-Jest już?!- zawołał Peter, wrzucając do plecaka swoje rzeczy. Wujek Nick stanął w drzwiach z kubkiem kawy w ręce i oparł się o framugę z pełnym zadowolenia uśmiechem.-Jeszcze nie, Pete. Ale jeśli tak się niecierpliwisz, ja mogę cię odwieźć- oznajmił.
-Happy już po mnie jedzie. Wkurzy się, jeśli teraz zmienię zdanie- odparł Peter, po czym podniósł głowę, słysząc przez otwarte okno krótki klakson. Wujek Nick wyszedł z pokoju, żeby otworzyć mężczyźnie drzwi, a chłopiec przyśpieszył pakowanie rzeczy. Nie starał się ich nawet składać, po prostu upchnął wszystko w plecaku. Nie miał czasu do stracenia. Tony wychodził ze szpitala.
Wybiegł z pokoju i ruszył w kierunku schodów, ale nagle, coś przykuło jego uwagę. Chłopiec zatrzymał się przed otwartymi drzwiami. Wiedział, że tu znajdował się gabinet wujka Nicka, ale ani razu nie wszedł do środka. Teraz drzwi były otwarte i Peter nie mógł powstrzymać się pokusie, więc wsunął głowę do pomieszczenia, by po chwili wejść do środka.
Gabinet był przytulny. Mały i skromnie urządzony. Uwagę Petera przykuła natomiast ściana naprzeciwko biurka, w całości wyklejona zdjęciami i rysunkami. Podszedł bliżej, przekręcając głowę. Znał te dzieciaki, przynajmniej część z nich. Wujek Nick zajmował się nimi wszystkimi. On też tu był, jako dziewięcioletni chłopiec na ławce w parku, z buzią wymazaną czekoladą i lodem w dłoni. Uśmiechał się do wujka, który robił mu zdjęcie. Pamiętał ten dzień. Wujek zabrał go do parku, żeby poprawić mu humor po tym, jak po raz kolejny został porzucony pod drzwiami domu dziecka. Spędził z nim prawie cały dzień.
Znalazł też jeden ze swoich rysunków. Były na nim dwie postacie, jedna większa, druga mniejsza, obie podpisane koślawymi literami jako "ja" i "wujek Nick". Chłopiec zagryzł wargę, przysuwając wzrokiem po rysunkach i zdjęciach. Koło jego zdjęcia wisiała własnoręcznie zrobiona kartka świąteczna, na której Peter narysował choinkę i Świętego Mikołaja. Miał wtedy osiem lat.
-Pete? Pan Hogan na ciebie czeka, gdzie jesteś?- zawołał wujek Nick, stając na korytarzu. Szybko zauważył Petera i uśmiechnął się do niego, wchodząc do gabinetu. Jego uśmiech złagodniał, gdy sam obrzucił wzrokiem zdjęcia i rysunki.
-Ty naprawdę...- zaczął cicho Peter- naprawdę się nami przejmujesz, prawda?- spytał, a wujek Nick posłał mu ciepłe spojrzenie.
-Oczywiście, że się przejmuję, Pete. Nawet nie wiesz jak bardzo. Zależy mi na was wszystkich.
Peter wcisnął ręce w kieszenie. Gdyby pół roku temu ktoś powiedział mu, że wujek Nick się nim przejmuje, wyśmiałby go. Nie wierzył, że kogokolwiek obchodzi. Nie chciał w to wierzyć. Tak było łatwiej, bo jeśli on nikogo nie obchodził, to on też nikim nie musiał się przejmować, ale to nie była prawda. Tak naprawdę miał po swojej stronie bliskie osoby. Tony się nim przejmował. Ned też. I wujek Nick. Nawet Happy.
Peter podszedł do starszego i przytulił się do niego. Mężczyzna wydał z siebie zaskoczony dźwięk, ale objął dziecko.
-Przepraszam- powiedział cicho Peter. Starszy pogładził go po plecach.
-Za co, Pete?
-Za wszystko od początku- mruknął, zamykając oczy. Wujek wydał z siebie rozbawionym pomruk.
-Już dobrze, Pete- rzucił miękko, gładząc go po włosach- no chodź. Pan Hogan na ciebie czeka.
Peter kiwnął głową, odsuwając się od statszego i posłusznie ruszając w stronę drzwi. Ostatni raz zerknął na gabinet, odnajdując wzrokiem jeszcze kilka swoich dziecięcych rysunków, po czym uniósł kąciki ust, zamykając za sobą drzwi.
CZYTASZ
Boys Don't Cry
Fanfiction"-A więc zwiałeś?- rzucił milioner, posyłając chłopcu oskarżycielskie spojrzenie, którego ten nie mógł zobaczyć. Peter znów wzruszył ramionami, zaciskając usta- jesteś tu sam?- spytał Tony. Uznał milczenie młodszego za odpowiedź twierdzącą- a to? To...