Tony zauważył zmiany. Małe, drobne zmiany, ale on je widział. Nie lubił zmian. Milioner lubił, gdy wszystko było jasne i przewidywalne. Terapeuta, u którego leczył się dziesięć lat temu mówił, że dorosłe ofiary przemocy domowej często potrzebowały przewidywalnej rutyny, która dawała im poczucie bezpieczeństwa. Bo tak właśnie terapeuta nazywał metody wychowawcze Howarda Starka. Przemocą.Tony nie zgadzał się z tym bardzo długo. Nie uważał swoich doświadczeń z dzieciństwa za przemoc, wręcz unikał tego słowa. Później w czasie terapii zrozumiał, że jemu po prostu nie wolno było tak myśleć. Mężczyzna jako mały chłopiec nie miał prawa myśleć w ten sposób. Nie miał prawa kwestionować zasad panujących w domu, a już na pewno nie miał prawa rozmawiać o tym z kimkolwiek poza Jarvisem. Howard zbił go pasem, gdy nie uśmiechał się na jednej z wielu konferencji prasowych. Tony Stark miał być szczęśliwy i uśmiechnięty. Nikogo nie obchodziły jego problemy.
Teraz jednak, Tony był absolutnie pewien, że to czego doświadczył było przemocą. Okrutną przemocą. W pełni zrozumiał to dopiero, gdy Peter trafił pod jego opiekę. Milioner nie rozumiał jak można uderzyć dziecko. Nie umiał sobie tego wyobrazić. Peter był doświadczony przez życie i umiał o siebie zadbać, ale mimo to, był dzieckiem. Wymagał opieki, troski, zrozumienia. Czułości i ciepła. Przecież Tony też taki był. Był wrażliwym dzieckiem. Lubił się przytulać. Howard skutecznie to z niego wyplenił, pięścią, pasem i okrutnymi słowami. Tony nie mógł tego zrozumieć. Jak można skrzywdzić dziecko, którym powinno się opiekować? Jak można było tak zranić, upokorzyć i zawieść bezbronną istotę, która ufa całym sercem? Nawet kiedy Peter pyskował i doprowadzał Tony'ego do szału swoim zachowaniem, milioner wciąż nigdy by go nie uderzył. Nie przeszłoby mu to nawet przez myśl, a przecież Peter nie był nawet jego synem.
Zmiany były małe i subtelne, ale wciąż widoczne. Jedną z nich było milczenie Petera. Uporczywe milczenie, przerywane tylko na krótką chwilę, gdy Tony zadał mu jakieś pytanie, które wymagało werbalnej odpowiedzi. Poza tym, chłopiec wykonywał każde polecenie opiekuna, natychmiast, bez słowa protestu czy nawet burkniętego pod nosem "po co?". Milionerowi niezbyt się to podobało. Tony odnajdował prawdziwą przyjemność w towarzystwie Petera i szczerze mówiąc, skrycie nawet lubił jego inteligentne pyskówki, dopóki chłopiec nie robił się wulgarny i wyzywający. Brakowało mu też przepychanek słownych w warsztacie.
Oczywiście, Tony nie był głupi. Wiedział co zaszło na plaży i zdawał sobie sprawę z tego, że pewne rzeczy musiały się zmienić. Po prostu nie sadził, że zmienią się w taki sposób. Nie rozumiał tych zmian.
-Bambi, zostaw, potem to sprzątniemy- powiedział łagodnie mężczyzna, gdy pewnego wieczoru, Peter sam z siebie zaczął sprzątać pudełka po jedzeniu i talerze.
-Nie, nie. Posprzątam- rzucił cicho młodszy. Tony zatrzymał film i westchnął ciężko.
-Zaczynasz mnie przerażać, Bambi- oznajmił, zupełnie poważnie- chcesz o czymś ze mną porozmawiać?
Peter zatrzymał się, zerkając na starszego.
-Um... nie?- mruknął, zbierając pudełka.
-Zostaw to, Pete. Usiądź- powiedział Tony, a chłopiec przez chwilę się wahał, jednak wykonał polecenie, co tylko wprawiło milionera w większe zmartwienie- Peter, coś się stało? Chcesz mi o czymś powiedzieć?
Peter skulił się lekko, wsuwając dłonie między uda.
-Nie. Czemu pytasz?
Tony westchnął.
-Dzieciaku, zachowujesz się dziwnie. Mówię poważnie, jeśli coś się stało, możesz mi powiedzieć, nie będę zły, obiecuję. Jeśli masz kłopoty, albo coś przeskrobałeś..
CZYTASZ
Boys Don't Cry
Fanfiction"-A więc zwiałeś?- rzucił milioner, posyłając chłopcu oskarżycielskie spojrzenie, którego ten nie mógł zobaczyć. Peter znów wzruszył ramionami, zaciskając usta- jesteś tu sam?- spytał Tony. Uznał milczenie młodszego za odpowiedź twierdzącą- a to? To...