-Nie rozumiem cię. Jak możesz być niezadowolony? Mieszkasz w najbardziej odjechanym budynku na świecie. Masz dostęp do najnowszej technologii i to przed całą ludzkością, a przede wszystkim, adoptował cię Tony Stark. Tony Stark, Peter! Przecież to niesamowite!- powiedział Ned, a Peter westchnął głęboko.-Niesamowite- mruknął, opierając się o ścianę.
-Mnóstwo dzieciaków zabiłoby, żeby być na twoim miejscu- dodał Azjata, na co brunecik wywrócił oczami.
-Ty też?
-To jest Tony Stark, Peter- powtórzył Ned. Peter pokręcił głową z rezygnacją.
-Wiem- mruknął spokojnie.
-Niby co może być lepszego od mieszkania z Tonym Starkiem?- tym razem, Peter westchnął z irytacją.
-Osobiście wolałbym, żeby moi rodzice żyli- powiedział. Ned zacisnął usta i spuścił wzrok, mamrocząc ciche "przepraszam", a Peterowi jak zwykle w takich chwilach zrobiło się żal kolegi. Czasami jednak wprawienie go w zakłopotanie było jedyną możliwością, gdy Ned zaczynał trajkotać jak mała dziewczynka.
-W każdym razie, w sobotę będzie w telewizji maraton "Gwiezdnych Wojen". Pierwsze cztery części- powiedział Peter, po czym uśmiechnął się i poruszył sugestywnie brwiami. Ned też się uśmiechnął.
-Wiem- rzucił.
-Przyniosę popcorn- oznajmił wesoło Peter, ale Ned pokręcił głową.
-Rodzice mają gości i nie dopuszczą nas do telewizora. Możemy obejrzeć u ciebie?- spytał, a Peterowi uśmiech zszedł z twarzy.
Od trzech tygodni życie było dobre. Naprawdę dobre. Peter po raz pierwszy miał kolegę. Był u Neda już pięć razy. Siedzieli razem na każdej lekcji i spędzali razem każdą przerwę. Chłopiec nigdy jeszcze nie czuł się tak zaakceptowany i naprawdę mu się to podobało, ale wiedział, że ten moment musiał w końcu nastąpić. Nie mógł wciąż wpraszać się do Neda, ale nie chciał przyprowadzać go do Wieży. To po prostu... zdawało mu się być nie na miejscu.
-Uh... muszę spytać pana Starka. To jego dom, nie wiem... czy wolno mi przyprowadzać gości- mruknął. Ned przekrzywił głowę z uśmiechem.
-Ale... skoro pan Stark cię adoptował, to to chyba jest też twój dom, prawda?- spytał.
-Tak w zasadzie, to pan Stark wcale mnie nie adoptował- powiedział- jest moim prawnym opiekunem, a nie... tatą. Przejął nade mną opiekę na jakiś czas, ale to nie potrwa długo. Najwyżej kilka miesięcy, potem mnie odda.
Ned zmarszczył lekko brwi.
-Dlaczego?
-Bo... tak- mruknął Peter, spuszczając głowę. Bo nie był jego dzieckiem. Bo nie był w Wieży ani chciany, ani mile widziany. Bo pan Stark nie chciał mieć dziecka, nie chciał Petera, nie chciał go, nie chciał go...
-A co z piątkiem?- spytał Ned, wyrywając brunecika z natłoku myśli. Peter drgnął, zerkając pytająco na kolegę.
-Co z piątkiem?- powtórzył cicho.
-Liz robi imprezę.
-I... jesteśmy zaproszeni?- zdziwił się Peter, unosząc jedną brew- ja jestem zaproszony?
-Powiedziała, że zaprasza wszystkich- Ned wzruszył ramionami.
-My chyba nie jesteśmy "wszyscy"- rzucił chłopiec, zanim poczuł mocne szturchnięcie. Ned zmarszczył brwi, posyłając mu karcące spojrzenie.
CZYTASZ
Boys Don't Cry
Fanfiction"-A więc zwiałeś?- rzucił milioner, posyłając chłopcu oskarżycielskie spojrzenie, którego ten nie mógł zobaczyć. Peter znów wzruszył ramionami, zaciskając usta- jesteś tu sam?- spytał Tony. Uznał milczenie młodszego za odpowiedź twierdzącą- a to? To...