Bad things happen to good people

495 33 2
                                    

          - Nic nie rozumiesz, coś mogło mu się stać. - Na samą myśl o takiej możliwości, głos Mina zadrżał niekontrolowanie. 

          Namjoon westchnął na to jedynie, układając dłonie na ramionach przyjaciela. Seokjina zawsze dziwiła ich relacja. Nie zgadzali się w prawie niczym, kłócili się wyjątkowo regularnie i z perspektywy osoby trzeciej przypominali bardziej braci, którym nie uśmiechało się dzielić nazwiska, niżeli najlepszych przyjaciół z wyboru. 
     Ale może to dlatego, że czuli się przy sobie jak przy rodzinie? 

          - Wiem, że się o niego martwisz, ale Jimin bardzo się zmienił odkąd zerwaliście. Jest silniejszy i dużo bardziej rozgarnięty. Poradzi sobie, naprawdę. 

          - Szczerze, chciałbym w to wierzyć, ale to co widziałem w wiadomościach... - Jin zagryzł dolną wargę, widząc nieprzyjemny wzrok ukochanego - No co? Yoongi ma wiele powodów, żeby panikować. Wiem, że nie chcemy, żeby panikował, ale na litość boską, ja sam zaczynam panikować. Chodzi o naszego Jimina, Namjoon. 

          - Jeon pisał, że odzywał się do Tae jeszcze chwilę po całej akcji. Jestem pewien, że wszystko z nim dobrze. W budynku była ochrona i się nim zajęli - Namjoon poklepał ramiona Mina i uśmiechnął się słabo - Na pewno przeczekali całą akcję w bezpiecznym miejscu i niedługo podrzucą go do domu. 

          - A co jeśli nie? Co jeśli coś mu się przeze mnie stało? 

          - Dziwnie mi to mówić, ale to nie twoja wina - Seokjin przysiadł się bliżej nich i objął ramieniem Yoongiego - To że jesteś sławny nie daje innym prawa do wpieprzania się w twoje życie prywatne. 

          - Utopijna wizja, nie sądzisz? 

          - Marzenie ściętej głowy - przytaknął Joon, wzdychając zaraz ciężko - Co nie zmienia faktu, że ta sytuacja to gruba przesada. 

          Wszyscy zamilkli na wyjątkowo długą chwilę. Seokjin zatracił się w przeglądaniu twittera, modląc się w duchu o nowe informacje, Namjoon wybrał szklankę z whisky, a Yoongi nie mogąc już usiedzieć w miejscu, wrócił do wydzwaniania na wyłączony telefon Jimina, chodząc w kółko po pokoju. 

I nagle wszyscy zamarli. 

          Min stanął w pół kroku i spojrzał w kierunku drzwi wejściowych, a Seokjin poderwał się momentalnie z kanapy, jak gdyby trzask zamka był sygnałem startowym. Po chwili drzwi się uchyliły, a do mieszkania wślizgnęła się drobna, wyraźnie zmęczona sylwetka. Min nie czekał długo nim dopadł się do Jimina i ukrył go w swoich ramionach. 

          - Na litość boską, gdzie ty masz swój telefon? Dlaczego nie odbierałeś? Co się stało? Nic ci nie zrobili? - mężczyzna objął barki kochanka i zaczął się mu przyglądać. 

          Park nie był w złym stanie. Co prawda jego ubrania były poszarpane i zdecydowanie przepłakał większość czasu, kiedy nie było z nim kontaktu, ale nikt nie zrobił mu większej krzywdy fizycznej. Yoongi odetchnął głęboko, przenosząc dłonie na policzki ukochanego. 

         - Przepraszam... telefon wypadł mi z kieszeni, kiedy prowadzili mnie wyjściem awaryjnym i leży roztrzaskany na samym dole schodów w budynku - Jimin uśmiechnął się słabo, wsuwając dłonie na talię Mina - Nie chciałem was martwić. Pisałem Tae o tym, że ewakuują budynek, liczyłem, że domyślicie się, że jestem w dobrych rękach...

         - Domyśliliśmy, ale pisanie czarnych scenariuszy to moja specjalność - Yoon westchnął ciężko, ścierając ślady łez z policzków młodszego - Więcej nie wyjdziesz z domu bez ochroniarza, rozumiesz? 

          - Daj spokój, Yoon. Nic mi nie jest. Dostałem po prostu ataku paniki przez to wszystko. Nic poza tym się nie stało...

          - I się nie stanie. Zadbam o to - Min złożył na wargach ukochanego długi, czuły pocałunek.

I w końcu mogli odetchnąć z ulgą i odpocząć. 

*~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Będę miła i powiem, że dalej będzie u nich już tylko lepiej. Serio, to nie bait

Miłego dnia/wieczora lub dobrej nocy.

~~Kisses. 

✓Candles, roses and vanilla sex ||p.jm x m.yg||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz