Peter uniósł kąciki ust, podając opiekunowi kubek z herbatą. Milioner objął go dłońmi, po czym przyjął na twarz głębokie rozczarowanie.
-Naprawdę nie pozwolisz mi pić kawy?- jęknął cicho. Peter fuknął.
-Pielęgniarka z rana powiedziała, że nie wolno ci kawy, dopóki nie zbijesz ciśnienia- zauważył. Tony przewrócił oczami.
-Od dwudziestu lat nie wolno mi pić kawy, Słońce- mruknął z niezadowoleniem. Peter wzruszył ramionami.
-Ale dopiero teraz jesteś ubezwłasnowolniony. Najwyższy czas- rzucił, siadając obok opiekuna, który otulony kocem siedział na kanapie z wyciągniętymi nogami, opierając się o dużą poduszkę.
Tony otworzył usta, marszcząc brwi, ale ostatecznie nic nie powiedział. Upił łyk herbaty i skrzywił się.
-Nawet nie jest gorąca! Dolałeś zimnej wody! Myślisz, że ile ja mam lat?- narzekał, a Peter wywrócił oczami.
-Nie chciałem, żebyś się oparzył- wymamrotał, spuszczając wzrok. Tony westchnął cicho, po czym uniósł kąciki ust w łagodnym uśmiechu.
-No dobrze. Dzięki, Bambi- mruknął, upijając kolejny łyk. Peter nie odezwał się. Zamiast tego, opadł na oparcie kanapy i wyciągnął telefon z kieszeni.
-Dzwonił pan Tremblay- odezwał się nagle milioner, a Peter zerknął na niego znad telefonu- wpadnie po południu, żeby omówić proces adopcji i przekazać mi dokumenty.
Telefon wypadł chłopcu z rąk. Zerknął niespokojnie na opiekuna.
-Dzisiaj?- spytał cicho. Tony uniósł jedną brew.
-A to źle?- zdziwił się. Peter podniósł telefon, przełknął ślinę i pokręcił głową.
-Nie. Nie, w porządku- mruknął, znów wbijając wzrok w ekran. Tony zauważył jednak, że jego palce w ogóle się nie poruszyły.
-Bambi, rozmawiaj ze mną. O co chodzi?- rzucił miękko. Chłopiec przewrócił oczami, wzdychając ostentacyjnie i zmarszczył lekko brwi. Milioner też westchnął, widząc to.
-Nie, nie chcę takich min- oznajmił stanowczym głosem- nie przewracaj oczami, tylko rozmawiaj ze mną. Widzę że coś jest nie tak.
-No to źle widzisz. Daj mi spokój- burknął Peter. Tony zmarszczył lekko brwi.
-Peter, nie tym tonem!- powiedział, nieco ostrzej niż poprzednio. Chłopiec gwałtownie podniósł się do siadu.
-Bo co mi zrobisz?! Nie powiesz już nic gorszego niż ostatnio! Możesz mnie jedynie sprać!- krzyknął. Tony zamknął oczy, wypuszczając powietrze.
-Przeprosiłem cię, Pete. Nie wiem co mam jeszcze...
-I myślisz, że to wszystko załatwia?! Że już nie czuję się beznadziejnie?!- syknął ze złością chłopiec, zaciskając dłonie na brzegu bluzy- Możesz sobie przepraszać ile chcesz, ale nie cofniesz tego co powiedziałeś! A ja nigdy tego nie zapomnę!
-Peter...
-Daj mi spokój! Nienawidzę cię!- wykrzyknął nastolatek, wstając gwałtownie z kanapy.
-Nie, Peter, wracaj!- zawołał za nim Tony, ale chłopiec wymaszerował z salonu. Milioner wzdrygnął się lekko, słysząc głośny trzask drzwi, po czym zacisnął powieki, uderzając tyłem głowy o kanapę. Wiedział, że to się w końcu stanie. Było zbyt dobrze. A to co się stało nie mogło zakończyć się tak łatwo. Ale tym razem, Tony nie zamierzał go zawieść. Nie mógł znów tego zrobić.

CZYTASZ
Boys Don't Cry
Fanfiction"-A więc zwiałeś?- rzucił milioner, posyłając chłopcu oskarżycielskie spojrzenie, którego ten nie mógł zobaczyć. Peter znów wzruszył ramionami, zaciskając usta- jesteś tu sam?- spytał Tony. Uznał milczenie młodszego za odpowiedź twierdzącą- a to? To...