Szczerze mówiąc, Peter nie wiedział jak to się stało.
Choć bronił się przed tym od samego początku i obiecywał sobie solennie, że nie ugnie się w swoim postanowieniu choćby nie wiem co, w jakiś sposób wylądowali z milionerem w warsztacie, a następnie, jeszcze szybciej niż zmiana miejsca, przyszła mu zmiana sprzętu na którym pracował.
Siedzieli we dwójkę przy rozbudowanym stanowisku komputerowym, włamując się do systemu Tony'ego Starka jak dwójka szemranych hakerów, a nie sam stwórca i jego podopieczny. Na początku było trochę sztywno, ale milioner szybko znalazł z Peterem wspólny język. Pokazywał mu błędy, które popełniał, ale nie podawał na tacy gotowych rozwiązań. Pokazywał mu, jak sprawniej można manewrować w programie i w jaki sposób pisać komendy, by wyglądały po prostu schludnie. Peter od dawna nie czuł się w czyimś towarzystwie tak swobodnie. Podobało mu się to.
-Jak to możliwe, że masz takie tragiczne oceny?- spytał w pewnym momencie milioner, a pogodny nastrój chłopca natychmiast opadł. Zachmurzył się lekko, wypuszczając powietrze- aha, okej, nie- powiedział zaraz starszy- nie idziemy w tę stronę, możesz się dalej uśmiechać.
A Peter, jak dziecko, które odzyskało lizaka, wygładził brwi i kiwnął głową. Nie chciał rozmawiać o ocenach, szkole i wszystkich głupich rzeczach, o których rozmawia się z rodzicami zastępczymi.
-W każdym razie, panie genialny, chyba powinniśmy już kończyć- powiedział Tony, zerkając na zegar. Była dwudziesta trzecia.
-Jeszcze nie!- z ust chłopca wydobył się smutny jęk, zanim zdążył temu zapobiec. Starszy uśmiechnął się z rozbawieniem.
-Jutro możemy to powtórzyć, Bambi, jeśli będziesz chciał. A dzisiaj, chyba powinienem być dorosły i odpowiedzialny. Chcesz iść jutro do szkoły, prawda? Jak to będzie wyglądało, jeśli odeślę cię wyglądającego jak zombie?- spytał, a Peter przewrócił oczami, czując, że starszy nieco go infantylizuje.
-Już jutro?- zdziwił się.
-No pewnie, nie ma co zwlekać.
Tony wstał, podszedł do barku i nalał sobie trochę whisky. Odwrócił się w stronę chłopca, który znów zmarszczył lekko brwi.
-Zmieniłen ustawienia, możesz jeździć windą sam, ale tylko od szóstej do dwudziestej drugiej.
-Dobranoc- rzucił sucho Peter, wychodząc szybkim krokiem z warsztatu, ściskając laptopa pod pachą. Milioner uniósł lekko brwi.
-Dobranoc?- mruknął, gdy drzwi trzasnęły za chłopcem.
*****
Peter otworzył oczy.
Musiał wstać. Miał pójść dzisiaj do szkoły.
Zaskoczyło go to, jak entuzjastyczne miał do tej kwestii podejście. Nigdy nie lubił szkoły i dużo wagarował, ale teraz naprawdę chętnie do niej wróci. Chętnie wyrwie się z pod czujnego oka milionera.
Szybko wstał i przygotował się do wyjścia. Spakował też kilka losowo wybranych zeszytów i podręczników, po czym zarzucił plecak na ramię i wyszedł z pokoju. Usłyszał dźwięki dobiegające z kuchni.
-Dzień dobry, Bambi- powiedział nieco sennie Tony, zalewając wrzątkiem zmielone ziarna kawy. Był ubrany w dobrze skrojony garnitur.
-Dobry- mruknął młodszy.
-Widzę, że jesteś gotowy. Śniadanie?- spytał, a Peter kiwnął głową. Odłożył plecak na ziemię i usiadł przy wysepce kuchennej. Tony po chwili postawił przed nim talerz z dwiema grzankami z masłem orzechowym i szklankę z sokiem. Chłopiec zaczął jeść w ciszy.
Milioner usiadł naprzeciwko niego.
-Happy, mój kierowca i szef ochrony, zawiezie cię do szkoły. Potrafi być trochę zrzędą, więc postaraj się go nie irytować i nie bierz do siebie jego fochów.
Peter znów jedynie kiwnął głową. Tony uniósł kąciki ust, sącząc kawę.
