Rozdział 8

2.4K 203 107
                                    


Peter nie zamierzał iść z milionerem do warsztatu, pomimo zaproszenia starszego. Zamknął się w pokoju na resztę dnia, zastanawiając się, jak może uciec z Wieży. Oczywiście, wiedział, że prędzej czy później zostanie złapany, ale pan Stark nie będzie chciał go z powrotem. A wtedy, tanecznym krokiem wróci do domu dziecka, w którym nikt go nie kontrolował. Nie był przecież małym dzieckiem. Mógł sam o siebie zadbać. A ostatnie czego potrzebował to opiekun, który prawi mu ckliwe wykłady o przyjaźni i tym, jak to mogą stworzyć razem kochającą rodzinę.

O siedemnastej, pan Stark zapukał do jego pokoju. Peter wywrócił oczami, obracając się na bok.

-To co, pójdziemy do warsztatu, Bambi?- rzucił wesoło milioner. Chłopiec wypuścił powietrze. Z jakiegoś powodu, nie przeszkadzało mu głupie przezwisko, które nadał mu opiekun. Było w porządku. Lepsze niż "bezczelny gnojek".

-Nie- odparł krótko, nie odwracając się w kierunku starszego. Usłyszał westchnienie.

-Dlaczego?

-A dlaczego miałbym chcieć cokolwiek z tobą robić?- rzucił sucho, marszcząc delikatnie brwi. Starszy mruknął z dezaprobatą, otwierając szerzej drzwi.

-Nie zapraszam cię na dół, żeby spędzić razem czas, tylko żeby cię czegoś nauczyć- oznajmił, opierając się o framugę- jeśli nie chcesz z tego skorzystać, w porządku, ale to jest twoją strata, nie zrobisz mi tym na złość. Poza tym, i tak nie masz tu nic lepszego do roboty, prawda?

Peter westchnął. Nie odpowiedział, bo wiedział, że opiekun ma rację.

-No dobrze, jak sobie chcesz- rzucił Tony, po dłuższej chwili milczenia, po czym obrócił się na pięcie i wyszedł, zamykając za sobą drzwi.

Młodszy zmarszczył brwi, kuląc się na łóżku. Głupi Tony Stark. I głupi warsztat. To wszystko było głupie.

*****

Dwa dni później, Peter wciąż odmawiał współpracy na praktycznie każdej płaszczyźnie. Nie uczył się, nie chciał chodzić do warsztatu. Ponadto, palił. Tony nie mógł go ukarać, nie złapał go ani razu z papierosem w ręce, ale czuł od młodszego wyraźny zapach dymu. Zdążył też w przeciągu trzech dni wykrzyczeć milionerowi w twarz, że go nienawidzi piętnaście razy, cztery razy oznajmił, że jest najgorszym opiekunem na świecie, a dwa razy powiedział Tony'emu, że jest beznadziejny. Naturalnie, mężczyzna zdawał sobie sprawę z tego, że chłopiec jest zagubiony i pewnie nieco wystraszony, ale powoli tracił cierpliwość. Nie wiedział już co ma robić. Zastanawiał się nad oddaniem dziecka, ale dyrektor Fury jasno postawił sprawę. Jeśli Tony zrezygnuje, Peter zostanie wysłany do zamkniętego zakładu poprawczego. Milioner nie mógł na to pozwolić. Chciał tylko, tak bardzo chciał, żeby chłopiec też zdawał sobie z tego sprawę. Żeby zrozumiał i starał się uniknąć takiego losu. Ale on tylko się buntował. To był błąd. Tony nie był gotowy zostać rodziną zastępczą.

Peter natomiast czuł się jak ryba w wodzie. Wiedział, że opiekun jest wykończony. Wiedział, że niedługo pęknie. Wszystko uchodziło mu płazem, bo milioner, chcąc udowodnić, że jest jego przyjacielem, wybaczał mu każdy wybryk i każdą pyskówkę. Mógł mówić i robić co chciał. Był zupełnie niezależny. Uwielbiał to.

Wieża była też wyjątkowo wygodnym miejscem. Czasem, Peter zapominał nawet, że nie chce tu być. Jego opiekun wychodził zanim młodszy wstał, więc chłopiec mógł obijać się w samotności aż do piętnastej. Miał do swojej dyspozycji pełną lodówkę, olbrzymi telewizor ze wszystkimi platformami, wygodne łóżko i różne cuda techniki. Jeśli nie mógł znaleźć jakiegoś filmu, czy serialu, Jarvis natychmiast kupował mu go. Był zadowolony. Miał też dużo gier, a podczas oglądania mieszkania, odkrył, że w pokoju jego opiekuna mieści się pokaźna biblioteczka. Korzystał z niej bez żadnego skrępowania, choć chował książki pod materacem, żeby starszy nie zorientował się, iż Peter przeglądał jego rzeczy.

Boys Don't CryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz