze kogoś, kto być może nie chciał wcale zostać znalezionym, graniczyło z cudem. Na statku znajdowało się zbyt dużo możliwych kryjówek, ale i tak nie zamierzałem się poddać, choćbym miał doprowadzić Urtaro do szewskiej pasji. Widziałem, że już ledwie mnie znosił, aczkolwiek o dziwo okazał się zupełnie wyrozumiały.
- Claudia?! – zawołałem, dostrzegając w oddali brązowowłosą kobietę idącą w towarzystwie przyjaciela i siostrzyczki Torisa w moim kierunku. Bez wahania przyśpieszyłem kroku, aby czym prędzej upewnić się, że mimo wszystko była cała i zdrowa, chociaż zdrowy rozsądek podpowiadał, że na Tadmorze nic jej nie zagrażało. – Gdzieś ty była? Prosiłem, żebyś została w kajucie.
- Nie jestem więźniem – zbulwersowała się. – Miałam prawo wyjść na chwilę.
- Na chwilę? Szukałem cię przez... - uciąłem, postanawiając rozmówić się dokładnie z nią odrobinę później. – Wracamy do kajuty.
- Nie jesteś moim szefem – odparowała, lecz zanim zdążyłem udzielić riposty, dodała znacznie spokojniej. – Nie zamierzałam cię denerwować. Po prostu chciałam się przejść.
Pokiwałem głową. Nie mogłem zakazać Claudii wychodzić z pokoju. Miała rację, ponieważ nie była moim więźniem. W ogóle nie miała już nigdy czuć się jak skazana. Odetchnąłem, spoglądając na przyjaciela, który czekał, aż pozwolę mu się oddalić. Byłem wdzięczny, że sprowadził do mnie Claudię.
- Dziękuję Nerenette. Jesteś wolny.
- W zasadzie... - odezwała się Claudia, skupiając na sobie naszą uwagę. – To Vurtia spotkała mnie pierwsza i powiedziała, że wszędzie mnie szukasz, więc to chyba jej należą się podziękowania.
Świadomie czy też nie, szatynka trafiła w mój czuły punkt. Nie cierpiałem Vurtii, ponieważ po prawdzie właśnie z jej powodu straciłem możliwość faktycznego posługiwania się moim dziedzictwem. Gdyby nie rozpętała burzy, nastawiając Urtaro przeciwko mnie, ten z całą pewnością nie uszkodziłby nieodwracalnie jednego ze skrzydeł. Mimo to zacisnąłem zęby, kiedy partnerka wpatrywała się we mnie wyczekująco, a następnie zwróciłem się do niewiasty o limonkowej skórze, wprawiając wszystkich w niemałe osłupienie.
CZYTASZ
Sięgając Gwiazd. Claudia. TOM II [ZAKOŃCZONE]
ChickLitTo nie tak, że Claudia miała plan na życie. Nie miała, próbując złożyć je ze zgliszczy na nowo. Jedna pozornie prosta, choć nieprzemyślana decyzja wywołała ciąg nieoczekiwanych zdarzeń, zmieniając absolutnie wszystko. Ruszając w kosmos, nie miała po...