-Zawsze jesteś z rana taki gadatliwy?- mruknął- no dobrze, posłuchaj. Tak jak sobie zażyczyłeś, wracasz sam. Oczywiście, dostaniesz pieniądze na metro, czy co tam chcesz. A gdybyś się rozmyślił, dzwoń. Happy da ci swój numer. Kończysz lekcje o piętnastej, więc o szesnastej masz godzinę policyjną. I błagam, bez numerów. Pamiętaj o naszej umowie. Jeśli zwiejesz, stracisz laptopa- powiedział, a Peter wywrócił oczami, żując grzankę. Milioner położył na blacie pięćdziesiąt dolarów.
-Na lunch i powrót do domu- oznajmił. Chłopiec uniósł brwi, otwierając szerzej oczy, ale nie odezwał się- no dobrze. Happy już czeka. Poradzisz sobie, tak? Aha, i ostrzegam. Rozmawiałem wczoraj z dyrektorem. Jeśli dasz nogę, dowiem się o tym w przeciągu kwadransu. Ale... jesteś rozsądny. Nie zrobisz nic głupiego, prawda?- spytał, w odpowiedzi dostając jedynie kolejne wywrócenie oczami.
-Nie powinieneś już sobie iść?- mruknął Peter, wstając od stołu. Wziął swój talerz i podszedł z nim do zlewu.
-Mam zmywarkę- zauważył milioner. Chłopiec zerknął na niego nieco pogardliwie, ale ostatecznie włożył brudne naczynia do zmywarki- świetnie. Miłego dnia, Bambi. Widzimy się po południu. Zapraszam cię do warsztatu, jeśli będziesz miał ochotę.
Z tymi słowami Tony odszedł, a Peter nieco się zachmurzył. Problem polegał na tym, że miał wielką ochotę. Myślał o tym zasypiając, budząc się i myjąc zęby. Wszystko mu się wczoraj wieczorem podobało. Wszystko było wspaniałe. Sprzęt, na którym mógł pracować. To, jak chętnie i efektywnie jego opiekun dzielił się swoją niesamowitą wiedzą. To, ilu nowych rzeczy nauczył się w ciągu kilku godzin. Gdyby mógł, najchętniej spędziłby cały dzień w warsztacie z panem Starkiem. Ale to oznaczałoby, że milioner dopiął swego. Peter nie zamierzał na to pozwolić.
Gdy chłopiec zjechał windą do garażu, szybko zauważył postawnego mężczyznę opartego o czarny samochód. Podszedł do niego, zaciskając dłonie na ramiączkach plecaka.
-Wsiadaj- mruknął mężczyzna, zanim Peter zdążył się odezwać. Młodszy wzruszył więc ramionami i spróbował otworzyć drzwi, by zając miejsce pasażera. Szarpnął bezcelowo klamką, a Happy wywrócił oczami i wskazał kciukiem za siebie. Peter zarumienił się lekko, zajmując tylne siedzenie.
Jechali w ciszy. Peter szybko zauważył, że pseudonim "Happy" był wyjątkowo nietrafiony. Zastanawiał się też, w jaki sposób ktoś tak ponury jest w stanie wytrzymać jako kierowca gadatliwego, zadufanego w sobie i obiektywnie pogodnego Tony'ego Starka? Westchnął głęboko, gdy o tym pomyślał. To był mianownik łączący Petera i smętnego kierowcę. Jego opiekun działał im obu na nerwy.
Gdy zajechali pod szkołę, Happy bez słowa wyciągnął w jego stronę wizytówkę i spojrzał mu przez lusterko prosto w oczy.
-Mam twój numer od Tony'ego. Zadzwoń, gdybym miał po ciebie przyjechać. Mam dużo ważniejszej pracy, więc nie rozwożę żadnych innych smarkaczy- powiedział. Peter odebrał wizytówkę.
-Musisz być bardzo ważny, skoro twój plan dnia jest zależny od szkoły jakiegoś smarkacza- odgryzł się, odwzajemniając twarde spojrzenie. Hogan zamrugał, a po chwili, uniósł kąciki ust.
-Zmiataj- mruknął z drobnym uśmiechem.
Peter wysiadł i westchnął głęboko, widząc pełen dziedziniec. Nie lubił tego miejsca. Nienawidził.
Ale dobrze było w końcu zobaczyć coś znajomego.
*****
1009 słów
Hejka!
Jezu, ale akcja będzie za dwa rozdziały, jaram się xD
Mam nadzieję, że się podobało :)
Do zobaczenia<3<3<3
CZYTASZ
Boys Don't Cry
Fanfiction"-A więc zwiałeś?- rzucił milioner, posyłając chłopcu oskarżycielskie spojrzenie, którego ten nie mógł zobaczyć. Peter znów wzruszył ramionami, zaciskając usta- jesteś tu sam?- spytał Tony. Uznał milczenie młodszego za odpowiedź twierdzącą- a to? To...