Tony uniósł kąciki ust do mężczyzny, który zabrał jego walizkę.
-Witamy w domu, Tony- powiedział z uśmiechem starszy. Howard nie życzył sobie, by służba zwracała się do jego syna po imieniu, więc Tony z przyjemnością to wyegzekwował. Zresztą, on sam nie lubił oficjalnych tytułów.
-Dziękuję- odparł grzecznie, po czym ruszył w stronę posiadłości. Uśmiechnął się na widok gosposi przy drzwiach.
-Tony! Kochanie, jak ty schudłeś!- zawołała, wyciągając ręce. Chłopiec pozwolił jej się objąć, delikatnie chwytając w dłonie falbankę jej fartuszka i opadając policzkiem na jej ramię.
-Cześć, Agnes- powiedział cicho. Kobieta pogłaskał go po głowie i odsunęła czarnowłosego od siebie, żeby na niego popatrzeć.
-Jesteś głodny? Zrobię ci zaraz coś pysznego. Przywitaj się z rodzicami i chodź prędko do kuchni- oznajmiła, pstrykając chłopca w nos z czułym uśmiechem. Tony wypuścił powietrze i kiwnął głową, a jego ramiona opadły, gdy ruszył w kierunku szerokich schodów. Nie widział rodziców od czterech miesięcy. Przez ten czas, nie zadzwonili ani razu. Od czterech miesięcy nie miał z nimi żadnego kontaktu. I... był taki zły. Było mu przykro. Był zraniony. Bał się. A żal, który czuł za wysłanie go do tej koszmarnej szkoły za coś, czego wcale nie zrobił, był nie do opisania.
-Tony!- usłyszał nagle i podniósł głowę, wciągając powietrze przez usta.
-Jarvis!- zawołał, tracąc całą swoją elegancję. Puścił się biegiem w stronę lokaja, a gdy był dostatecznie blisko, padł mu w ramiona. Przytulił się do mężczyzny, który objął go mocno i pocałował w głowę.
-Dobrze mieć cię w domu, Tony- powiedział starszy, trzymając dziecko przy sobie.
-Wiesz, czemu mnie wezwali? Pozwolą mi zostać, Jarvis? Błagam, powiedz, że ojciec zmienił zdanie- zaczął cicho Tony, a starszy wypuścił powietrze.
-Nie wiem, po co cię wezwali, Tony, ale... będzie dobrze. Zobaczysz, będzie dobrze- zapewnił miękko, głaszcząc chłopca po policzku.
Tony tego nie powiedział, ale tęsknił za lokajem. Kiedy wieczorami leżał w łóżku ze łzami w oczach, nie myślał o rodzicach, ani o swoim pokoju. Tęsknił wtedy za człowiekiem, który zastępował mu ojca. Nie, nie ojca. Tatę.
-Rodzice chcą cię zobaczyć, Tony. A potem wszystko mi opowiesz, dobrze?- oznajmił mężczyzna, a czarnowłosy przełknął ślinę. Nie wiedział, czemu rodzice go wezwali, ale miał szczerą, może trochę dziecinną nadzieję, że ojciec w końcu postanowił, po raz pierwszy w życiu, przełożyć syna ponad interesy.
CZYTASZ
Boys Don't Cry
Fanfiction"-A więc zwiałeś?- rzucił milioner, posyłając chłopcu oskarżycielskie spojrzenie, którego ten nie mógł zobaczyć. Peter znów wzruszył ramionami, zaciskając usta- jesteś tu sam?- spytał Tony. Uznał milczenie młodszego za odpowiedź twierdzącą- a to? To...