Rozdział 56

1.3K 146 67
                                    


Tony Stark nie był czułym człowiekiem. Nie był ani troskliwy, ani kochający, ani otwarty. Przynajmniej tak mu się wydawało.

Ale o Petera umiał się troszczyć. Przychodziło mu to z dużą łatwością. Całkiem naturalnie. Chłopiec tak wyraźnie pokazywał czego potrzebuje. Był jak otwarta księga. Miał łzy w oczach, gdy robiło mu się przykro. Miał czerwone policzki, kiedy był zły. Obejmował się ramionami, kiedy potrzebował bliskości. Tak łatwo można było ocenić, czego mu było trzeba.

Jednak od ostatnich dwóch tygodni, Peter milczał. Nie płakał, nie krzyczał, nie obejmował się ramionami, tylko milczał. Siedział w ciszy, pogrążony w swoich myślach, wpatrując się w jeden punkt zbyt długo. Odpowiadał zdawkowo i krótko, a sam rozmów nie zaczynał. Nie słuchał Tony'ego, gdy starszy do niego mówił. Przestał nawet przychodzić do warsztatu. To wytrąciło milionera z jego nowo zbudowanej pewności siebie. Wydawało mu się, że zaczynał budować więź z Peterem. Że naprawdę zaczynał go rozumieć i coraz lepiej szła mu opieka nad dzieckiem, ale nagle wszystko się zmieniło. Chłopiec oddalił się od niego, a Tony nie wiedział już co robić. Nagle, sygnały wysyłane przez jego podopiecznego przestały być czytelne i oczywiste.

Po każdej wizycie u psychologa ten stan się pogłębiał. Peter stawał się bardziej zamknięty, bardziej wycofany i bardziej milczący. Tony próbował więc innych sposobów. Starał się namówić dziecko na wspólne spędzanie czasu, ale to było bezowocne. Po długich namowach Peter zgodził się obejrzeć z opiekunem film, ale tak naprawdę wcale nie oglądał, nawet nie patrzył na telewizor. W warsztacie też nie był uważny. Obserwował w ciszy pracę mężczyzny, opierając podbródek o przedramiona złożone na stole, ale nie miał pojęcia co tak naprawdę jego opiekun robił. Nie obchodziło go to.

Tak więc, skoro wspólne spędzanie czasu nic nie zmieniło, Tony postanowił dać Peterowi więcej przestrzeni, z racji tego, że ewidentnie jej potrzebował. To był błąd, bo kiedy milioner odsunął się lekko od chłopca, całkowicie stracili kontakt. Peter zaczął znikać z Wieży. Nie wracał do domu po szkole, a w weekendy wychodził zanim Tony zdążył wstać. Czasami nie widzieli się kilka dni z rzędu, bo choć chłopiec zgodnie z umową był w Wieży najpóźniej o dwudziestej drugiej, natychmiast zamykał się w pokoju, a zapytany o to gdzie był i co robił, wzruszał ramionami. Nie chciał nawet jeść.

-Cześć, Pete- rzucił miękko oparty o ścianę Tony, gdy chłopiec wysiadł z windy. Peter sprawdził nerwowo godzinę na telefonie, a gdy upewnił się, że wrócił na czas, posłał milionerowi nikły uśmiech, przechodząc obok niego. Starszy łagodnym gestem położył młodszemu dłoń na ramieniu, zatrzymując go- gdzie byłeś, Bambi?

Peter wzruszył ramionami. Milioner westchnął głęboko, na co chłopiec zacisnął usta, przewracając ukradkiem oczami.

-Na spacerze- mruknął. Tony uniósł jedną brew.

-I spacerowałeś prawie sześć godzin?- spytał.

-Jest dwudziesta druga, nie spóźniłem się. O co ci chodzi?- rzucił, nieco zirytowanym głosem. Nie patrzył na opiekuna.

-Wiem, Pete. Nie masz żadnych kłopotów, pamiętam naszą umowę, ale... ostatnio ciągle znikasz. Martwię się o ciebie. Coś się dzieje? Wiesz, że możesz mi o wszystkim powiedzieć, prawda? Jeśli coś jest nie tak, cokolwiek sprawia, że nie chcesz być w domu, możemy o tym pogadać i razem to rozwiązać.

Peter wsunął ręce w kieszenie, wzdychając ciężko. Zwiesił głowę i pokręcił nią.

-Nic się nie dzieje- wymamrotał.

-Nie ściemniaj, Peter. Nie widziałem cię od wtorku, a mamy piątek. Po prostu powiedz, że nie chcesz rozmawiać, ale nie kłam...

-Powinieneś się cieszyć, że nie zawracam ci głowy- mruknął pod nosem Peter. Starszy zamrugał, kręcąc głową.

Boys Don't CryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz