-Odezwij się!- rzucił sucho mężczyzna, a Peter objął się ramionami, chlipiąc bezgłośnie. Otworzył usta w niemym krzyku, gdy starszy uderzył pięścią w stół.
Siedmiolatek zacisnął powieki. Tęsknił za mamusią, tatusiem i ich domem z tarasem. Tęsknił za swoją prawdziwą mamą, za wszystkim co było takie ciepłe i bezpieczne. Nawet za wujkiem Nickiem, chociaż to on zostawił go u okropnego pana Walkera.
-Jak zamierzasz iść do szkoły, jeśli nie mówisz? Myślisz, że tam będą się z tobą cackać, jak wszyscy dotychczas?- mężczyzna wstał, kręcąc głową ze złością. A wszystko przez to, że Peter wzdrygnął się i upuścił szklankę, gdy starszy wszedł gwałtownie do pokoju. Sok się rozlał, a szkło rozbiło na mnóstwo kawałeczków.
-Chciałem mieć chłopaka, który pomagałby w domu, a nie taką żałosną ofermę! Jesteś tu tydzień i już zdążyłeś zajść mi za skórę!- syknął, podchodząc do dziecka. Peter postawił kilka szybkich kroków w tył, ale starszy chwycił go za ramię- jesteś niezdarny, bezużyteczny, nawet nie starasz się do niczego przydać, a ponadto wszystko, chcesz, żeby wszyscy skakali dookoła ciebie, bo postanowiłeś przestać mówić! Ten cały Tremblay ma nie po kolei w głowie, jeśli myśli, że będę tracił pieniądze na terapeutę dla dzieciaka, który po prostu potrzebuje dyscypliny!
Peter płakał. Szlochał rozpaczliwie, starając się wyrwać z żelaznego uścisku mężczyzny. Przecież to nie tak, że on nie chciał mówić! Nie był niegrzeczny, ani uparty! Po prostu nie mógł, za każdym razem gdy próbował, głos po prostu się z niego nie wydobywał, a pan Clarke mówił, że to zupełnie normalne i nie ma się bać, bo wszystko będzie dobrze.
-Już ja cię nauczę mówić!- syknął starszy, a Peter w akcie desperacji z całej siły kopnął mężczyznę w kolano. Uścisk rozluźnił się na chwilę, co maluch natychmiast wykorzystał, wyrywając się i uciekając do swojego pokoju.
-Wracaj tu, ty mały gnojku! Już ja ci pokażę!- krzyknął Pan Walker, ruszając za dzieckiem.
Nagle, oboje usłyszeli agresywne pukanie do drzwi.
-Policja, proszę otworzyć!
Peter schował się pod swoim łóżkiem i skulił się mocno. Zakrył twarz dłońmi. Słyszał, jak obcy ludzie wpadają do mieszkania, zupełnie jak wtedy, gdy przyszli po niego pierwszy razem. Słyszał krzyki, huk, jakby ktoś upadł na podłogę i głosy pełne złości. Usłyszał starszą sąsiadkę, która z uśmiechem dawała mu cukierki
CZYTASZ
Boys Don't Cry
Fanfiction"-A więc zwiałeś?- rzucił milioner, posyłając chłopcu oskarżycielskie spojrzenie, którego ten nie mógł zobaczyć. Peter znów wzruszył ramionami, zaciskając usta- jesteś tu sam?- spytał Tony. Uznał milczenie młodszego za odpowiedź twierdzącą- a to? To...