Rozdział 60

1.3K 172 110
                                    


Tony wpadł do szkoły. Jego dłonie lekko się trzęsły, a mimo to, udało mu się zachować swoją zwykłą klasę i elegancję.

Znał Petera bardzo długo. I widział już naprawdę dużo. Widział swojego podopiecznego w furii. Widział, jak chłopiec zalewał się łzami. Widział go, kiedy był agresywny i kiedy był zupełnie bezbronny, jak mały chłopczyk szukający oparcia. Ale nigdy nie widział go w takim stanie. Nigdy nie widział go w takiej rozsypce. Był tym przerażony.

-Panie Stark!- zawołał ktoś, a Tony odwrócił się w stronę głosu. Ukazał mu się ciemnowłosy mężczyzna w kraciastej koszuli.

-Gdzie jest Peter?- spytał nerwowo milikner, chcąc jak najszybciej znaleźć się przy swoim podopiecznym. Dopóki nie miał go przy sobie, a jego stanu pod kontrolą, zupełnie nie obchodziło go co się stało. Peter miał tendencję do wpadania w kłopoty, ale Tony wiedział, że cokolwiek się stało, nie było to winą chłopca. Peter chciał uczyć się w tej szkole i naprawdę się starał. Nadgonił nawet przedmioty, które go nie interesowały.

-Najpierw powinien pan coś zobaczyć, panie Stark- oznajmił mężczyzna. Też był nerwowy i niespokojny. Milioner poczuł ścisk w gardle. Co było na tyle ważne? Co mogło być ważniejsze?

-Nie obchodzi mnie co zrobił! Chcę go zobaczyć, muszę go zobaczyć!- powiedział ostro, ruszając za mężczyzną, ale nauczyciel i tak poprowadził go tam gdzie chciał.

-Peter nic nie zrobił, panie Stark. To Eugenee Thompson i jego koledzy. Peter uciekł, nie mamy pojęcia gdzie jest...

Tony zacisnął szczękę. Peter uciekł, był gdzieś sam, bezbronny i przerażony. Jak zwykle nikt się nim nie zajął, nikt się nie interesował, ale te czasy były już przeszłością. Teraz Tony się nim interesował. I nie zamierzał zostawić tego zaniedbania bez konsekwencji.

-Chcę tylko zobaczyć...

Milioner urwał wypowiedź. Znaleźli się na stołówce i Tony poczuł, jak krew odpływa mu z twarzy, gdy przeczytał nagłówek jednego z ogłoszeń. Zrobił się blady.

A zaraz potem, czerwony.

Czytał kiedyś o "widzeniu czerwieni". Nie wierzył w to, uznając to jedynie za literackie ubarwienie. Teraz wierzył. Przed oczami pojawiły mu się czarne plamki, a wszystko inne zdawało się być czerwone, zupełnie jakby wściekłość go oślepiała. Jak ktoś mógł to zrobić? To już nawet nie było złe, to było okrutne. A Peter... Peter był tylko dzieckiem.

Tony zacisnął dłonie w pięści i powoli wypuścił powietrze.

Nagle, jego wzrok padł na znajomą twarz. Gestem dłoni przywołał do siebie Neda.

-Kto to zrobił?- spytał twardo, cichym tonem, a jednak wszyscy go usłyszeli. Mówił zdecydowanie zbyt spokojnie, ale wiedział, że jeśli tylko trochę się rozluźni, wybuchnie.

-Eugine Thompson- powiedział jeden z nauczycieli.

-Flash- odparł jednocześnie chłopiec. Tony zamknął oczy. Znał to imię. Ten gnojek naprzykrzał się Peterowi od dawna. To była wina milionera, że nic z tym nie zrobił i do tego dopuścił. Jego podopieczny mówił mu o nim, a Tony jako opiekun powinien zadziałać, bez względu na to, co mówił chłopiec. Powinien był działać. Pomóc mu. Naprawić to.

Mężczyzna powoli odwrócił się w stronę nauczycieli i dyrektora.

-Gdzie. Jest. Peter.- wycedził przez zaciśnięte zęby, patrząc dyrektorowi prosto w oczy, tak, żeby mężczyzna zdał sobie sprawę z tego, jak bardzo zawiódł oczekiwania milionera.

-Peter uciekł, panie Stark. Nie wiemy...

-Gamonie!- syknął Tony, wychodząc ze stołówki. Wyciągnął telefon i włączył aplikację, przez którą mógł namierzyć telefon podopiecznego. Odetchnął z ulgą, gdy zobaczył, że od Petera dzieli go tylko pięćdziesiąt osiem metrów.

Boys Don't CryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz